Dwa oblicza
Kiedy na stronie Wydawnictwa Marginesy zobaczyłam zapowiedź książki Tove Jansson, nie mogłam powstrzymać się przed zamówieniem jej. Być może to przez tę słoneczną okładkę – patrząc na nią nie sposób się nie uśmiechnąć. Słoneczne miasto, zbiór składający się z dwóch minipowieści, miał być dla mnie ucztą literacką. Okazał się zawodem.
Poczekalnia
dla umierających
Tytułowe Słoneczne miasto to niepublikowana dotąd w Polsce powieść,
opowiadająca o losach grupki staruszków, mieszkających w Saint Petersburgu na Florydzie.
To miejsce, w którym zawsze świeci słońce, a fryzjerów jest więcej, niż w
jakimkolwiek innym mieście na świecie – staruszki lubią przecież wyglądać
elegancko i kręcić swoje białe loki. Pensjonariusze Butler Arms niczym nie
różnią się od pozostałych mieszkańców miasteczka. Odpoczywają w błogiej
atmosferze, bujają się w swoich fotelach, czytają bądź przyglądają się palmom
(choć nie za długo – to może powodować mdłości). Jednak ten piękny pensjonat, w
sielankowym wręcz otoczeniu, przypomina poczekalnię, w której staruszki tłoczą
się w oczekiwaniu na śmierć.
Niestety Słoneczne miasto okazało się dla mnie rozczarowaniem, którego za
nic bym się nie spodziewała. Tematyka powieści wydała mi się nad wyraz
interesująca, która, w powiązaniu z literackimi umiejętnościami Tove nie mogło
zrodzić niczego złego. A jednak. Odnosiłam ciągłe wrażenie, jakby coś w tym
utworze nie grało, jakby został spisany na wyrost, sklejony nieporadnie ze
skrawków wydarzeń, które nie miały dla mnie żadnego znaczenia. To jedna z tych
powieści, w których nie dzieje się nic, choć wewnątrz, pod powierzchnią,
pulsuje cały świat – przynajmniej w założeniu. Jestem przekonana, że wiele osób
zachwyci Słonecznym miastem. Dla mnie
jednak okazało się ono historią o przemijaniu, która, pozbawiona ikry,
znaczących małych wydarzeń, zatraca swój przekaz. A był on niebanalny –
pozostawieni sobie, jakby oderwani od reszty świata staruszkowie, zdają się kimś
w rodzaju rozbitków, próbujących ratować się przed nieuchronnym kataklizmem.
Jest w tym trochę tragizmu i trochę komizmu, choć stanowczo niewystarczająco,
bym mogła cieszyć się lekturą w pełni. Jansson nie skupia się jednak wyłącznie
na leciwych mieszkańcach miasteczka, a szkoda, bo wątek czekającego na powtórne
przyjście Jezusa Joego jest niepotrzebnym zapełnianiem miejsca. Słoneczne miasto prezentowałoby się dużo
lepiej, gdyby skrócić je, skondensować wydarzenia w miasteczku lub wręcz
przeciwnie – rozciągnąć je trochę i dłużej towarzyszyć każdemu z bohaterów.
Zamiast przeskakiwania z jednego staruszka do drugiego, czytelnik mógłby skupić
się na postaciach, cierpieć lub śmiać się razem z nimi. W obecnej formie takie
współodczuwanie było dla mnie zupełnie niemożliwe.
Odpowiednie dać rzeczy słowo.
Kamienne
pole
– druga i krótsza z minipowieści – to opowieść o Jonaszu, emerytowanym
pracowniku gazety, który postanowił napisać biografię niejakiego Igreka. Szybko
dopada go niemoc twórcza, a obsesja rodzi się tuż po niej. Jonasz nieświadomie
zaczyna rozpamiętywać swoją przeszłość, życie obok żony i dwóch córek.
Po Słonecznym
mieście byłam dość sceptycznie nastawiona do drugiego utworu Jansson.
Niepotrzebnie – Kamienne pole okazało
się dokładnie tym, czego spodziewałam się po całym zbiorze. Niesamowicie
sugestywna i pięknie napisana powieść daje czytelnikowi zaskakująco dużo
bodźców, jak na tak niewielki gabarytowo utwór. Można w nim roztrząsać nie
tylko relacje ojca i córek, którzy żywią do siebie pełną urazy miłość, trudną i
naznaczoną klęską komunikacyjną. Dla mnie to przede wszystkim fantastyczna
opowieść o mocy słowa, która może obrócić się przeciwko nam. Jonasz,
emerytowany dziennikarz, piszący biografię tajemniczego Igreka, który zdaje się
tak perfekcyjny, tak nudny, że aż nierzeczywisty, odczuwa wręcz fizycznie
znacznie słów w swoim życiu. Do samego ich brzmienia, odpowiedniego użycia w
zdaniu, przywiązuje dużo większą wagę, niż do rozmowy z córkami czy żoną.
Jansson doskonale oddała cechy dzielące bohaterów, językowe różnice pomiędzy
córkami, z których jedna nie dokańcza zdań, nie widząc ku temu potrzeby, i
ojcem dopowiadającym i tak dalej, i tak
dalej, gdy inne słowa zdają się już nie pasować. A jednak, pomimo wszelkich
rozbieżności, na horyzoncie pojawia się możliwość zrozumienia. Lub chociażby
rozmowy.
Słowa
– mówił dalej Jonasz – te miliony słów, które napisałem dla twojej gazety,
rozumiesz, co to znaczy pisać miliony słów i nigdy nie być pewnym, czy wybrało
się właściwe, więc się milknie, milknie coraz bardziej i bardziej, nie,
chciałem powiedzieć coraz mniej i mniej się mówi (…)
Kolejne spotkanie z prozą Jansson okazało
się spektaklem wzlotów i upadków. Choć daleka jestem od zachwytów, nie żałuję
lektury. A wszystko dzięki Kamiennemu
polu, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Moja ocena: 5,5/10
Za możliwość poznania dwóch obliczy Tove dziękuję
Autorka: Tove Jansson
Tytuł: Słoneczne miasto
Data wydania: 15.02.2017
Tłumaczenie: Teresa Chłapowska, Justyna Czechowska
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 304
Tematyka "Słonecznego miasta" rzeczywiście wydaje się bardzo ciekawa. Sama pewnie z ciekawości sięgnęłabym po tą pozycję. Teraz przynajmniej wiem, że gdybym kiedyś się zdecydowała, muszę przygotować się na to, że "nic się tam nie dzieje" ;) . Jeśli chodzi o "Kamienne pole", bardzo zaintrygowałaś mnie umieszczonym cytatem.
OdpowiedzUsuńByć może spodziewając się czegoś takiego, ominie Cię zawód, który mnie przypadł w udziale ;) Chociaż mam nadzieję, że jednak "Słoneczne miasto" Ci się spodoba :)
UsuńSzkoda, że się zawiodłaś, licząc, że spotkanie z autorką znowu okaże się udane. Nie lubię spokojnych książek, w których niewiele się dzieje, zwłaszcza, gdy mają potencjał, niewykorzystany.
OdpowiedzUsuńOkładka niezwykle intrygująca.
Szkoda, ale druga powieść mi to wynagrodziła. Więc w ogólnym rozrachunku nie wyszło źle :)
UsuńObawiam się, że nie przeczytam ze względu na pierwszą historię. Nie lubię tematyki śmierci i przemijania, a poza tym, Ciebie nie zachwyciła ta opowieść, więc bez wyrzutów sumienia odpuszczam. Chciałabym poznać Kamienne pole, ale nie sądzę, żebym zdecydowała się na kupno książki, którą chciałabym przeczytać tylko w części.
OdpowiedzUsuń"Kamienne pole" było wydane już wcześniej, więc znajdziesz je bez żadnych dodatków, jeśli będziesz miała ochotę na lekturę ;)
UsuńA to świetna informacja, w takim razie jednak jest szansa, że poznam tę historię :)
UsuńZ chęcią poznam oba opowiadania :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam :)
UsuńSzkoda, że jednak w głównym rozrachunku pozycja wypadała słabo, ale muszę się przyznać, że z przyjemnością poznałabym Kamienne pole i własnie dla tego zapoznałabym się ze "Słonecznym miastem". Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam :)Być może do Ciebie przemówią obie minipowieści. W każdym razie i w jednej, i w drugiej można znaleźć sporo zalet :)
UsuńDoczekałam się, więc recenzji :)
OdpowiedzUsuńI co ja mam teraz myśleć? Takiego połączenia w jednym zbiorze się nie spodziewałam :o
Dużą ochotę miałabym na "Kamienne pole", chociaż "słoneczne miasto" niezwykle mnie kusi swoją tematyką... A może mi przypadłoby do gustu? Kto wie :)
Pozdrawiam :)
No widzisz, ja też się nie spodziewałam :) Ale całe szczęście chociaż jedna z powieści okazała się strzałem w dziesiątkę.
UsuńW każdym razie zachęcam Cię do przeczytania "Słonecznego miasta" - może Ciebie nie zawiedzie :)
Szkoda, że jednak nie do końca wyszło tak, jak chciałaś i pojawił się jakiś zawód. ;/ Ja sama raczej odpuszczę, bo chyba nie za bardzo moje klimaty. ;/
OdpowiedzUsuńW takim razie nie zachęcam, chociaż książka miała swoje mocne strony :)
UsuńOj, to mnie nastraszyłaś. Mam tę książkę i jestem ciekawa. Poprzednie 'dorosłe' powieści Tove sobie odpuściłam. Ta ma mi poprawić humor. No i lubię książki o samotności.
OdpowiedzUsuńJa czytałam jeszcze "Córkę rzeźbiarza" i przypadła mi do gustu. Tu było trochę inaczej, choć "Kamienne pole" wypadło fantastycznie. Jestem ciekawa Twojej opinii:) W każdym razie nie zrażaj się :)
UsuńTove Jansonn to kolejna autorka z mojej listy wstydu - wiem, że powinnam znać jej książki, ale nie czytałam nawet Muminków ;( Pewnego dnia z pewnością to nadrobię, ale jak na razie, dzięki Tobie, wiem od czego nie zaczynać swojej przygody z tą pisarką :)
OdpowiedzUsuńJakiś rok temu wydawnictwo Marginesy wydało "Córkę rzeźbiarza", dorosłe opowiadania Tove, choć przedstawiały punkt widzenia dziecka. Były magiczne, pięknie napisane i zaskakujące - od tego mogłabyś zacząć, gdyby kiedyś książka wpadła Ci w ręce :)
UsuńNie znam, ale chciałam przeczytać właśnie "Słoneczne miasto". Ale może jednak zacznę od "Kamiennego pola".
OdpowiedzUsuńChociaż "Słoneczne miasto" mi się nie podobało, nie była to zła powieść - uważam po prostu, że autorka nie wykorzystała potencjału. Akurat pod tym kątem "Kamienne pole" lepiej się prezentuje.
Usuńzdecydowanie podziekuje nawet pani nei znam :D a tak niska ocena nie motywuje ;p pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoże następnym razem uda mi się czymś Cię zainteresować :)
UsuńOdpowiedziałam już u siebie, więc odniosę się do wątku, którego nie będę powielać. Nie podobał Ci się motyw Joe'go, ale nie wydaje mi się niepotrzebny. Jest dopełnieniem. Linda i Joe to młodzi ludzie, którzy mieszkają w specyficznym świecie, stworzonym dla seniorów. Patrząc na tę dwójkę widzimy jak skrajnie radzą sobie z tą sytuacją. Joe podświadomie boi się przemijania, napatrzył się na staruszków i boi się dorosnąć...
OdpowiedzUsuńTak, w recenzji zaznaczyłaś ten pomysł i właściwie się z Tobą zgadzam - to taki Piotruś Pan w miasteczku starców. Jednak nie zmienia to faktu, że jego postać mnie męczyła, zwłaszcza przez religijne konotacje. Kiedy Joe pojawiał się na "scenie", automatycznie traciłam zainteresowanie akcją, stąd też moja awersja :) Co innego z Lindą - jej postać tchnęła spokojem, była idealnie wręcz dopasowana do miasteczka.
UsuńSzkoda, że pierwsze opowiadanie Cię nie zachwyciło, temat ma szalenie interesujący, z checia bym przeczytała. Dobrze że to drugie uratowało książkę. Tak czy siak mogłabym się skusić i przeczytać oba.
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam - może Ty odnajdziesz się w "Słonecznym mieście" :)
UsuńSzkoda, że taka słaba ocena. Miałam większe nadzieję co do tej książki.
OdpowiedzUsuńSzkoda, rzeczywiście, ale do lektury i tak zachęcam. Chociażby dla "Kamiennego pola":)
Usuń