sobota, 16 grudnia 2017

Kiedy nie wiesz, co napisać


Biała karta w wordowskim pliku, całkowicie pusta. I jedynie migającym co chwila kursor przypomina, że powinnam coś napisać. Tylko co, skoro już od jakiegoś czasu niemoc „twórcza” trzyma mnie za gardło? Może tekst o tym, co robić, gdy pisanie staje się trudniejsze, niż przebiegnięcie maratonu?




Trzeba zacząć od początku, pisać aż do samego końca i dopiero wtedy przestać


Łatwo powiedzieć. A co wtedy, gdy nawet nie zaczynasz, bo wszystko naokoło wydaje Ci się ważniejsze od napisania recenzji, felietonu, czegokolwiek? Koty na Facebooku stają się jeszcze śmieszniejsze i bardziej urocze, niż zwykle. Nagle znajdujesz czas, by odwiedzić wszystkie blogi i napisać kilka niegłupich komentarzy. Zauważasz, że w mieszkaniu jest brudno i nawet chce Ci się sprzątać, Twoje zachowanie Cię przeraża, ale i tak chwytasz za odkurzacz. Co robić, gdy pisanie zrównujesz nagle z uczeniem się do sesji? Wtedy i tak trzeba zacząć, zacisnąć pośladki, mądrze zmarszczyć brwi (wiadomo, że z inteligentną miną łatwiej się pracuje) i napisać zdanie. Możesz się w nim przedstawić, stwierdzić, że właśnie rozpaczliwie unikasz sprzątania mieszkania, albo spisać najbardziej absurdalną myśl, jaka właśnie przyszła Ci do głowy. Bariera nie puściła? Pisz dalej, choćby później trzeba było skasować te pierdoły, bo wstyd przyznać się do nich nie tylko przed sobą, ale nawet przed tą wordowską kartką, która powoli zapełnia się zadziwiająco abstrakcyjnymi tekstami.


Pisz zgodnie z planem a nie wedle nastroju


Ale ja dzisiaj nie mam ochoty pisać! Brak mi weny, mam strasznie mało czasu, tyle pracy przede mną. Boli mnie głowa! Wszystko to brzmi jak tania wymówka, choć niejednokrotnie rzeczywiście mamy mało czasu – praca, dom, obiad, zabawa z kotem (a spróbuj się tylko nie pobawić, nędzny człowieku), zakupy, siłownia, spacer, spotkanie ze znajomymi, wizyta u rodziców. Ale moment, moment, przecież Ty nie piszesz powieści, dysertacji, nawet eseju. Piszesz recenzję albo krótki felieton, zestawienie czy inne TOP 5. Ile czasu Ci to zajmuje? Dwie godziny, trzy? Więc chwytaj kalendarz – ścienny, w komputerze, telefonie, jaki tylko chcesz – i zaznaczaj: w środę usiądę z dupą przed komputerem i napiszę to, co mam napisać. Nie będę tego przeciągać, nie będę odkładać na następny tydzień, bo… Żadnych „bo”, żadnych „ale”. Plan to świętość, której trzeba się trzymać – spróbuj tego w pracy, a zobaczysz, że dużo rzadziej będziesz sprawdzać maila i fejsa.


Pisarz nie musi pisać. Musi sobie wyobrażać, że m u s i.


Wiem, nie jesteś pisarzem, ale ta zasada idealnie do Ciebie pasuje. Bo Ty nie musisz pisać, prawda? Chcesz to robić. Więc skąd to marudzenie, kiedy w głowie pustka, że aż świerszcze wygrywają melodie? Bo tak naprawdę czujesz, że, tak jak Cioranowi, amputowano Ci słowa, wycięto z Ciebie coś, po czym odczuwasz tylko fantomowe bóle. Może nie tworzysz powieści, poezji, wielkich dzieł zmieniających ludzkie życia, ale tworzysz. I kropka. Do tego potrzebujesz myśli (wyobraź sobie, że lampka zapala Ci się nad głową – zobaczysz, że to pomoże), wygody, silnej woli (odłącz Internet!) i to wszystko. Bo tak naprawdę najważniejsze już w Tobie tkwi – to poczucie, że musisz. Nie dlatego, że wydawnictwo naciska, że od tygodniu na blogu nic się nie dzieje, że ludzie zaczynają o Tobie zapominać, albo myślą, że nie żyjesz. Nie – Ty po prostu musisz, bo coś Cię ciśnie w piersi, kiedy nie słyszysz miarowego uderzania palców o klawiaturę. Jeśli kiedyś nie poczujesz tego ucisku po tygodniu, miesiącu czy dwóch nic nierobienia, potraktuj to jako znak, że coś w Tobie umarło.

I wiesz co? Teraz mogę Cię zapewnić, że takie nieprzemyślane pisanie pomaga. Ja właśnie skończyłam jeden tekst – nieidealny, zupełnie niepodobny do tego, co zwykle robię, ale mój. Teraz myślę nad następnym. Może przypomnę sobie, jak wygląda krytyka literacka z prawdziwego zdarzenia? Zobaczymy. Ale przynajmniej teraz mi się chce.

20 komentarzy:

  1. Bardzo fajny post. Mi na niemoc twórczą pomaga zupełną ciszą wieczorny klimat, kocyk i kubek gorącej herbaty.Zawsze piszę wieczorem, kiedy cały dom już śpi.:)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobał :). Cisza rzeczywiście bardzo pomaga. Kiedyś mogłam pisać w hałasie, teraz też potrzebuję ciszy.

      Usuń
  2. Przyjemnie czytało mi się ten post. Też czasem czuję taką niemoc, ale jednocześnie czuję, że po prostu muszę i chcę coś napisać. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ostatnio ciągle czuję niemoc☺ ale szczerze, nie zmuszam się, bo nie mam aż takiego parcia na klawiaturę. Nie gonią mnie terminy na szczęście, bo wtedy miałabym bola😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty mówisz, Gosiu! Nie tak rzadko przecież pojawiają się u Ciebie posty :). Mnie takie zmuszanie się pomaga - pisanie systematyzuje moje myślenie. Dlatego siadam i staram się, by myśli się pojawiały. Jeśli tego nie ma, gdzieś w środku mnie ciśnie :).

      Usuń
  4. Ja jak nie mam ochoty, to nie piszę, bo blog ma byc dla mnie rozrywką. I tego się trzymam. Ale czasem rozglądam się wokół za tematem i zawsze coś się znajdzie: film, program, albo myśl w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie również blog jest rozrywką, więc rozumiem Twoje podejście. Nie zarabiam na nim przecież. Jednak źle się czuję, gdy długo czegoś nie napiszę. Tak jak wspominałam wyżej - pisanie systematyzuje moje myśli :).

      Usuń
  5. Jak trafiłaś z tym postem!;) Mnie niemoc ogarnęła, i dlatego do końca roku nie napiszę już nic. U Ciebie jest inne "muszę" z tego co rozumiem, takie wewnętrzne, u mnie póki co było takie "muszę bo się zobowiązałam". Terminy nie zawalone co prawda, ale mało czego nienawidzę równie mocno jak słowa "muszę". Teraz chciałabym mówić sobie "chcę o tej książce napisać". Dlatego parę spraw chcę sobie przemyśleć. A Tobie życzę powrotu weny i radości z pisania, ale widzę, że już się przełamałaś, bo piszesz, że tekst kolejny powstał:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty też jesteś ofiarą niemocy? Oj Dorotko, oby szybko przeszło :). Tak, to wewnętrzne "muszę" często mnie męczy, kiedy siedzę na tyłku i nic nie robię. A wiem, że powinnam. Ale Twoje muszę też znam. Dlatego staram się brać na siebie tyle, ile mogę, nie więcej - by wywiązywać się z tego, co obiecałam. Mam nadzieję, że wszystko sobie poukładasz i nie będzie żadnego "muszę" tylko "chcę", albo "muszę, bo pęknę, mam tyle myśli w głowie" :)
      I tak, kolejne idą same. Postanowiłam sobie, że zacznę wysyłać teksty do czasopism - trzymaj kciuki, żeby się udało :).

      Usuń
    2. To trzymam kciuki bardzo mocno :)

      Usuń
  6. U mnie do tej pory było zupełnie odwrotnie. MUSIAŁAM pisać codziennie. Weszło mi to tak bardzo w nawyk, że w przypadku gdy nie miałam na to kompletnie czasu, to zupełnie nie umiałam się w tym odnaleźć. Dlatego miałam tekst w zapasie do publikacji, żeby mieć co wrzucić na bloga. A teraz staram się nie podporządkowywać życia nałogowi blogowania i dobrze mi z tym. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, coś w tym jest, że podporządkowanie przymusowi - jeśli nie ma się możliwości pisania, chociażby z przyczyn losowych - musi być niezwykle męczące. Bukowski tak miał, musiał pisać, cokolwiek, inaczej był chory. Cieszę się, że w ostatecznym rozrachunku jesteś zadowolona z tego, jak wygląda Twój harmonogram zajęć ;).

      Usuń
  7. Ja miałam takie blokady jakiś czas temu, kiedy na blogach i różnych stronach pojawiła się fala tekstów "jak pisać, żeby przyciągnąć czytelników" i kiedy zaczęłam myśleć, że muszę jakoś inaczej, atrakcyjniej, ciekawiej, żeby się wybić. Paraliżująco działała na mnie myśl, że ktoś to ocenia, że komuś się nie spodoba, że coś tam sobie pomyśli. Potem trochę wyluzowałam. Dlatego wydaje mi się, że podstawa to jednak pisać dla siebie, dla własnej przyjemności, z tej wewnętrznej potrzeby, o której piszesz w ostatnim akapicie. Bo jednak własna radość blogowania jest najważniejsza. Z całym szacunkiem oczywiście dla czytelników ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie dlatego nie czytam tekstów "jak pisać, żeby przyciągnąć czytelników" - to potrafi zniechęcić i sprawić, że człowiek czuje się źle z samym sobą i, co gorsza, ze swoimi umiejętnościami. Wiesz, co myślę na temat Twojego bloga, nie widzę żadnego powodu, abyś miała pisać atrakcyjniej. Tak jest idealnie. Więc niech sobie piszą, jak zyskać więcej followersów: to nie jest najważniejsze.
      Ciekawe jest to, co piszesz o paraliżu związanym z odbiorem Twoich tekstów. To z jednej strony zrozumiałe, a z drugiej dziwne - przecież publikujesz w Internecie; każdy, kto tylko chce, może to przeczytać. Wychodzi więc na to, że kiedy chcesz pisać, naprawdę musisz mieć twarde pośladki, by nie dać się zjeść... no właśnie, swoim własnym lękom. I skupić się na "radości blogowania" :).

      Usuń
    2. Prawda. Nigdy nie jest tak, że wszystkim się dogodzi, zawsze znajdzie się ktoś, komu się nie będzie podobało, a lawirowanie między oczekiwaniami różnych ludzi może doprowadzić tylko do zaburzeń ;). Więc grunt to pisać po swojemu. I wtedy można cieszyć się, że ktoś Cię lubi takim, jakim jesteś naprawdę. Dzięki za miłe słowa!

      Usuń
  8. Ładnie powiedziane (napisane) :) Bardzo przyjemnie czytało mi się ten tekst i zgadzam się zwłaszcza z końcówką. Sama często miewam takie poczucie, że muszę pisać, chociaż nie mam wyznaczonych jakichś terminów. Nie chce mi się, naprawdę mi się nie chce, ale jakoś nie mogę sobie odpuścić. Ale jak już się zacznie pisanie i wejdzie w rytm, to trudno przestać. Dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dobrze Ci się czytało - mnie pisało się świetnie, więc na to właśnie liczyłam ;). O widzisz, czyli jednak jest coś takiego jak uzależnienie od pisania ;). Czasami potrafi wymęczyć, ale jest tego warte :). Tobie życzę tego samego - obyś nigdy nie musiała patrzeć na pustą kartkę, która jakoś nie chce się zapełnić :).

      Usuń
  9. Takiego tekstu było mi trzeba na przełamanie własnej twórczej niemocy - super się czytało! :-)
    Pozdrowienia noworoczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo :). I mam nadzieję, że zwalczysz twórczą niemoc. Bo chętnie bym wróciła do w miarę regularnego czytania Twoich postów ;).

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)