sobota, 4 marca 2017

"Słoneczne miasto" Tove Jansson - recenzja




Dwa oblicza




Kiedy na stronie Wydawnictwa Marginesy zobaczyłam zapowiedź książki Tove Jansson, nie mogłam powstrzymać się przed zamówieniem jej. Być może to przez tę słoneczną okładkę – patrząc na nią nie sposób się nie uśmiechnąć. Słoneczne miasto, zbiór składający się z dwóch minipowieści, miał być dla mnie ucztą literacką. Okazał się zawodem.


Poczekalnia dla umierających
Tytułowe Słoneczne miasto to niepublikowana dotąd w Polsce powieść, opowiadająca o losach grupki staruszków, mieszkających w Saint Petersburgu na Florydzie. To miejsce, w którym zawsze świeci słońce, a fryzjerów jest więcej, niż w jakimkolwiek innym mieście na świecie – staruszki lubią przecież wyglądać elegancko i kręcić swoje białe loki. Pensjonariusze Butler Arms niczym nie różnią się od pozostałych mieszkańców miasteczka. Odpoczywają w błogiej atmosferze, bujają się w swoich fotelach, czytają bądź przyglądają się palmom (choć nie za długo – to może powodować mdłości). Jednak ten piękny pensjonat, w sielankowym wręcz otoczeniu, przypomina poczekalnię, w której staruszki tłoczą się w oczekiwaniu na śmierć.

Niestety Słoneczne miasto okazało się dla mnie rozczarowaniem, którego za nic bym się nie spodziewała. Tematyka powieści wydała mi się nad wyraz interesująca, która, w powiązaniu z literackimi umiejętnościami Tove nie mogło zrodzić niczego złego. A jednak. Odnosiłam ciągłe wrażenie, jakby coś w tym utworze nie grało, jakby został spisany na wyrost, sklejony nieporadnie ze skrawków wydarzeń, które nie miały dla mnie żadnego znaczenia. To jedna z tych powieści, w których nie dzieje się nic, choć wewnątrz, pod powierzchnią, pulsuje cały świat – przynajmniej w założeniu. Jestem przekonana, że wiele osób zachwyci Słonecznym miastem. Dla mnie jednak okazało się ono historią o przemijaniu, która, pozbawiona ikry, znaczących małych wydarzeń, zatraca swój przekaz. A był on niebanalny – pozostawieni sobie, jakby oderwani od reszty świata staruszkowie, zdają się kimś w rodzaju rozbitków, próbujących ratować się przed nieuchronnym kataklizmem. Jest w tym trochę tragizmu i trochę komizmu, choć stanowczo niewystarczająco, bym mogła cieszyć się lekturą w pełni. Jansson nie skupia się jednak wyłącznie na leciwych mieszkańcach miasteczka, a szkoda, bo wątek czekającego na powtórne przyjście Jezusa Joego jest niepotrzebnym zapełnianiem miejsca. Słoneczne miasto prezentowałoby się dużo lepiej, gdyby skrócić je, skondensować wydarzenia w miasteczku lub wręcz przeciwnie – rozciągnąć je trochę i dłużej towarzyszyć każdemu z bohaterów. Zamiast przeskakiwania z jednego staruszka do drugiego, czytelnik mógłby skupić się na postaciach, cierpieć lub śmiać się razem z nimi. W obecnej formie takie współodczuwanie było dla mnie zupełnie niemożliwe.

Odpowiednie dać rzeczy słowo.
Kamienne pole – druga i krótsza z minipowieści – to opowieść o Jonaszu, emerytowanym pracowniku gazety, który postanowił napisać biografię niejakiego Igreka. Szybko dopada go niemoc twórcza, a obsesja rodzi się tuż po niej. Jonasz nieświadomie zaczyna rozpamiętywać swoją przeszłość, życie obok żony i dwóch córek.

Po Słonecznym mieście byłam dość sceptycznie nastawiona do drugiego utworu Jansson. Niepotrzebnie – Kamienne pole okazało się dokładnie tym, czego spodziewałam się po całym zbiorze. Niesamowicie sugestywna i pięknie napisana powieść daje czytelnikowi zaskakująco dużo bodźców, jak na tak niewielki gabarytowo utwór. Można w nim roztrząsać nie tylko relacje ojca i córek, którzy żywią do siebie pełną urazy miłość, trudną i naznaczoną klęską komunikacyjną. Dla mnie to przede wszystkim fantastyczna opowieść o mocy słowa, która może obrócić się przeciwko nam. Jonasz, emerytowany dziennikarz, piszący biografię tajemniczego Igreka, który zdaje się tak perfekcyjny, tak nudny, że aż nierzeczywisty, odczuwa wręcz fizycznie znacznie słów w swoim życiu. Do samego ich brzmienia, odpowiedniego użycia w zdaniu, przywiązuje dużo większą wagę, niż do rozmowy z córkami czy żoną. Jansson doskonale oddała cechy dzielące bohaterów, językowe różnice pomiędzy córkami, z których jedna nie dokańcza zdań, nie widząc ku temu potrzeby, i ojcem dopowiadającym i tak dalej, i tak dalej, gdy inne słowa zdają się już nie pasować. A jednak, pomimo wszelkich rozbieżności, na horyzoncie pojawia się możliwość zrozumienia. Lub chociażby rozmowy.

Słowa – mówił dalej Jonasz – te miliony słów, które napisałem dla twojej gazety, rozumiesz, co to znaczy pisać miliony słów i nigdy nie być pewnym, czy wybrało się właściwe, więc się milknie, milknie coraz bardziej i bardziej, nie, chciałem powiedzieć coraz mniej i mniej się mówi (…)

Kolejne spotkanie z prozą Jansson okazało się spektaklem wzlotów i upadków. Choć daleka jestem od zachwytów, nie żałuję lektury. A wszystko dzięki Kamiennemu polu, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. 

Moja ocena: 5,5/10



Za możliwość poznania dwóch obliczy Tove dziękuję
 

 Autorka: Tove Jansson
Tytuł: Słoneczne miasto
Data wydania: 15.02.2017
Tłumaczenie: Teresa Chłapowska, Justyna Czechowska
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 304

29 komentarzy:

  1. Tematyka "Słonecznego miasta" rzeczywiście wydaje się bardzo ciekawa. Sama pewnie z ciekawości sięgnęłabym po tą pozycję. Teraz przynajmniej wiem, że gdybym kiedyś się zdecydowała, muszę przygotować się na to, że "nic się tam nie dzieje" ;) . Jeśli chodzi o "Kamienne pole", bardzo zaintrygowałaś mnie umieszczonym cytatem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może spodziewając się czegoś takiego, ominie Cię zawód, który mnie przypadł w udziale ;) Chociaż mam nadzieję, że jednak "Słoneczne miasto" Ci się spodoba :)

      Usuń
  2. Szkoda, że się zawiodłaś, licząc, że spotkanie z autorką znowu okaże się udane. Nie lubię spokojnych książek, w których niewiele się dzieje, zwłaszcza, gdy mają potencjał, niewykorzystany.

    Okładka niezwykle intrygująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale druga powieść mi to wynagrodziła. Więc w ogólnym rozrachunku nie wyszło źle :)

      Usuń
  3. Obawiam się, że nie przeczytam ze względu na pierwszą historię. Nie lubię tematyki śmierci i przemijania, a poza tym, Ciebie nie zachwyciła ta opowieść, więc bez wyrzutów sumienia odpuszczam. Chciałabym poznać Kamienne pole, ale nie sądzę, żebym zdecydowała się na kupno książki, którą chciałabym przeczytać tylko w części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kamienne pole" było wydane już wcześniej, więc znajdziesz je bez żadnych dodatków, jeśli będziesz miała ochotę na lekturę ;)

      Usuń
    2. A to świetna informacja, w takim razie jednak jest szansa, że poznam tę historię :)

      Usuń
  4. Z chęcią poznam oba opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że jednak w głównym rozrachunku pozycja wypadała słabo, ale muszę się przyznać, że z przyjemnością poznałabym Kamienne pole i własnie dla tego zapoznałabym się ze "Słonecznym miastem". Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zachęcam :)Być może do Ciebie przemówią obie minipowieści. W każdym razie i w jednej, i w drugiej można znaleźć sporo zalet :)

      Usuń
  6. Doczekałam się, więc recenzji :)
    I co ja mam teraz myśleć? Takiego połączenia w jednym zbiorze się nie spodziewałam :o
    Dużą ochotę miałabym na "Kamienne pole", chociaż "słoneczne miasto" niezwykle mnie kusi swoją tematyką... A może mi przypadłoby do gustu? Kto wie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, ja też się nie spodziewałam :) Ale całe szczęście chociaż jedna z powieści okazała się strzałem w dziesiątkę.
      W każdym razie zachęcam Cię do przeczytania "Słonecznego miasta" - może Ciebie nie zawiedzie :)

      Usuń
  7. Szkoda, że jednak nie do końca wyszło tak, jak chciałaś i pojawił się jakiś zawód. ;/ Ja sama raczej odpuszczę, bo chyba nie za bardzo moje klimaty. ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie zachęcam, chociaż książka miała swoje mocne strony :)

      Usuń
  8. Oj, to mnie nastraszyłaś. Mam tę książkę i jestem ciekawa. Poprzednie 'dorosłe' powieści Tove sobie odpuściłam. Ta ma mi poprawić humor. No i lubię książki o samotności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam jeszcze "Córkę rzeźbiarza" i przypadła mi do gustu. Tu było trochę inaczej, choć "Kamienne pole" wypadło fantastycznie. Jestem ciekawa Twojej opinii:) W każdym razie nie zrażaj się :)

      Usuń
  9. Tove Jansonn to kolejna autorka z mojej listy wstydu - wiem, że powinnam znać jej książki, ale nie czytałam nawet Muminków ;( Pewnego dnia z pewnością to nadrobię, ale jak na razie, dzięki Tobie, wiem od czego nie zaczynać swojej przygody z tą pisarką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś rok temu wydawnictwo Marginesy wydało "Córkę rzeźbiarza", dorosłe opowiadania Tove, choć przedstawiały punkt widzenia dziecka. Były magiczne, pięknie napisane i zaskakujące - od tego mogłabyś zacząć, gdyby kiedyś książka wpadła Ci w ręce :)

      Usuń
  10. Nie znam, ale chciałam przeczytać właśnie "Słoneczne miasto". Ale może jednak zacznę od "Kamiennego pola".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż "Słoneczne miasto" mi się nie podobało, nie była to zła powieść - uważam po prostu, że autorka nie wykorzystała potencjału. Akurat pod tym kątem "Kamienne pole" lepiej się prezentuje.

      Usuń
  11. zdecydowanie podziekuje nawet pani nei znam :D a tak niska ocena nie motywuje ;p pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może następnym razem uda mi się czymś Cię zainteresować :)

      Usuń
  12. Odpowiedziałam już u siebie, więc odniosę się do wątku, którego nie będę powielać. Nie podobał Ci się motyw Joe'go, ale nie wydaje mi się niepotrzebny. Jest dopełnieniem. Linda i Joe to młodzi ludzie, którzy mieszkają w specyficznym świecie, stworzonym dla seniorów. Patrząc na tę dwójkę widzimy jak skrajnie radzą sobie z tą sytuacją. Joe podświadomie boi się przemijania, napatrzył się na staruszków i boi się dorosnąć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w recenzji zaznaczyłaś ten pomysł i właściwie się z Tobą zgadzam - to taki Piotruś Pan w miasteczku starców. Jednak nie zmienia to faktu, że jego postać mnie męczyła, zwłaszcza przez religijne konotacje. Kiedy Joe pojawiał się na "scenie", automatycznie traciłam zainteresowanie akcją, stąd też moja awersja :) Co innego z Lindą - jej postać tchnęła spokojem, była idealnie wręcz dopasowana do miasteczka.

      Usuń
  13. Szkoda, że pierwsze opowiadanie Cię nie zachwyciło, temat ma szalenie interesujący, z checia bym przeczytała. Dobrze że to drugie uratowało książkę. Tak czy siak mogłabym się skusić i przeczytać oba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zachęcam - może Ty odnajdziesz się w "Słonecznym mieście" :)

      Usuń
  14. Szkoda, że taka słaba ocena. Miałam większe nadzieję co do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, rzeczywiście, ale do lektury i tak zachęcam. Chociażby dla "Kamiennego pola":)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)