Kronika zapowiedzianej śmierci
W zeszłym roku Dygot Jakuba Małeckiego zachwycił czytelników. Ballada o dwóch rodzinach dotkniętych klątwą, wywołała niemały zachwyt w blogosferze i nie tylko. Tym razem autor postanowił nieco zabawić się formą, dzieląc losy swoich bohaterów na tytułowe ślady, tropy mające zaprowadzić nas do sedna historii.
Tadeusz, Bożena, Ludwik, Eustaszek zwany
przez dziadka Pawełkiem – to tylko kilka postaci, ułamek historii, którą snuje
Małecki. A jest to opowieść o śmierci, chorobie, zdradach, lęku, wojnie…innymi
słowy o wszystkim, co ludzkie. Niektórzy jednak widzą i czują więcej, niż inni.
Opierają się prozie życia i jedną, a nawet dwiema nogami stoją po stronie pełni
wiedzy, którą często nazywamy szaleństwem. Tak jest chociażby ze starym
Chwaściorem, który zdaje się żyć i umierać więcej niż raz.
Czy
świat umrze trochę/ kiedy ja umrę – pyta Halina
Poświatowska w jednym ze swoich wierszy. To właśnie ten fragment przyszedł mi
do głowy podczas lektury Śladów.
Małecki zdaje się bowiem rozciągać tę myśl do granic możliwości, mówiąc wręcz o
końcu świata, następującym z chwilą śmierci człowieka. I, analogicznie, o jego
początku z chwilą narodzin. Taką właśnie zgrabną klamrą autor scalił swoją
powieść, jednocześnie zmuszając czytelnika do rozpatrzenia pojęcia ‘świat’, w
dwóch kategoriach. To pędząca, pulsująca i oddychająca masa ciał, żyjąca i
umierająca na Ziemi. Jednak świat to także człowiek jako jednostka, jego losy,
nieszczęścia i drobne radości. Małecki ukazuje zaś, że utrata tego świata, może
być dużo boleśniejsza od biblijnej apokalipsy.
To co w Śladach porusza najsilniej, jest jednocześnie najbardziej
prozaiczne. Śmierć męża po latach wspólnego życia, paraliż ukochanego, który z
człowieka cieszącego się pełnią życia staje się wyłącznie ciałem, pozbawioną
właściwości powłoką, stagnacja, dni i lata mijające obok, jakby przydarzyły się
komuś innemu. Ludzkie tragedie, tak zwyczajne i częste, dzięki umiejętnościom
Małeckiego, z tematów rodem z telewizyjnych wiadomości lub sąsiedzkich
ploteczek, stają się swojego rodzaju kroniką pojedynczych końców świata. I, co
ważne, dotykają do głębi pomimo naszego statusu obserwatorów. Trudno przejść
obojętnie wobec tych historii, choć autor nie mówi nam niczego odkrywczego –
rodzimy się, żyjemy i umieramy, a los zadziwiająco często każe nam dźwigać
ciężar, którego nie da się nieść w pojedynkę.
A jednak bohaterowie Śladów dużo częściej muszą borykać się z trudami codzienności bez
pomocy drugiego człowieka, który jest nieobecny lub po prostu obojętny.
Samotność aż krzyczy z kart powieści, choć nikt tam nie dopomina się o uwagę,
nikt nie prosi o więcej, niż tylko odrobina wytchnienia. I, co znamienne, nikt
go nie otrzymuje. Najpiękniej ukazuje to historia Świętej Eugenii, która, po
utracie męża i syna, zbiera z drogi na której zginęli truchła zwierząt i
zakopuje je w swoim ogródku. Kiedy wspomina lata młodości, myśli sobie, że życie to jednak głupi żart. Żart, z którym na samym
końcu zostajemy zupełnie sami.
Jednak coś w prozie Małeckiego zgrzyta,
jak drobinki piasku, które dostały się do dobrze funkcjonującego mechanizmu.
Trochę w tym winy owej zabobonności, która w Dygocie grała istotną rolę, tu zaś sprowadzona została jedynie do
posmaku. W Śladach ledwie zaznaczono
obecność tego co niesamowite, a jednocześnie przerażające – smoków
mieszkających w wydmach i ludzi, którzy zdają się przenikać wzrokiem cienką
barierę dzielącą życie i śmierć. Również sama fragmentaryczność losów, ich
mozaikowość, w pewnym momencie zaczyna być nużąca. Oczywiście ten zabieg jest
całkowicie zrozumiały w kategoriach artystycznego zamysłu autora. Co więcej –
trudno w tego typu formie uniknąć jednej lub dwóch gorszych historii, które
zdają się wciśnięte w całość na siłę. Małecki poradził sobie z tym zadaniem
naprawdę dobrze, choć nie ukrywam, że liczyłam na odrobinę bardziej
spektakularne zakończenie.
Mankamenty odłóżmy jednak na bok – Małecki
znowu pokazał, że stać go na powieść nie tylko przejmującą, ale także sprawnie
napisaną. Zostawmy więc Dygot,
cieszmy się Śladami i czekajmy dalej.
Jestem bowiem przekonana, że Pan Jakub swoje opus magnum ma jeszcze przed sobą.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przyjrzenia się wszystkim śladom, dziękuję
Na stronie Empiku możecie zaś zamówić tytuł w przedsprzedaży :)
Autor: Jakub Małecki
Data wydania: 28.09.2016
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 304
Data wydania: 28.09.2016
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 304
Nie miałam przyjemności czytać jeszcze niczego z pod pióra tego autora, ale po twojej recenzji wiem, że muszę to jak najszybciej zmienić. Zacznę od jego pierwszej książki, tą zostawię na później :)
OdpowiedzUsuńW takim razie "Dygot" będzie odpowiednią książką, by zacząć przygodę z jego twórczością. Czytałam jeszcze "Dżozefa", ale mnie nie zachwycił. Z pewnością jednak będę wypatrywać książek Małeckiego, bo to autor, nad którym warto się pochylić :)
UsuńNapisać o tym, że rodzimy się, żyjemy i umieramy w taki sposób, że dalas 7/10 - już wiem, że chce tę książkę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńA widzisz, jednak można ;) "Ślady" są ciut gorsze niż "Dygot" (subiektywnie rzecz ujmując), ale zachęcam do przeczytania - warto :)
UsuńDawno nie czekałem na żadną książkę tak, jak na "Ślady" właśnie. Po fragmencie, który został upubliczniony kilka dni temu na Facebooku autora jestem oczarowany. Po Twojej recenzji jeszcze bardziej nie mogę się doczekać na premierę. Małecki jest genialnym pisarzem i potwierdził to na kartach wspomnianego "Dygotu", czy bardzo niedocenionego "Odwrotniaka". Poza tymi dwiema pozycjami miałem jeszcze okazję przeczytać "Dżozefa", który jednak nie porwał mnie tak bardzo, jak pozostałe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://kackiller.blogspot.com
Kiedy tylko dostałam informację od wydawnictwa, że mogę przeczytać "Ślady" na prawie miesiąc przed premierą, dostałam palpitacji serca. Po "Dygocie" Małecki zyskał sporo w moich oczach. Znam jeszcze wspomnianego przez Ciebie "Dżozefa", ale to nie było to. "Odwrotniak" jeszcze przede mną, choć opinie czytałam mieszane i sama nie wiem, czego się spodziewać.
UsuńA "Ślady"? Może ciut gorsze niż "Dygot", ale z pewnością warte uwagi. Zresztą niebawem przekonasz się sam :)
Pozdrawiam również.
Czytałam "Dygot", przeczytam "Ślady". Zaintrygowałaś mnie twierdzeniem o opus magnum jeszcze przed autorem, to znaczy, że warto śledzić jego pisarstwo. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTak coś mi się wydaje, że Małecki jeszcze wszystkiego nam nie pokazał. A ja z pewnością będę śledzić dalsze losy jego kariery :)
UsuńPozdrawiam również, Joanno :)
Dygot uwielbiam, dlatego po Ślady z pewnością sięgnę. Małecki urzekł mnie swoim stylem, sposobem poprowadzenia akcji oraz aurą tajemniczości, jaką nadał swojej powieści. Jest to chyba przeze mnie najbardziej wyczekiwana, obok "Króla" Twardocha, polska premiera tej jesieni. Już się nie mogę doczekać lektury :)
OdpowiedzUsuńNo to w takim razie czekam na Twoją opinię, zwłaszcza jeśli "Dygot" tak Cię zauroczył :) A na "Króla" Twardocha też czekam, chociaż do nadrobienia mam jeszcze "Drach" :)
Usuń"Dracha" gorąco Ci polecam - świetna powieść :) Choć mimo wszystko Morfina podobała mi się odrobinę bardziej...
UsuńNie czytałam jeszcze książek tego pisarza i widzę jak wiele mnie ominęło... Muszę jak najszybciej się zabrać za jego twórczość ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
W takim razie, nie mówiąc wiele, mocno zachęcam do lektury :) Od "Dygotu" można zacząć, a "Ślady" zjeść na dokładkę ;)
UsuńPozdrawiam
Autora znam tylko z nazwiska niestety i zupełnie nie wiedziałbym czego się po nim spodziewać. U Ciebie czytam pierwszą recenzję jego książki, ale podoba mi się to, co mogę w tej książce dostać. Ledwo zaznaczona niesamowitość? :) Ja lubię ledwo zaznaczone, ale domyślam się, że tutaj może co nieco zgrzytać, jednak chętnie, chętnie bym sobie poczytał :)
OdpowiedzUsuńOj, to poczytaj sobie Małeckiego, poczytaj, bo facet potrafi czasem jednym prostym zdaniem położyć człowieka na łopatki. Jego "Dygot" zrobił na mnie wielkie wrażenie i tam tej niesamowitości (a właściwie magicznej siły słowa) było więcej. Stąd też mój lekki zawód, że w "Śladach" jest to tylko ledwo wyczuwalne. Ale polecam, bo to naprawdę porządna literatura :)
UsuńMasz rację, każda z takich tragedii jest niejako końcem świata i przyznaję, że chciałabym wtopić się w świat kroniki, którą przygotował pan Małecki. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMiłko, w takim razie dodatkowo polecać nie będę - najlepiej zajrzeć do "Śladów" Małeckiego i zbierać tropy, które autor nam zostawił :)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Brzmi bardzo zacnie, choć z bólem serca muszę przyznać, że Dygotu nie czytałam, choć pamiętam zachwyt blogosfery. Trzeba nadrobić zaległości!
OdpowiedzUsuńJa również muszę nadrobić lekturę "Dygotu" :)
UsuńNo to, Drogie Panie, czas zabrać się za "Dygot". Bo zachwyty blogosfery nie były nieuzasadnione... ;)
Usuń"Dygot" wszyscy sobie chwalili, a mi niestety jeszcze nie udało się po niego sięgnąć. Nie wiem czy teraz zapoznam się z najnowszym tytułem, ale kto wie, może kiedyś nadrobię zaległości :)
OdpowiedzUsuń"Dygot" polecam równie mocno, co "Ślady" - może nawet mocniej :) Myślę, że warto sobie zapamiętać nazwisko autora na przyszłość;)
UsuńSiódemka, to całkiem wysoko, jeśli nawet coś lekko nie zagrało... Jeszcze nie przeczytałam "Dygotu", o którym tyle słyszałam... Cieszy mnie polski pisarz na Twoim blogu:)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad oceną, ale w końcu postanowiłam ją ciut podwyższyć. Jeśli miałabyś zapoznawać się z twórczością Małeckiego, to "Dygot" na pierwszy rzut będzie jak najbardziej odpowiedni :)
UsuńA, to prawda - rzadko piszę o naszych rodzimych autorach. Zajmują stanowczo zbyt mało miejsca na mojej półce. Może za czas jakiś się to zmieni :)
Nazwisko Małeckiego mam cały czas w tyle głowy, przez "Dygot", który bardzo chcę przeczytać. "Ślady" mimo zgrzytów o których piszesz również chciałabym przeczytać. Może choć po jeden tytuł uda mi się w tym roku sięgnąć. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńO "Dygocie" było w zeszłym roku naprawdę głośno i właściwie zupełnie mnie to nie dziwi. Małecki rozłożył wielu czytelników na łopatki. "Ślady" też dają radę, choć jest to bardziej historia do przeżywania, niż do pamiętania. Coś po czym zostają tylko tropy uczuciowe.
UsuńRównież pozdrawiam, Marto :)
Widzę, że trochę się u Ciebie zmieniło na blogu (pewnie już dawno, ale niestety jestem mało spostrzegawcza) :) Zawsze bardzo ciekawie wybierasz lektury, niestety nie wszystkie do mnie przemawiają- ta niestety nie.
OdpowiedzUsuńA rzeczywiście, zaszły małe zmiany, raczej w stronę minimalizmu :) Szkoda, że tym razem nie udało mi się Cię zaciekawić. Może kolejne recenzje bardziej Cię zainteresują. Mam na myśli zwłaszcza jeden tytuł dotyczący kobiet na Bliskim Wschodzie... ;)
UsuńJestem przed lekturą, Dygot mi się spodobał, liczę na ciekawe zaczytanie. :)
OdpowiedzUsuńBędę wypatrywać Twojej recenzji :) Myślę, że tak jak w przypadku "Dygotu", blogosfera przyjmie "Ślady" bardzo dobrze :)
UsuńŚwietna recenzja! A apropo książki to dostałam ją dzisiaj od wydawnictwa wraz z dwoma innymi książkami i jestem "Śladów" chyba najbardziej ciekawa. Mam nadzieję, że spodoba mi się tak jak tobie! Ale! Już mi się podoba, że coraz więcej polskich autorów pojawia się na rynku wydawniczym ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana :)
Świetna recenzja! A apropo książki to dostałam ją dzisiaj od wydawnictwa wraz z dwoma innymi książkami i jestem "Śladów" chyba najbardziej ciekawa. Mam nadzieję, że spodoba mi się tak jak tobie! Ale! Już mi się podoba, że coraz więcej polskich autorów pojawia się na rynku wydawniczym ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana :)
Jestem w trakcie czytania tej książki i jestem pod ogromnym wrażeniem warsztatu Małeckiego. Z pewnością przeczytam "Dygot".
OdpowiedzUsuń