wtorek, 24 kwietnia 2018

"Co pozwala powiedzieć noc" Pierre J. Mejlak - matronacka recenzja przedpremierowa

Maltańskie opowiastki

 
Opowiadania pozwalają nam docenić prostotę, umiejętność panowania nad słowem, które zbliżone jest do perfekcji. Autor, który gubi to wyczucie, nie jest w stanie zachować proporcji, nigdy nie stanie się mistrzem krótkiej formy, nie zachwyci czytelnika wielką historią małego formatu. Tu nie da się ukryć niedociągnięć, nie można skryć ich za kolejnymi warstwami tekstu, które pozwalają zapomnieć o drobnej wtopie 50 stron wcześniej. Tu jest tylko autor, jego kunszt i czytelnik, który wyłapie każdy błąd, każdy zgrzyt. Całe szczęście istnieją pisarze, którzy są w stanie stworzyć dzieło pełne, angażujące, niepozwalające nam pozostać obojętnymi na piękno opowieści i języka. Pierre J. Mejlak – maltański twórca, którego pierwszy w Polsce zbiór opowiadań pojawi się na rynku już w tym tygodniu – jest właśnie takim pisarzem. 


Co pozwala powiedzieć noc to kwintesencja prostej, choć angażującej narracji, pełnej obserwacji nie tyle błyskotliwych, bo to, co spostrzega autor, jest dość uniwersalne, ale raczej zaskakująco trafnych, wyrwanych z podwórka nie tylko maltańskiego, ale także polskiego czy angielskiego. Te historie mogłyby wydarzyć się wszędzie i właśnie to jest w nich najbardziej czarowne. Mają w sobie bowiem pewien pierwiastek niesamowitości, dziwności, jednak nie tej ściśle związanej z realizmem magicznym czy fantastyką, lecz raczej z magią codzienności, która bywa piękna, bywa romantyczna, ale także mroczna, niepokojąca. I takie opowieści snuje Mejlak – skupione na człowieku i jego nastrojach, głęboko skrywanych tajemnicach lub tych cechach charakteru, których wolałby nie pokazywać. Pięknie wplata się to w całość drobnych fabuł, sytuacji tak zaskakująco prozaicznych jak stypa czy chęć pozbycia się deski do prasowania. Te normalne, codzienne zdarzenia nabierają wymiaru historii całego życia, tych najważniejszych momentów, w których bohaterowie decydują o przyszłości lub zamykają się w swojej przeszłości. Niektórzy, zamiast podejmować decyzję, wolą udawać i chyba właśnie te narracje są najlepsze, gdyż skupione na ludzkiej małości, drobnych podłościach i nieumiejętności patrzenia na świat, chociażby w wyrywkach, z punktu widzenia drugiego człowieka. 

Stopniowo ogarniało go nieznane od lat uczucie paniki. Uzmysłowił sobie, że to pierwsze wyzwanie na domowym froncie unaoczniło Katti, z jakiej gliny jest tak naprawdę ulepiony ten łowca przygód, którego spotkała w Tajlandii. Ten gość żonglujący butelkami rumu, jakby to były woreczki z fasolą. Odejmij całą tę jego płomienną charyzmę, kiedy podróżowali, przeskakując z wyspy na wyspę, a nie zostanie wiele.

Opowiadania Mejlaka czarują nie tylko historią, ale także samym słowem – tekstem, w którym króluje prostota i bezpretensjonalność. Zdania są dość krótkie, przez co lektura płynie niesamowicie szybko. Przyjemność czytania potęguje także styl autora, pozornie lekki, momentami żartobliwy, z całą mocą skupiony na opowieści, silnie narracyjny. Choć Mejlak rzadko koncentruje się na detalach i prawie nie korzysta z poetyckiej frazy, nietrudno wyobrazić sobie przedstawiane sytuacje, które autor kreśli z delikatnością i wyczuciem. Jedyną rzeczą, której brakowało mi w jego opowiadaniach, był rys indywidualizmu bohaterów. Momentami można było odnieść wrażenie, że mówią oni tym samym głosem, jakby stanowili jedynie wariację na temat jednej osoby. Jednak to drobnostka, która nie przebijała się zbyt często przez ogólne wrażenie fantastycznie stworzonych opowieści. 

Co w twórczości Mejlaka oczarowało mnie najbardziej? To połączenie lekkości i odrobinki mroku, szczęścia, które nierzadko bywa pozorne, przerażająco ulotne, nadziei, która potrafi wyparować w przeciągu chwili. Wiele w tych tekstach smutku, choć trudno jest go sobie uświadomić w pierwszej chwili – przynajmniej w większości historii. Mogą one wydawać się przyjemne, niezobowiązujące, jednak gdy zmierzamy do konkluzji, wiemy, że nic nie uchroni nas przed zderzeniem się z rzeczywistością, która czasem smakuje radością, czasem zaś porażką. 

Moja ocena 7/10

Za kolejny matronat i pierwsze maltańskie opowieści, dziękuję
Autor: Pierre J. Mejlak
Tytuł: Co pozwala powiedzieć noc
Data wydania: 28.04
Tłumaczenie: Krzysztof Szczurek
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty

O, a TUTAJ znajdziecie książkę w przedsprzedaży. Jeśli ktoś chce sprawdzić, jak czarująca może być literatura maltańska, zapraszam ;).

22 komentarze:

  1. Maltańska literatura ! Z wysoką oceną ! Trzeba zobaczyć koniecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby Tobie też się spodobały - jesteś chyba jeszcze bardziej wymagającą czytelniczką, niż ja ;). A, no i będzie e-book :D.

      Usuń
    2. Na pewno uznam je za co najmniej interesujące. Bardzo mi pochlebia Twoja opinia o moim czytelnictwie, myślę jednak że jest ono podobne do Twojego ;) Książkowe Klimaty świetnie sobie radzą z wydawaniem ebooków, to prawda. Pozdrawiam i życzę dłuuuugiego i udanego czytelniczo /i ie tylko/ weekendu:)

      Usuń
    3. Myślę, że mamy podobne gusta, choć Ty chyba czytasz więcej, a przy poznawaniu coraz większej liczby książek rośnie i krytyczne podejście do autora czy gatunku :).
      Dziękuję i wzajemnie - oby czas leciał wolniej w ten długi weekend :D.

      Usuń
  2. Widzę, że wyszperałaś kolejną ciekawą publikację. Będzie dla mnie wyzwaniem z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, nie przepadam za opowiadaniami, po drugie, niechętnie opuszczam poletko literatury tworzonej przez anglojęzycznych autorów. Ale coś mi powiada, że warto po ten tytuł sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że nie przepadasz za opowiadaniami, ale od czasu do czasu można znaleźć twórcę wyjątkowego, który jednak nas do siebie przekona. Ja początkowo nie wiedziałam, co o Mejlaku myśleć. Podobało mi się, ale nie umiałam tego skonkretyzować. Przeczytałam niektóre teksty drugi raz i mnie kupiły. Ta prostota pięknie łączy się ze skupieniem na człowieku, w naprawdę dziwnych bądź zwykłych momentach jego życia :). No i wiesz, literatury maltańskiej za dużo na rynku nie ma ;).

      Usuń
    2. Dobrze pamiętasz, ale widzę, że preferencje literackie nieco mi się zmieniają. Kiedyś nawet nie spojrzałam w kierunku literatury faktu, teraz coraz chętniej po nią sięgam, więc być może kiedyś i opowiadania polubię. Wiem, maltańskie historia to dla mnie zupełna egzotyka i już chociażby dlatego warto ten zbiór poznać :)

      Usuń
    3. O widzisz, to świetnie, że gust zmienia Ci się na tyle, że jesteś cały czas otwarta na nowe doświadczenia. To chyba dlatego, że trafiasz na dobre książki z innych gatunków :). Myślę, że do opowiadań można się przekonać, jeśli zacznie się je traktować jak mini perełki. Przecież chodzi o styl i historię, a nie objętość - to zdążyłyśmy ustalić już jakiś czas temu ;)

      Usuń
    4. Myślę, że tak, ale pewnie wiek też ma swoje znaczenie, jakkolwiek śmiesznie to zabrzmi w odniesieniu do osoby przed 30. Cieszę się, że nie zatrzymałam się na swoim guście z lat nastoletnich :) Tak, zdecydowanie objętość "nie robi roboty", podtrzymuje to przekonanie :)

      Usuń
    5. E tam, dlaczego? Z pewnością widzisz sporą różnicę między sobą teraz, a sobą np. 5 lat temu. To niby nie tak długi odcinek czasu, a jednak zmiany są wielkie. Ja też się cieszę, że nie czytam tego, co 10 lat temu, chociaż nie było ze mną aż tak źle. Nigdy nie zaczytywałam się w romansidłach, co mnie cieszy ;).

      Usuń
    6. Piąteczka! Romanse też zawsze omijałam szerokim łukiem :) I tak, ja sprzed 5 lat to już nieco inna osoba niż ja teraz.

      Usuń
    7. A jakże, przybijam :D. Jestem ciekawa, czy kiedyś świadomie sięgniemy po romansie i zaczniemy czerpać z tego przyjemność. Wolałabym tego nie dożyć :P.

      Usuń
    8. Haha, kto wie :P Może na emeryturze będziemy się zaczytywać w erotykach i romansach? :P

      Usuń
    9. Mam nadzieję, że na starość nie będziemy aż tak dziwne :P.

      Usuń
    10. Ja też, ale lepiej się oswajać z myślą, że jednak będziemy zupełnie pokręcone :P

      Usuń
  3. Nawiązując do Twojego wstępu z Facebooka, rzeczywiście nie przepadamy za krótką formą, ale czego się nie robi dla poznania literatury z (nieznanej na razie) Malty, zwłaszcza skoro ma pierwiastek niesamowitości ;). Chociaż prawdę powiedziawszy, gdy przeczytałem opis na stronie wydawnictwa, liczyłem na typowy realizm magiczny. No ale już liczyć na to przestaję i w zamian nastawiam się na coś innego ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, a u Ciebie jeszcze jest ta niechęć do opowiadań bez wspólnego bohatera. Może być ciężko ;). Nie, realizmu magicznego nie ma tu nawet przez chwilę. To zwykła magia codzienności, taka niesamowitość wyłuskana ze zwykłych bądź wręcz odwrotnie, zaskakujących sytuacji. Może przeczytasz, to przekonasz się sam ;).

      Usuń
    2. Przeczytam na pewno, tylko... kiedyś :P. (Na szczęście u Książkowych Klimatów nie trzeba się martwić, że im się nakład skończy :D).

      Usuń
    3. Hehe Ty to kiedyś będziesz miał strasznie zawalone ;) nie wiem, czy wtedy się ze wszystkim wyrobisz :P.

      Usuń
  4. Rzadko sięgam po opowiadania, właśnie m.in. z powodów, o których piszesz, ale po tę książkę byłabym nawet skłonna sięgnąć. Szkoda tych mało zróżnicowanych sylwetek postaci, ale i tak brzmi intrygująco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz bardziej żałuję, że tak rzadko sięgamy po opowiadania, bo boimy się miałkości, kiepskiego warsztatu czy czegokolwiek innego. A krótka forma może być wręcz mistrzowska, to właśnie ona pokazuje umiejętności autora.
      Hm, może nie wyraziłam się jasno - postaci są zróżnicowane charakterologicznie, gdyż każda z nich zajmuje się czymś innym, ma inne pragnienia i wspomnienia. Jednak czasami wydawało mi się, że mówią zbyt podobnym głosem, prawdopodobnie przez prosty język autora. Ale może Ty tak tego nie odbierzesz :).

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)