Natura kontra kultura
Myśleliście kiedyś o tym, by zapomnieć o miejskich wygodach (i zabójczym pędzie życia) i udać się do leśnej głuszy, by choć przez chwilę żyć blisko natury? Po przeczytaniu Waldenu z pewnością zapragniecie zaszyć się w lesie, koło pięknego jeziora, by kontemplować piękno przyrody. Jednak eseje Thoreau to coś więcej, niż tylko „biblia ekologów i ekoentuzjastów” – to przede wszystkim obraz człowieka, który broni się przed konsumpcjonizmem świata zachodniego.
Walden, czyli życie w lesie jest zbiorem esejów, które powstały podczas eksperymentu przeprowadzonego przez Thoreau (a także po jego zakończeniu). Autor na dwa lata zamieszkał nad stawem Walden, w zbudowanym przez siebie domu, żywiąc się jedynie tym, co zasadził, złowił, bądź co udało mu się zdobyć w drodze wymiany. Thoreau ucieka od świata, choć nie odczuwa samotności – najlepszego towarzysza odnajduje w naturze.
Skrajny minimalizm – tak można by określić poglądy autora, który w chyba każdym eseju nawołuje swoich czytelników, by zmniejszyli ilość posiadanych rzeczy do minimum i zaczęli żyć prościej, otwierając umysł na inne doświadczenia, niż jedynie chęć bogacenia się, kompulsywnego wręcz gromadzenia dóbr. Myśli te dość mocno przypominają popularne poradniki, zachęcające do zgłębiania sztuki prostego życia. Jednak to, co dla wielu z nas jest jedynie modą, próbą zaprowadzenia porządku w zbyt zabałaganionym świecie, Thoreau doprowadził do perfekcji już w XIX wieku. Walden daje się zatem czytać przez pryzmat zabieganego człowieka współczesnego, dążącego – w pewnym momencie – do ograniczenia ilości przyjmowanych bodźców. Oczywiście eseje Thoreau w niczym nie przypominają modnych poradników, a raczej momentami nużący, momentami pasjonujący zapis z eksperymentu, który nawet innym transcendentalistom wydawał się dość kontrowersyjny. Kto dobrowolnie rezygnuje z wygodnego życia, by osiedlić się w lesie i zgłębiać tajemnice przyrody?
Żadna istota ludzka wyrosła z bezmyślnego wieku chłopięcego nie zamorduje bez powodu żadnego stworzenia, oboje mają bowiem takie samo prawo do życia.
Ogromna miłość do przyrody wysuwa się na pierwszy plan właściwie w większości esejów. Thoreau w sposób poetycki, niezwykle wysmakowany, buduje obraz otaczającej go rzeczywistości: lasu, stawu, ptactwa czy nawet walczących ze sobą mrówek. Nie dziwi więc, że wydawnictwo Rebis tak chętnie podkreśla, iż Walden jest „biblią ekologów i ekoentuzjastów”. Podczas lektury nieraz można się bowiem zachwycić pięknie odmalowanymi przez autora obrazami sielskiego życia w lesie. Jednak natura jest czymś znacznie więcej, niż tylko pięknem – to także nieokiełznane siły i niepojęte prawa, którym człowiek może jedynie przyglądać się pełen zachwytu lub przerażenia.
Thoreau pokazuje także, że wygoda jest relatywna, a jego potrzeby – dość niskie, żeby nie powiedzieć ascetyczne – zostaną z łatwością zaspokojone niewielkim nakładem pracy. Im mniejszy wysiłek, tym mniejsze zapotrzebowanie energetyczne (w tym mięso). Logiczne. Wydaje się to jednak dość zabawne, zważając na fakt, iż autor z uporem maniaka podkreśla, jak gardzi lenistwem i ceni sobie aktywny styl życia. Pogarda dla lenistwa jest jednak niczym w porównaniu do wrogości, jaką autor darzy pracę zarobkową (i płacenie za dom, ubrania czy pożywienie). Głównym argumentem, który ma świadczyć o słuszności tej niechęci, jest fakt, iż minimalizm kształci wielkie umysły, filozofów i pisarzy, na których pracach nadal opieramy myślenie o świecie. Utopijne wywody Thoreau momentami śmieszą, jednak nie da się ukryć, że zachęcają one także do krytycznego spojrzenia na ówczesne, a także współczesne społeczeństwo. Czy przypadkiem jest, że książka została wznowiona w tak gorącym dla ekologów czasie, gdy coraz mniej osób dba o zielone płuca naszego świata?
Za książkę, która jednak nie zostanie moją biblią, dziękuję
Autor: Henry David Thoreau
Tytuł: Walden, czyli życie w lesie
Data wydania: 27.02.2018 (wznowienie)
Tłumaczenie: Halina Cieplińska
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 368
Twórczość tego autora "liznęłam" na studiach. O tym zbiorze esejów nie słyszałam, ale bardzo mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
toukie z ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Ja sięgnęłam po "Walden", bo moja promotorka dawno temu bardzo ciepło o tej książce mówiła :). Nie można go czytać oczywiście jak współczesnych książek o ekologii, których trochę się namnożyło, ale lektura może być ciekawa ;).
UsuńPozdrowienia!
Mam "Walden" w planach od stanowczo zbyt długiego czasu, ta okładka jest stanowczo zbyt ładna, a ja mam stanowczo zbyt duży apetyt ostatnio na eseje :P Nie chcę, żeby mi się toto do kolejki zakupowej wepchnęło ;)
OdpowiedzUsuńOj, myślę, że już się wepchnęło ;). Ja też długo zwlekałam z lekturą, ale okładka skusiła skutecznie - nie żałuję, choć nie jest to książka zmieniająca życie.
UsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńW takim razie nie namawiam ;).
UsuńOd dawna mam zamiar przeczytać, ale jakoś nie może wpaść w moje ręce. Kiedyś nadrobię, bo mnie ciekawi ten eksperyment autora :)
OdpowiedzUsuńNowe wydanie z pewnością łatwiej wpadnie w ręce ;).
UsuńDbanie o przyrodę, namysł nad tym czy rzeczywiście potrzebujemy kolejnych przedmiotów, lepszych samochodów i wypasionych domów jak najbardziej pochwalam, ale tak skrajny minimalizm na pewno nie jest dla mnie. Mam wrażenie, że autor jest dla mnie zbyt ortodoksyjny, zbyt niedzisiejszy, bo w XIX wieku chyba łatwiej było żyć tylko z pracy swoich rąk niż dzisiaj.W każdym razie jeśli sięgnę po tę książkę to wyłącznie z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, to chyba największa trudność wprowadzenia tej filozofii w życie - Thoreau nie miał wielkiego problemu, by znaleźć ziemię niczyją i się na niej osiedlić. Teraz trzeba mieć spory kapitał, żeby przeprowadzić taki eksperyment. Ale czyta się to momentami bardzo przyjemnie (choć czasem autor strasznie przynudza ;)).
UsuńAno właśnie, ciekawe czy dzisiaj powtórzenie eksperymentu byłoby możliwe. W sumie ktoś mógłby się poważyć na taki plan i opisać zmagania z życiem z pracy własnych rąk w dzisiejszym świecie. Chętnie bym o tym poczytała :)
UsuńCałkiem interesująco brzmią te eseje dotyczące dbania o naturę (choć jak tak teraz myślę, to wolę tematy społeczne niż ekologiczne, pomimo że i te są ważne) oraz krytyka konsumpcjonizmu, a że książkę mam w planach już od jakiegoś czasu, to może się skuszę (kusi zwłaszcza to śliczne wydanie!) ;). Aczkolwiek z miasta do lasu raczej bym się nie wyprowadził, nie po to się do Trójmiasta z małej miejscowości przeprowadziłem, aby teraz z niego uciekać :P.
OdpowiedzUsuńWydanie jest cudne i w sumie głównie dzięki niemu zdecydowałam się na lekturę ;). Ciekawa publikacja, choć życia raczej nie zmienia. Przynajmniej w moim przypadku. A widzisz, może kiedyś miasto Ci się znudzi i jednak zapragniesz zwiać - nie do małej miejscowości, ale właśnie do leśnej głuszy ;).
UsuńNieee, w leśnej głuszy jest za dużo pająków i innych małych, szybko chodzących lub pełzających potworków, a w mieście... jednak mniej, więc ja nie wiem czy mi ta głusza wyjdzie :P.
UsuńA ja bym chciała do głuszy i na bezludzie - ale z internetem, chociażby żeby czytać, czytać, czytać.. Walden nie miał pojęcia, że coś takiego powstanie, więc nie mógł wziąć go pod uwagę ;)
OdpowiedzUsuńO, to mamy bardzo podobnie - bez Internetu raczej sobie tego nie wyobrażam. I bez bieżącej wody! Jakoś podejrzewam, że Thoreau pogardzałby Internetem i nadal czytał klasyków ;).
Usuń