Niszcząca siła
Strach ma niejedno imię – czasem to chrobot, który nie daje nam w nocy spać, myśl siedząca gdzieś z tyłu głowy i czekająca na dogodny moment, niepokój, który zmienia się w panikę, bez, jak się wydaje, większego powodu. Strach to iskra, która – padając na odpowiedni grunt – potrafi wzniecić pożar pochłaniający wszystko, co napotka na swojej drodze.
Swoim zbiorem opowiadań Marianie Enriquez
udaje się wzbudzić strach, udaje się rozniecić iskrę. Jednak teksty z Tego, co utraciłyśmy w ogniu nie mają
nic wspólnego z tanimi zabiegami rodem z horrorów, wypadającymi z szafy
potworami czy psychopatycznymi mordercami, uganiającymi się za bandą
nastolatków z siekierą lub piłą mechaniczną. Jedyny psychopata okazuje się
widmem, majakiem skłaniającym do wspominania jego mrocznej historii. A potwory?
W tej prozie najstraszniejszymi potworami są ludzie.
To nie była miłość od pierwszego
wejrzenia. Obyło się bez ochów i achów, bez zachwytów nad stylem, treścią czy
nawet dialogami. Jednak kiedy zamknęłam tę niewielką książeczkę poczułam się
dziwnie, jakby ktoś wyssał ze mnie to co ciepłe, pulsujące, żywe i zostawił
pustą skorupę. Ten stan nie trwał zbyt długo, jednak wrażenie pozostało, tli
się gdzieś głęboko pod skórką i być może kiedyś wydostanie się na światło
dzienne. Na przykład podczas kolejnej lektury opowiadań Mariany Enriquez.
Każdego dnia myślę o Adeli. I jeśli wspomnienie o niej – o jej piegach, żółtych zębach, zbyt delikatnych jasnych włosach, kikucie ramienia, zamszowych botkach – nie pojawi się w dzień, powraca nocą, w snach. Każdy sen o Adeli jest inny, ale nigdy nie brakuje w nich deszczu ani mojego brata i mnie, stojących przed opuszczonym domem, w naszych żółtych nieprzemakalnych kurtkach, patrzących na policjantów w ogrodzie, którzy ściszonym głosem rozmawiają z naszymi rodzicami.
Opowiadania ze zbioru To, co utraciłyśmy w ogniu to znacznie więcej, niż groza.
Zmasakrowane ciało chłopca, nastolatka wyrywająca sobie paznokcie podczas
lekcji, dom zamieszkany przez przerażającą bytność, kobiety, które w ramach
protestu dobrowolnie się podpalają. To wszystko jest tylko tłem – owszem, niepokojącym,
zagadkowym i odpychającym – które ukazuje, że siła tych opowiadań nie tkwi w
makabryczności wydarzeń, lecz w ludzkiej reakcji na nie. Strach, akceptacja,
popadanie w paranoję, obojętność: to odpowiedzi na sytuacje kryzysowe, ale
także na zwykłe życie, bo w świecie Enriquez morderstwa, brutalność czy
podpalenia to smutna pieśń codzienności. Bohaterowie (w większości kobiety)
muszą mierzyć się z rzeczywistością współczesnej Argentyny, pełną okrucieństwa
i niesprawiedliwości, wszechobecnego brudu, narkotyków i złodziejstwa. Wiele z opowiadań
Enriquez ukazuje pęknięcia w tym chaotycznym, nieprzyjaznym świecie. W tych
tekstach mamy do czynienia z okultyzmem, nawiedzonymi domami czy demonami, choć
tak naprawdę to ludzie okazują się w nich największym złem. Jednak i ten
podział nie jest u argentyńskiej pisarki tak łatwy do zdefiniowania. Czy żona
obojętna na tragiczny los męża, którym wewnątrz ducha pogardza za jego słabość
i głupotę, jest osobą jednoznacznie złą? Trudno to ocenić, ale przecież to nie
oceny spodziewa się od nas Enriquez. Ludzka psychika zajmuje ją dużo bardziej,
niż strachy i zjawiska paranormalne, stąd też to ona staje się największym
obiektem zainteresowania czytelnika, który, próbując zrozumieć bohaterki
opowiadań, ich moralną niejednoznaczność, jeszcze mocniej wnikają w wykreowaną
przez autorkę rzeczywistość.
W wielu z tych historii zauważyć można
wręcz namacalną, fizyczną rozpacz, która trzyma w sidłach kobiety z opowiadań
Enriquez. Są samotne, choć nierzadko pozostają w związku. Ich świat chwieje się
w posadach. Pomimo że zdają sobie sprawę ze swojej stagnacji, uśpionego
poczucia niebezpieczeństwa, depresji, czy paranoi, ciągle czekają. Na cud?
Śmierć? Dalszy ciąg swojej smutnej historii? Autorka ich nie oszczędza. I
trudno jest orzec czy lepszym było to, co miały, czy to, co je spotkało.
Moja ocena: 7,5/10
Za możliwość poznania prozy argentyńskiej autorki, dziękuję
Autorka: Mariana Enriquez
Tytuł: To, co utraciłyśmy w ogniu
Tłumaczenie: Marta Jordan
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 232
Opowiadanie przekazują istotę tematu, problemu i to w sposób,który nie pozwala o nich zapomnieć.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, są dość mocno skondensowane, a przez to bardziej sugestywne. Naprawdę dobry zbiór.
UsuńLos tych bohaterek jest brutalny, nie brak w nim rozpaczy? Desperacji? Tak to odebrałam czytając o samopodpaleniach i wyrywaniu paznokci. Nie wiem, czy mam chęć czytać coś równie mocnego, skoro po lekturze można się poczuć wyzutym z energii. Raczej nie w tej chwili.
OdpowiedzUsuńRozpaczy w nim co niemiara, a bohaterki często popadają przez nią w stagnację, a przez to ich świat wydaje nam się szary, bezbarwny. Widzę, że u Ciebie goszczą teraz raczej luźne, dowcipne lektury, więc rzeczywiście ta mogłaby być mocnym ciosem w głowę.
UsuńNie kojarzę zbyt wielu argentyńskich pisarzy, więc już samo to przyciąga mnie do tej książki. Poza tym jestem ciekawa uczuć i emocji, które opowiadania w Tobie wzbudziły. Tego strachu tak innego od horrorowych lęków również chciałabym zakosztować poprzez lekturę, więc tak, jestem zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, to już jakiś bodziec do sięgnięcia po książkę ;) Jestem ciekawa, jak Ty odbierzesz te opowiadania. Początkowo miałam wrażenie, że będę się przy nich nudzić, ale później wgryzłam się w te historie. Żałuję tylko, że nie mogłam wszystkich opowiadań za jednym zamachem - to z pewnością zrobiłoby wielką różnicę. Dlatego jeśli będziesz miała okazję tak zrobić, skorzystaj :)
UsuńTrochę obawiam się opowiadań w ogóle, bo jednak wolę dłuższe formy, ale nie chcę zamykać się tylko na powieści, więc i z opowiadaniami chciałabym się lepiej poznać i polubić :) Co do tego czy będę czytać za jednym zamachem, znając siebie, pewnie nie, chyba że bardzo zaangażuję się w pisarstwo Enriguez. Ale jestem pozytywnie nastawiona :)
UsuńTo akurat nie dla mnie, ale trochę Cię nie widziałem, a pojawiła się wieść o nowym Irvingu, która nie wiem, czy do Ciebie dotarła. 9 marca pojawi się "Czwarta ręka". ;)
OdpowiedzUsuńCoraz rzadziej zaglądam na blogi, mam teraz jakiś zwariowany czas, w którym zupełnie brak mi chęci do siedzenia przed komputerem - ale wyrzuty sumienia mnie męczą :P
UsuńTak, widziałam tę informację na ich stronie. Jestem ciekawa, bo sama fabuła zapowiada się wyjątkowo interesująco, typowo Irvingowo, ale oceny książka zbiera słabe. Zobaczymy, zobaczymy. Mam zamiar pożreć ją jak najszybciej, bo, w przeciwieństwie do ostatnio czytanych przez nas książek tego pana, "Czwarta ręka" jest zaskakująco krótka ;)
To jak masz teraz brak chęci zimą to wiosną czy latem jeszcze pewnie mniej Cię będzie. Ale to dobrze, po co tyle przed kompem. ;)
UsuńNo właśnie, o 1/3 krótsza, więc do łyknięcia w kilka dni. :)
No właśnie problem w tym, że spędzam cały czas przed komputerem, tylko ze zgoła innych powodów:)
UsuńBędę wypatrywać Twojej recenzji - może będziesz pierwszy, bo z moim ostatnim tempem czytania i recenzowania jest tak sobie.
Pewnie tak, bo premiera wypada akurat w moje urodziny, więc z chęcią się za nią zabiorę. :)
UsuńBardzo podobne wrażenia do Twoich mam po lekturze opowiadań Enriquez. Mocno drażniące, niepokojące i zachodzące za skórę.
OdpowiedzUsuńTak, czytałam już Twoją recenzję. Myślę, że nawet jeśli treść nie zostanie ze mną na dłużej, to na pewno uczucia i skojarzenia się zachowają.
UsuńOpowiadania, o których piszesz wydają mi się niepokojące. Od dawna dużo bardziej przeraża mnie to, do czego są zdolni ludzie niż fantazje w postaci duchów czy wampirów. "To co utraciliśmy w ogniu" zdaje się być dobrym studium ciemnej strony ludzkiej natury i właśnie to mnie do tej książki zachęca :)
OdpowiedzUsuńDuchy, demony, a nawet bożek żywcem wyciągnięty z Lovecrafta są w tych opowiadaniach obecne, jest ich pełno, choć traktuje się ich jak bohaterów pobocznych. Bo ważniejsza jest przyczyna depresji postaci, nienawiści do męża, albo po prostu tło społeczne czy polityczne. Myślę, że mogłabyś z nich sporo wyciągnąć, więc polecam :)
UsuńLubię opowiadania. Takie ich zadanie, by w skondensowanej treści zawrzeć emocje, chwycić i dać do myślenia. Nie pozwolić o sobie zapomnieć nawet po krótkiej lekturze...
OdpowiedzUsuńJa zaczynam się do nich przekonywać, właśnie dzięki takim tekstom jak te - mocnym, bezkompromisowym, przejmującym.
UsuńJeszcze nie zetknęłam się z tą pisarką, ale bardzo lubię formę literacką jaką są opowiadania. Tematy, które podejmuje Enriquez również wydają się interesujące.
OdpowiedzUsuńPisarka dopiero debiutuje na polskim rynku, ale z tego co widzę dorobek ma całkiem spory. Mam wielką nadzieję, że wydawnictwo zabierze się za tłumaczenie i wydawanie reszty :)
UsuńUwielbiam opowiadania, które dotyczą kobiet. Często czytam Alicję Munro i chociaż wiem, że nie ma po co porównywać tych dwóch pisarek, to jednak Twoja recenzja bardzo zaintrygowała mnie do tego by przeczytać opowiadania Mariany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
czytaniamania.blogspot.com
A dla mnie Munro nadal jest tylko nazwiskiem, a jej opowiadania czekają na półce. Choć liczę na to, że niebawem nadrobię ;)
UsuńMam nadzieję, że uda Ci się sięgnąć po prozę Enriquez - taka proza mocno angażuje czytelnika, a przecież o to w całej zabawie chodzi, prawda? ;)
Uwielbiam takie mocne lektury, gdzie groza nie jest dosłowna, a odpowiednio gra na emocjach i bazuje na tym, co podczas czytania czuje czytelnik. To znaczy, że zadanie zostało wykonane dobrze. Dlatego chętnie sięgnęłabym po tą książkę! ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie ten zbiór wydaje się idealny dla Ciebie :) Myślę, że do niektórych z tych opowiadań jeszcze wrócę, a to już o czymś świadczy.
UsuńZ jednej strony czuję się przerażona, z drugiej niezwykle zaczarowana. Ja oczywiście tych opowiadań nie przeczytam, bo u mnie iskra strachu o której wspomniałaś na początku szybko zamieniłaby się w wielki pożar. Tematy przerażające, a najgorsze z możliwych historii to te, w których potworami są ludzie. Nie jestem w stanie czytać, myśleć, o takich rzeczach. Strasznie mnie to dobija, jak można wyrządzić tyle krzywdy drugiemu człowiekowi, który jest cudem :(
OdpowiedzUsuńTo tyle... ja jednak się cieszę, że ty realizujesz swój plan z tego co pamiętam i czytasz literaturę z różnych zakątków świata :)
Pozdrawiam :*
O proszę, nie wiedziałam, że groza aż tak mocno na Ciebie działa. A szkoda, mogłabyś znaleźć w tych opowiadaniach sporo emocji. Raczej negatywnych, to prawda, ale od takich też nie powinno się stronić - lepiej w literaturze, niż w życiu :)
UsuńO tak, realizuję jak na razie głównie ten plan, bo z resztą jakoś nie po drodze ;) Ale niedługo wezmę na warsztat coś z fantasy!
Również pozdrawiam i cieszę się, że zajrzałaś :*
z pisarzami z tamtej strony polkuli niewielu sie spotkalam :D moze z jednym? wiec bym sprobowala zlwaszcza po takiej recenzji :) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńCiszę się, że recenzja Cię zachęciła - mam nadzieję, że uda Ci się sięgnąć po te opowiadania:)
UsuńPozdrawiam!
Zawsze potrafisz przekonać mnie do przeczytania :) W ogóle lubię zagłębiać się w psychologię, nawet w te jej "mroczne" aspekty. Bardzo podoba mi się to stwierdzenie, że w rzeczywistości najstraszniejsi są ludzie.
OdpowiedzUsuńHa, no to super - oby tylko moje rekomendacje się sprawdzały ;) Myślę, że jako fanka fantastyki (a groza to przecież również jej część), mogłabyś docenić prozę Enriquez. Zwłaszcza, że to naprawdę ambitne opowiadania.
Usuń