Sztuka dla sztuki
Uzdrowisko w zaśnieżonych górach, niespieszne tempo, picie sake i rozmowy z nieznajomymi. Prawdziwe życie Shimamury toczy się w Tokio – tam ma żonę, dzieci – jednak o nich słyszymy jedynie przelotem. Liczy się to, co dzieje się teraz. Podróż pociągiem i podziwianie pięknej Yoko. Pieszczoty z Komako, utalentowaną gejszą. Przyglądanie się przyrodzie, którą zwykle tak łatwo pomijamy. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy jest to odpoczynek, czy raczej pielęgnowanie samotności?
W Krainie śniegu zachwyca nie fabuła, która dla wielu czytelników może być ogromnym rozczarowaniem, ale sama narracja, styl Kawabaty silnie skupiony na każdym słowie. Romantyczne opisy przyrody, pięknej choć momentami niepokojącej, czy melancholijne obserwacje Shimamury, to chyba najlepsze partie powieści. Te fragmenty zachwycają swoją subtelnością, dlatego tym gorzej wypadają przy nich dialogi, które – być może przez wzgląd na różnice kulturowe – zdają się sztywne i zupełnie nienaturalne. Trzeba jednak przyznać, że oddają one specyficzną relację Komako i Shimamury, dwójki kochanków, których pobudki są dla nas raczej niejasne. Dlaczego Komako jest zainteresowana mężczyzną? Dlaczego Shimamura co rok powraca do uzdrowiska i czy będzie tam wracać dalej? Ta dwójka różni się niemal we wszystkim, jednak największe różnice dotyczą ich „związku”. Ona zdaje się kochać, on traktuje tę relację jak sztukę dla sztuki. W ich rozmowach można wyczuć pewnego rodzaju niezręczność, dlatego czasem warto przymknąć oko na stylistyczne przeskoki między opisami a dialogami.
Zresztą najciekawszym aspektem powieści Kawabaty zdaje się właśnie sama relacja kochanków, a także ciągłe powroty Shimamury do uzdrowiska. Jest w tym coś niepokojącego, magicznego, jakby mężczyzna zmuszony był rok w rok odpoczywać w tym samym miejscu, u boku tej samej kobiety. Wrażenie to potęguje oczywiście sama przyroda, zasypane śniegiem drogi, wszechobecny spokój. Czy Kraina śniegu jest miejscem poza czasem i przestrzenią? Swojego rodzaju czyśćcem, z którego trudno się uwolnić? Trudno orzec, choć ta przytłaczająca biel dość szybko zaczyna kojarzyć się z oczyszczeniem. Nie da się jednak jednoznacznie zawyrokować, od jakich grzechów dwójka kochanków pragnęłaby się uwolnić.
Tajemniczość i doskonale nakreślony świat przedstawiony mogą jednak nie wystarczyć. Zwłaszcza tym czytelnikom, którzy odnajdują przyjemność przede wszystkim w śledzeniu zawiłości fabuły. Tu bardziej przypomina ona senne przejścia między jednym a drugim dniem. Zresztą Kraina śniegu jest silnie oniryczna, choć w sposób pozbawiony psychodeliczności czy absurdalności. Dlatego lektura momentami męczy, jakby zmierzała donikąd. Po części tak właśnie jest, gdyż Kawabata pozostawia nas w zawieszeniu. Piękno niedopowiedzenia może tu łatwo pomieszać się z frustracją. Ten brak konkretyzacji losów naszych bohaterów ma jednak w sobie coś pięknego, co idealnie łączy się ze specyfiką opisanej rzeczywistości. Dzięki temu Kraina śniegu jest wyjątkowo spójną, dobrze przemyślaną powieścią. A to znacznie istotniejsze, niż emocjonująca fabuła.
Moja ocena: 6,5/10
Autor: Yasunari Kawabata
Tytuł: Kraina śniegu
Tłumaczenie: Wiesław Kotański
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 195
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)