niedziela, 10 grudnia 2017

"Incognito" Tibor Noé Kiss - recenzja



Odważny coming out, przeciętny debiut


Do tej pory Węgrzy nie pisali o transseksualizmie. Przez to Incognito Tibora Noé Kiss jest nie tylko odważnym wyjściem z szafy, gestem niezwykle osobistym, ale także wprowadzeniem tego tematu do dyskursu literackiego. Szkoda tylko, że tak śmiałe wyznanie jest jedynie niezłym debiutem.



Incognito to powieść bolesna – czytelnik przypatruje się powolnej operacji, jaką bohater/ka przeprowadza na sobie, żywym organizmie, niezdecydowanym na przynależność do jakiejkolwiek płci. Poczucie obcości z jednej strony potęguje własne ciało, niejako dokonujące aktu zdrady, z drugiej zaś spowodowane jest nieumiejętnością odnalezienia się w sferze publicznej. Bohater/ka często swoje ciało, gesty, zachowanie postrzega przez pryzmat spojrzeń przypadkowych przechodniów, kelnera czy osób spotkanych w barze. Choć Kiss nie nadużywa tego zabiegu, czytelnik z łatwością odczuwa dyskomfort, z jakim musi radzić sobie Tibor/ Noémi, ale także ciągłą niemożność zdefiniowania siebie. Bo o definicję, nadanie sobie właściwego imienia, przede wszystkim chodzi.

Stoję w milczeniu, w kręgu światła, na miękkim dywanie, kolano wwiercam w bok fotela, mamroczę moje nieprawdziwe imiona. Nie potrafię się przedstawić, choć tak bardzo, tak bardzo tego pragnę.

Nadanie sobie imienia, a właściwie dopasowanie do niego osobowości, tak ważne dla bohatera/ki, jest jedynie jednym z wielu celów niemożliwych do osiągnięcia. Lecz najbardziej z nich wszystkich symbolicznym, istotnym o tyle, że bez niego trudno jest dokonać transgresji. Jednak przejście ze stanu niepewności do pogodzenia się z własną dwoistością nie nadchodzi. Incognito nie jest bowiem powieścią o samej przemianie, lecz o uwięzieniu, niemożności wyrwania się cielesnym ograniczeniom. Przez to staje się historią o opresyjności płci, choć można w niej znaleźć także nadzieję, zapowiedź zmiany. Otwarcie kolejnych drzwi.

Opowieść Tibora/ Noémi porusza wiele strun, potrafi wzruszyć, ale przede wszystkim zmusić do zrozumienia istoty skłóconej nie tylko ze skostniałym społeczeństwem, ale przede wszystkim z samą sobą. Niestety styl Kiss nie nadąża za przekazem, drażni i męczy przez nadużywane powtórzenia czy rwane frazy. Choć rozumiem, że tego typu narracja miała na celu ukazanie chwiejności osobowości bohatera/ki, nagminność tych zabiegów odwraca uwagę od samego problemu i zmusza czytelnika do skupienia się na słowie. Słowie, które często niewiele wnosi, staje się jedynie fasadą, zapychaczem. Irytuje to przede wszystkim ze względu na fakt, że autorka ma wystarczające umiejętności, by budować swoją powieść na pięknych i niepokojących frazach, przemyślanych grach słownych. Zamiast tego ucieka w przeciętność. Szkoda, wielka szkoda, bo Incognito miało podstawy do tego, by być powieścią nietuzinkową. 

Moja ocena: 6 (z minusem)

Za możliwość poznania pierwszej węgierskiej powieści transgenderowej, dziękuję

Autorka: Tibor Noé Kiss
Tytuł: Incognito
Data wydania: listopad 2017
Tłumaczenie: Daniel Warmuz
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Liczba stron: 172

21 komentarzy:

  1. Myślę, że za jakiś czas dam szansę tej książce. Coś mnie w niej intryguje. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, zupełnie Ci się nie dziwię. Temat jest niezwykle interesujący :).

      Usuń
  2. Mnie bardzo zainteresowała fabuła tej książki.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zachęcam do lektury - może Ciebie autorka przekona jeszcze bardziej, niż mnie :).

      Usuń
  3. Przez chwilę zatrzymałam się nad wpisaniem komentarza i spróbowałam postawić się na miejscu głównej postaci - nie jestem w stanie sobie jednak wyobrazić, jak trudno musi być tak uwięzionym, nie móc się określić w tak podstawowy sposób. Szkoda, że tak jak piszesz, styl autorki momentami drażnił. Mimo wszystko coś mi mówi, że ze względu na tematykę nie żałujesz lektury;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Ci bardzo dobrze mówi, bo lektury w żadnym razie nie żałuję. Szkoda tylko, że autorka nie zachwyciła stylem, ale nie zmienia to faktu, że jest to powieść, która bardzo dobrze dociera do mojej wrażliwości. Myślę, że i Ty mogłabyś ją przeczytać, skoro już po krótkiej recenzji próbowałaś postawić się na miejscu bohatera/ki.

      Usuń
  4. Kwestia transseksualizmu była, jest i zawsze będzie dla mnie totalnie niezrozumiała. Nie pojmuje, że można sobie coś takiego wykreować głowę, żeby zmienić własną płeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w tej książce nikt płci nie zmienia własnie. I tu już na tym etapie dochodzi do nieporozumienia. Ludzie wyrzekają się poznawczości na rzecz z góry upatrzonej pozycji. To po cóż ksiażki w taki razie czytać? :p

      Usuń
    2. Ciacho, oprócz tego, co dobrze wypunktował/a Unknown (bo w tej powieści rzeczywiście nikt płci nie zmienia, a problem dotyczy nieumiejętności określenia przynależności do płci), to Twój komentarz dziwi mnie także na innym poziomie. Domyślam się, że nie pojmujesz transseksualizmu, ja też mam z tym problem bo to mnie po prostu nie dotyczy więc nie mam żadnej możliwości tego pojąć. Pozostaje empatia. Jednak kreacja nie ma tu zupełnie nic do rzeczy. Transseksualizm jest zaburzeniem tożsamości. I chociaż ludzie lubią wyobrażać sobie wiele rzeczy, to nikt nie zmienia płci, bo taką potrzebę sobie wykreował.

      Usuń
    3. Ciacho, pozwolę sobie, bo jestem osobą transpłciową, wtrącić się do dyskusji. Zmiana płci nie jest rzeczą, którą kreujemy sobie w głowie. Jak napisała Olga, transseksualizm to zaburzenie tożsamości. Polega na tym, że w człowieku rozwija się ciało przynależne do jednej płci, a umysł przynależny do drugiej. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego - są pewne teorie, ale żadna nie została potwierdzona, a dotyczą one wpływu hormonów na mózg, uwarunkowań społecznych jak i paru innych rzeczy. Jednak z żadną z tych rzeczy nie da się walczyć, zatem nie jest to kwestia kreacji w głowie, a raczej charakterystycznego, rzadkiego rozwoju psychiki. W związku z tym występuje pewne "niedopasowanie" ciała do psychiki i wynikający z konkretnego ciała sposób bycia postrzeganym przez społeczeństwo (urodziła się biologiczna dziewczynka -> traktujemy to dziecko jak dziewczynkę), co powoduje różne problemy, bo każdy chce funkcjonować tak, jak każe jego psychika - Ty też nie chciałbyś być traktowany jako kobieta i ja także nie chcę. Ponadto z transseksualizmem są związane też inne problemy, w gruncie rzeczy objawy - dość częstym jest autentyczna nienawiść do własnego ciała. Jako że umysł jest elementem nadrzędnym człowieka, świat funkcjonuje tak, aby dostosować ciało (i bycie postrzeganym odpowiednio przez społeczeństwo) do psychiki, a nie odwrotnie, choć i tego próbowano - ze skutkiem znacznie gorszym niż pozostawienie transseksualizmu samemu sobie. Dzięki temu, że nie da się transseksualizmu zmienić terapią u psychologa czy jakimikolwiek lekami, wysnuto wniosek polegający na tym, że jedyne, co można zrobić, to umożliwić nam zmianę ciała i funkcjonowanie społeczne zgodne z płcią psychiczną. Wracając jednak do Twojego komentarza - transseksualizm to zaburzenie, takie samo jak każde inne, tyle tylko, że dotyczy psychiki i nie jest znany czynnik sprawczy oraz nie ma żadnych zmian chemicznych czy biologicznych, które można by wykryć.

      Usuń
    4. Unknow, Olga - fakt, tym razem coś mi zaszfankowało czytanie ze zrozumieniem
      Ytr - bardzo fajnie mi to zostało przez Ciebie przybliżone. I jednocześnie zrobiło głupio, bo moja wypowiedź tak jak sobie teraz przeczytałem wygląda jakby nieco niestosownie, ale ja bynajmniej nie miałem na myśli, że nie akceptuję czy neguję taki stan rzeczy. Po prostu jest to dla mnie niezrozumiałe. Ale podejrzewam, że wszystko, co się dzieje człowiekowi w głowie, a nie dzieje się mi, jest dla mnie niezrozumiałe. To samo można powiedzieć z halucynacjami czy innego typu zaburzeniami. Pisząc 'kreacja' chyba skierowałem tor na błędne szyny, bo miałem na myśli nie stworzenie samemu sobie, tylko stworzenie się po prostu w głowie takiego stanu, zaburzenia.

      Usuń
    5. No i bardzo się cieszę, że mamy wszystko wyjaśnione. Tak się spodziewałam, że odpowiedni członek blogosfery wkroczy tu do akcji ;).

      Usuń
    6. Ciacho, w takim razie cieszę się, że udało mi się to dobrze wyjaśnić i że się dogadaliśmy :).
      Haha, odpowiedni członek blogosfery, jaki fantastyczny status już zyskałem :D.

      Usuń
  5. Jak rozumiem, autor jest transseksualistą i pisze o sobie? Temat ciekawy, ale drażniłyby mnie powtórzenia i urywane zdania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, autorka opisuje swoje zaburzenia tożsamości - z biologicznego punktu widzenia jest mężczyzną. Dopiero po jakimś czasie od premiery "Incognito" udało jej się określić przynależność płciową.
      Rozumiem to doskonale, mnie to wybijało z rytmu. Choć sama problematyka mocno mnie interesuje, forma okazała się daleka od perfekcji, której oczekiwałam.

      Usuń
  6. Cóż mogę napisać? Nie wiem, jak źle musiałabyś ocenić książkę o transpłciowości, abym zrezygnował z jej czytania, zatem będę czytał ;). Pewnie sobie nawet kupię, bo wiadomo, temat to mój konik ;). Choć zarazem ogromnie mi szkoda, że autorowi/autorce nie udało się zachować odpowiedniego stylu, aczkolwiek, przynajmniej w przypadku książek o transpłciowości wolę chyba mieć ciekawsze przesłanie/lepsza opowieść kosztem stylu niż odwrotnie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, chciałam napisać pod recenzją wielkimi literami, że to książka dla Ciebie, ale przecież sam to wiesz :P. Chociaż to innego rodzaju przemiana, niż Twoja, myślę, że możesz odnaleźć się w sytuacji bohatera/ki. Jest w tym sporo lęku, niezdecydowania, próby wyjścia poza ograniczenia społeczne, by odnaleźć siebie - bez opisu, po prostu zwykłe "ja". Spodoba Ci się ;).

      Usuń
  7. Nawet jeśli powieść nie jest arcydziełem, to jako pierwsza tego typu na Węgrzech z pewnością ma szansę wywołać dyskusję no i otwiera jakiś nowy szlak dla przyszłych pisarzy. Takie rzeczy przechodzą do historii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to dodaje smaczku tej książce. Szkoda, że nie jest to bardzo dopracowany literacko debiut, ale nie da się zaprzeczyć, że temat jest na tyle mocny, że broni się sam.

      Usuń
  8. Mnie język powieści nie raził, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej podkreślał zagubienie i wątpliwości, lęk bohatera/tki. Bardzo mnie ta książka poruszyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się w takim razie, że język nie stanął Ci na przeszkodzie w poznaniu tej historii. Trochę też zazdroszczę, bo jednak moja tolerancja na powtórzenia i urywane frazy jest niewielka. Lubię to tylko czasem, a tutaj początkowo widziałam w tym sens, jednak tak duże zagęszczenie szybko zaczęło mnie denerwować.
      Znasz jeszcze jakieś powieści o podobnej tematyce? Nie ukrywam, że chciałabym skonfrontować te sposoby mówienia o obcości we własnym ciele.

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)