wtorek, 29 maja 2018

"Wojna światów" H.G. Wells - recenzja

 Jak mrówki pod butem


Motyw inwazji jest doskonale znany w popkulturze i w tej chwili wydaje się już wręcz wtórny. Trudno jest bowiem wymyślić coś, czego nie było, co zaskoczy widza bądź czytelnika. W takich chwilach warto cofnąć się do korzeni i zobaczyć, jak dany problem widziano kiedyś. W tym przypadku – pod koniec XIX wieku.

Czasami koniec świata rozpoczyna się niepozornie. Dzień może być spokojny, okolica wręcz sielska, a dziwne wydarzenie nie musi burzyć atmosfery, a jedynie podniecać, sprawić że rzeczywistość wydaje nam się ciekawsza. Tak było właśnie w dniu, w którym w Woking spadł meteor. Niezwykłe zjawisko okazuje się czymś znacznie istotniejszym dla całej historii ludzkości – statkiem wysłanym z Marsa. Co więcej, statkiem z załogą, niestety nastawioną wrogo do pokojowej delegacji ziemian. Ludzie szybko przekonują się, że ich życie zmieni się diametralnie, a ziemia nie będzie już tym samym miejscem. 

Chociaż sama historia odrobinę się zestarzała – bo przecież marsjanie w wielkich maszynach, kierujący na ludzi strumień gorąca, nie są aż tak straszną wizją, jak kiedyś – Wojna światów nadal może skłonić zblazowanego współczesnego czytelnika do zastanowienia. Tak, marsjanie nie przerażają, nie budzą grozy także opisy ich maszyn, jednak sama atmosfera, którą Wells tworzy w iście mistrzowski sposób, a także narracja, prowadzona z punktu widzenia głównego bohatera, pisarza i filozofa, mogą przyprawić o ciarki. Bo tak naprawdę autor opisuje koszmar, który towarzyszy każdej wojnie – głód, strach, bliskość śmierci i osamotnienie – dodając do tego element nie z tego świata, który samym swoim istnieniem zmienia sytuację znaną w całkowicie obcą, dziwaczną, a przez to tak zastanawiającą. Czy znana nam rzeczywistość może z dnia na dzień przemienić się w koszmar? Czy człowiek może w  przeciągu kilku chwil zmienić się z władcy zwierząt w drobnego insekta, którego można zniszczyć słabym uderzeniem?

To też zdaje się zajmować autora najbardziej – upadek człowieka, jego przemiana z kolonizatora w skolonizowanego. I nie ma co się dziwić, to bardzo ciekawy aspekt związany z tematem życia w kosmosie. Choć Wojnie światów daleko do moralitetu, Wells przez całą powieść strofuje ludzkość za głupotę, którą wykazała się myśląc, że człowiek jest najsilniejszym i najbardziej inteligentnym stworzeniem w całym kosmosie. Cóż, sporo czasu minęło od czasów pana Wellsa, a ludzie nadal głupio myślą, że są jedyni, niepowtarzalni i z całą pewnością najbardziej potężni. I tu pojawia się ów najważniejszy motyw powieści – władza. Wojna zawsze jest starciem dwóch sił, które próbują zdobyć to, co w mniemaniu każdej ze stron im się należy. To jak walka dwóch kogutów, z tym że pociąga ze sobą znacznie większe konsekwencje. W tym przypadku Wells wskazuje na wręcz zamienienie się miejscami z tymi najsłabszymi istotami żyjącymi na ziemi: mrówkami, insektami, bezbronnymi zwierzętami, które zostaną starte z powierzchni ziemi w okamgnieniu. Człowiek z pana szybko staje się niewolnikiem, a nawet gorzej – bydłem. Mroczna wizja dotycząca przyszłości rodzaju ludzkiego, opowiadana przez jednego z bohaterów, jest chyba najbardziej przerażającym fragmentem tej powieści. Upadek może być blisko, a fakt, że dzierżymy władzę teraz, wcale nie musi oznaczać, że tak będzie zawsze.

Lektura Wojny światów była naprawdę odświeżającym doświadczeniem. Chociaż znam te motywy (przecież powieść Wellsa była inspiracją dla wielu historii inwazji kosmitów) i tak czytałam tę powieść niemal z wypiekami na twarzy. Bo to nadal opowieść o człowieku, chociaż mówi o tak nieprawdopodobnym zdarzeniu. Nieprawdopodobnym, ale nadal możliwym.  

Moja ocena: 7/10

Za opowieść z kosmicznego frontu dziękuję
 Autor: H.G. Wells
Tytuł: Wojna światów
Data wydania: 16.05.2018
Wydawnictwo: Vesper
Tłumaczenie: Lesław Haliński
Liczba stron: 216

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)