Life in plastic is fantastic
Debiut Celeste Ng – Wszystko, czego wam nie powiedziałam – był najlepszą zapowiedzią nie tylko umiejętności pisarki, ale także interesujących ją problemów. Małe ogniska tylko potwierdzają, że Ng ciekawią przede wszystkim relacje rodzinne oraz wyniszczające je półprawdy i brak zrozumienia, a może nieumiejętność słuchania. I chociaż najnowsza powieść Amerykanki nadmiernie gra na emocjach czytelników, jest bardziej przekombinowana i – niestety – manipulatorska, trudno odbierać ją tak, jakbym tego chciała: jako rasową powieść obyczajową z psychologicznym zacięciem.
Tylko postępowanie według planu ma sens – przynajmniej tak sądzą mieszkańcy Shaker Heights, oazy spokoju mieszczącej się na obrzeżach Cleveland. Właśnie tam trafia Mia wraz ze swoją córką Pearl, dwa wolne duchy, które do tej pory przenosiły się z miejsca na miejsce. Tym razem chcą zostać na stałe, ułożyć sobie życie, choć niekoniecznie zgodnie z zasadami panującymi w miasteczku. Pearl szybko zadomawia się w Shaker Heights, mimo że na pierwszy rzut oka widać, iż wyróżnia się na tle pięknej, beztroskiej młodzieży. Mia poświęca długie godziny na tworzenie nietuzinkowych fotografii, udowadniając, że nie trzeba mieć wygodnej pracy w biurze, męża i imponującego domu, by być szczęśliwą. Nie pasują tam, a jednak dopełniają wizerunek idyllicznego miasteczka. Jednak w końcu coś musi się popsuć. Okazuje się, że nawet w tak doskonałych miejscach dochodzi do skandali.
Już z opisu fabuły widać, na czym skupia się autorka. Idylliczne miasteczko, piękne, choć oczywiście cechujące się konformizmem przedmieścia, zostaje skonfrontowane z postacią silnej, niezależnej artystki, samotnie wychowującej dziecko. Małe ogniska rzeczywiście są budowane na tej dychotomii – konformizm/nonkonformizm, zamknięty/otwarty, uwięziony/wolny. I z pewnością nie byłoby w tym nic złego, gdyby Ng zdobyła się na więcej subtelności w portretowaniu swoich bohaterów, wzbogaciła je o półcienie i niedopowiedzenia. Zamiast tego od razu nakierowuje czytelnika na drogę, której ma się trzymać: kibicować temu, co inne, oskarżać to, co skostniałe. Prawdopodobnie i tak większość z nas postąpiłaby w ten sposób bez podpowiedzi autorki, bez nachalnego pokazywania Mii jako matki roku, a pani Richardson (kobiety wynajmującej jej mieszkanie, będącej także matką przyjaciół Pearl) jako kobiety zamkniętej, której wyobraźnia kończy się na granicach Shaker Heights, jednak Ng postanowiła poprowadzić swoich czytelników za rękę, nie pozwalając im się wyrwać z wykreowanej przez nią wizji przedmieść. Wizji prostej, stereotypowej i dalekiej od psychologicznych subtelności.
Nie zmienia to jednak faktu, że autorka włożyła sporo pracy w ukazanie zależności między bohaterami, skomplikowanych powiązań i rodzących się między nimi uczuć. Dotyczy to przede wszystkim Pearl i dzieci pani Richardson – Lexie, Moodiego i Tripa – którzy stają się sobie bliscy, pomimo, a może właśnie przez inność, świeżość, którą Pearl wnosi do grupy. Dziewczyna staje się iskrą, która wznieca tytułowe małe ogniska, wypalające wszystko to, co tworzyło mały, poukładany świat idealnej młodzieży. Inicjuje dobre zmiany, ale także wydobywa kryjącą się w człowieku podłość. Pearl – przez wzgląd na budzącą się w niej dojrzałość, brak gotowej drogi – jest chyba najciekawszą postacią w powieści. Nawet mimo tego, że autorka nie poświęca jej zbyt wiele miejsca.
Małe ogniska to nie tylko powieść o zaściankowości – całe szczęście, bo wtedy trzeba by było spisać ją na straty – ale także opowieść o sile macierzyństwa i trudach związanych z wychowaniem dziecka, obdarzeniem go miłością i akceptacją. O tym, co świadczy o byciu prawdziwą matką: biologia czy żarliwe uczucie, pieniądze czy oddanie. Temat rodzicielstwa przewija się przez całą powieść, jednak w pewnym momencie dominuje nad fabułą i prowadzi nas dwutorowo przez historie o matkach i trudnych wyborach. Niestety także tutaj Ng nie uniknęła nie do końca logicznych rozwiązań, które lepiej prezentowałyby się w tasiemcowym serialu niż w powieści obyczajowej.
Mimo sporej liczby mankamentów Małe ogniska są powieścią napisaną sprawnie, budzącą emocje i zadającą ciekawe pytania na temat wychowania czy przynależności do miejsca lub społeczności. Czyta się ją zaskakująco szybko i bez większych przestojów. W tym akurat najłatwiej zauważyć podobieństwo między Małymi ogniskami a debiutem Amerykanki. Szkoda jednak, że autorka nie unika dróg na skróty i tworzy powieść tylko przeciętną, poprawną.
Moja ocena: 5,5/10
Oficjalna recenzja portalu Lubimy Czytać
Autorka: Celeste Ng
Tytuł: Małe ogniska
Data wydania: 3.10.2018
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 423
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)