Lęk przed degeneracją istoty
ludzkiej, niepokój o jutro, które przynieść może koniec ery panowania człowieka,
sprowadzonego w rezultacie do roli bezwolnej kukły, strach przed zagładą,
apokalipsą, końcem znanego świata – te uczucia od lat napędzały twórców
fantastyki, w równej mierze książkowej jak i filmowej. Jednak najsilniejsze i
najbardziej przerażające w swojej wymowie okazały się wizje antyutopijne,
przynoszące obrazy piekła stworzonego dla ludzi przez ludzi.
Bohater
powieści antyutopijnej, jednostka skazana na niepowodzenie w walce z systemem,
reprezentowanym przez państwo, partię czy prawo, jest konstrukcją istniejącą
nie tylko przeciwko ogólnie pojętej władzy, lecz również przeciw zamieszkanej
przez niego przestrzeni, uosabiającej bezduszność machiny rządzącej
społeczeństwem. Brudny, przygnębiający Londyn zdominowany przez ogromne budynki
ministerstw z Roku 1984 Orwella czy labirynt bloków i klatek z Procesu
Kafki to tylko dwa przykłady miast pochłaniających bohaterów wątpiących w
nieomylność instytucji państwowych. W antyutopii miasto staje się więc kolejnym
wrogiem jednostki, tłamszącym swoim ogromem wszelkie przejawy indywidualizmu.
Cywilizacja przeciwko naturze
Tragiczny
konflikt bohatera z otaczającą go przestrzenią jest jednym z etapów, które rozpoczynają
jego walkę o odzyskanie osobowości zatraconej na rzecz kolektywu. Miasto stanowi
w niej element nieodzowny, symbolizujący świat wysoce zorganizowany, stworzony
wyłącznie ręką człowieka, a więc pozbawiony jakichkolwiek śladów natury,
boskiego stworzenia. Jednak autorzy nierzadko posługują się także obrazami przyrody,
kontrastującymi z bezdusznością miasta, ukazującymi nie tyle alternatywę, co
zatraconą pierwotność, dawny porządek, utracony na rzecz przerażającej
współczesności. W Nowym wspaniałym
świecie Huxley dzieli akcję swojej powieści na dwa odrębne światy: Rezerwat
– w którym bohater poznaje zarówno ideę boga, smak indywidualizmu jak i prawo
do wolności myśli – oraz Londyn, miasto przemysłowe, porządkujące każdy aspekt
ludzkiego życia, włącznie z jego narodzinami. Wyjście z rezerwatu i znalezienie
się w miejskiej przestrzeni wiąże się więc z rezygnacją z nieprzewidywalności
natury ludzkiej na rzecz sztucznego ładu. Opozycja natury i kultury sprowadzona
została wręcz do absurdu, wskazując na ciągły rozwój cywilizacyjny wiążący się
jedynie z postępującą pauperyzacją społeczeństwa.
W świecie antyutopii natura wiąże się także
z grzechem (oczywiście przeciw władzy). Próba ucieczki od cywilizacji jest
oznaką słabości, chęcią powrotu do pierwotnego stanu rzeczy. W Roku 1984 Orwella,
Winston ucieka wraz z Julią poza miasto, popełniając zbrodnię przeciwko Partii.
Natura oferuje im bowiem nie tylko wrażenia estetyczne, których nie da się
odczuć w przestrzeni miejskiej, ale także pozwala na swobodę myśli i ciała, zapewnia
rozmowę poza zasięgiem teleekranów i seks dający wyłącznie przyjemność. „Złota
kraina” jest miejscem umożliwiającym pogwałcenie zasad miasta, które swoim
ogromem tłamsi i hamuje wszelkie ludzkie odruchy bohatera. Otwarta przestrzeń
dopuszcza to, czego miasto nie toleruje – podmiotowość człowieka, który wobec
natury staje się indywidualnością.
W
matni
Przestrzeń
staje się kolejną formą zniewolenia w świecie, który dąży do całkowitego
podporządkowania człowieka jednej władzy. Choć w powieściach miasta stanowią jedynie
tło, dla bohatera są one nadrzędną siłą, zawsze usytuowaną wyżej niż jednostka.
Proces Kafki przynosi zatrważający obraz świata postawionego w wyraźnej
opozycji do głównego bohatera, Józefa K. Zamknięty w przestrzeni wyznaczonej
przez samego siebie, poruszający się wyłącznie po wybranych trasach – od
pensjonatu pani Grubach, przez bank, piwiarnię do mieszkanie Elzy – K. niejako
odmawia odnalezienia głębi w swoim życiu i zamieszkiwanym przez siebie mieście.
Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie
popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany – zdanie
rozpoczynające Proces jest także zdaniem ukazującym istotę istnienia
Józefa K., który przez całe swoje puste i iluzoryczne życie nie zrobił nic, co
mogłoby zostać odebrane za grzech wobec władzy. Dopiero aresztowanie i
surrealistyczny ciąg zdarzeń przez nie zapoczątkowany, otwiera oczy bohatera na
drugie dno miasta, które nie wydaje się być ani trochę oswojone. Obszary znane
i często odwiedzane, jak bank czy pokój sąsiadki, nagle stają się biurami
prawników, miejscami kaźni czy przesłuchań. Miasto odkryło przed K. swoje
warstwy, irracjonalne instytucje, biurokratyczne labirynty, wciągając go przez
to w niezrozumiałe przez niego rozgrywki o jego własne życie.
Wielki Brat patrzy
Londyn Orwella jawi się zupełnie inaczej niż kafkowskie miasto z Procesu. Jest przede wszystkim podupadającym molochem, miejscem mającym na celu przyzwyczaić społeczeństwo do biedoty i ciągle prowadzonych wojen (których prawdziwość jest oczywiście wątpliwa). Na pozbawionych życia ulicach górują jedynie budynki Partii, ministerstwa kontrolujące każdy aspekt życia człowieka. Świat, w którym żyje Winston Smith zdominowany jest przez szarość, potęgowaną przez bezbarwne uniformy oraz pozbawione smaku jedzenie i alkohol. Londyn pochłania każdą barwność rodzącą się w jego ramach, a sprowadzoną jedynie do wspomnień o przeszłości, które ukazują się bohaterowi we śnie. Sny są jednak tak samo zabronione jak choćby myślenie o zbrodni przeciw Partii, traktowane jako pierwszy stopień do zdrady. Ogromną częścią miasta są także dzielnice Proli – najbiedniejszych i jedynych wolnych, ludzi mogących cieszyć się religią, rozmowami poza zasięgiem teleekranów czy choćby ustawianą loterią. Te zakątki Londynu są równie biedne i przygnębiające, a dla czytelnika oznaczają ostateczną i całkowitą przegraną bohatera. Brak nadzoru Partii nie jest bowiem oznaką ich słabości, lecz całkowitego przekonania o nieszkodliwości najbiedniejszej i najliczniejszej grupy społecznej. Ogromne, bezbarwne budynki Ministerstw pożerają więc Winstona, niszczą indywiduum, by zrodzić zasymilowany element Partii.
Londyn Orwella jawi się zupełnie inaczej niż kafkowskie miasto z Procesu. Jest przede wszystkim podupadającym molochem, miejscem mającym na celu przyzwyczaić społeczeństwo do biedoty i ciągle prowadzonych wojen (których prawdziwość jest oczywiście wątpliwa). Na pozbawionych życia ulicach górują jedynie budynki Partii, ministerstwa kontrolujące każdy aspekt życia człowieka. Świat, w którym żyje Winston Smith zdominowany jest przez szarość, potęgowaną przez bezbarwne uniformy oraz pozbawione smaku jedzenie i alkohol. Londyn pochłania każdą barwność rodzącą się w jego ramach, a sprowadzoną jedynie do wspomnień o przeszłości, które ukazują się bohaterowi we śnie. Sny są jednak tak samo zabronione jak choćby myślenie o zbrodni przeciw Partii, traktowane jako pierwszy stopień do zdrady. Ogromną częścią miasta są także dzielnice Proli – najbiedniejszych i jedynych wolnych, ludzi mogących cieszyć się religią, rozmowami poza zasięgiem teleekranów czy choćby ustawianą loterią. Te zakątki Londynu są równie biedne i przygnębiające, a dla czytelnika oznaczają ostateczną i całkowitą przegraną bohatera. Brak nadzoru Partii nie jest bowiem oznaką ich słabości, lecz całkowitego przekonania o nieszkodliwości najbiedniejszej i najliczniejszej grupy społecznej. Ogromne, bezbarwne budynki Ministerstw pożerają więc Winstona, niszczą indywiduum, by zrodzić zasymilowany element Partii.
Miasto
w antyutopii jawić może się także jako iluzja wolności, chwilowe wytchnienie od
męczarni niewoli. Taką wizję ukazuje Margaret Atwood w Opowieści Podręcznej,
książce będącej obrazem piekła kobiet, w którym mężczyźni wspaniałomyślnie
uprościli ich życie, strzegąc je przed myśleniem, dbaniem o edukację, własną
powierzchowność czy zadowolenie z pożycia seksualnego. Seks sprowadzony został
jedynie do aktu prokreacji z „wynajmowanym” dla wygody żon żyjącym
inkubatorem. Główną bohaterką jest właśnie ów inkubator, Freda (nazwana tak po
swoim właścicielu), uwięziona w domu i czekająca na zajście w ciążę. Jej dni
urozmaicały jedynie zakupy w towarzystwie podręcznej z innego domu. Wizyty w
mieście były krótkie i sprowadzone do niezbędnych spraw, stanowiły jednak
chwilowy powrót do świata, utożsamianego z przeszłością, wolnością wyboru. W
przeciwieństwie do innych antyutopii, Atwood nie krytykuje rozkwitu
cywilizacji. Państwo Gileadu, próbujące powrócić do czasów biblijnych, jest
zaprzeczeniem rozwoju, symbolem konserwatywnego, godnego pogardy zacofania. Autorka
daje tego wyraz na każdym kroku, jednak ostateczny cios zadaje poprzez ukazanie
drugiego oblicza miejskiej przestrzeni. Gdy Komendant zaciąga bohaterkę do nocnego klubu, wszelkie fasady spadają, a
miasto okazuje się kolejną formą zniewolenia. Wolność w nim jest bowiem możliwa
jedynie poprzez prostytucję lub próbę ucieczki w nieznane. To, co miało być
symbolem dawnego ładu, miasto utożsamiane z nowoczesnością i nieskrępowaniem
myśli, w rzeczywistości jest kolejnym więzieniem przygotowanym dla kobiet.
Na przegranej pozycji
Miasto jest więc siłą, która w
bestialski sposób oddziela istotę ludzką od przynależnego jej stanu naturalnego
– chaosu uczuć, namiętności i nieobliczalności, wolności wyboru i myśli. Nie
jest przypadkiem, iż autorzy powieści antyutopijnych ukazują dramat bohatera
właśnie w ramach wielkomiejskiej przestrzeni. Przynosi ona bowiem sztuczny,
utworzony ludzką ręką porządek, doprowadzony do chorobliwego wręcz wymiaru,
który oddać ma degradację emocjonalnych i cielesnych potrzeb jednostki. W
ogromie miasta, działającego niczym maszyna o dobrze naoliwionych trybikach,
podmiot staje się przedmiotem, skazanym na ubogą egzystencję i śmierć.
Interesujący tekst. Skłania do odświeżenia sobie kilku lektur i przeczytania "Opowieści podręcznej".
OdpowiedzUsuńPolecam. To jedna z najbardziej przerażających powieści, jakie w życiu czytałam.
UsuńBardzo dobry tekst, nie spodziewałem się. Interesujace zestawienie zwracające uwage na różne aspekty.
OdpowiedzUsuń