sobota, 1 września 2018

Miesiąc z literaturą japońską #4 - "Kobieta z wydm" Kōbō Abe


Syndrom sztokholmski japońskiego Syzyfa


Pożegnanie z japońskim miesiącem (które wypadło pierwszego dnia nowego miesiąca), okazało się dużo bardziej emocjonujące, niż się spodziewałam. Bo chociaż w Kobiecie z wydm Kōbō Abe dzieje się niewiele, to na całe szczęście dzieje się intensywnie.


Historia zaginionego nauczyciela staje się podstawą opowieści uniwersalnej, w której losy bohatera mogą być traktowane zarówno dosłownie, jak i symbolicznie. Absurd i klaustrofobiczna atmosfera tylko to podsycają. Kobieta z wydm opowiada nie tylko o jednostce, ale także o samym systemie. Gdzie jest w tym wszystkim człowiek i jaką rolę spełnia? Jest Syzyfem, który każdego dnia wypełnia pracę, zdającą się nie mieć końca – tak jak bohater, który zmuszony zostaje do ciągłego usuwania piasku, by ochronić dom przed zasypaniem. Jest także ofiarą własnych pragnień i popędów, więźniem swojego ciała, ale i relacji międzyludzkich. Stąd nie mniej znacząca dla zrozumienia powieści okazuje się związek bohatera i tajemniczej kobiety, która raz jawi się jako kolejna ofiara, innym razem zaś jako oprawca. Trudno jednoznacznie ocenić tę zależność, dzięki czemu powieść Abe ucieka przed pewnymi oczywistościami. I chwała autorowi za to, gdyż bez tego sytuacje powieściowe straciłyby sporo ze swojej symboliczności.

W Kobiecie z wydm zastanawia nie tylko to, jak rozgrywają się wydarzenia, ale przede wszystkim gdzie. Abe umiejscowił akcję swojej powieści we wsi zewsząd otoczonej piaskiem. Te przesypujące się ziarenka szybko ukazują bohaterowi swoją niszczycielską moc. Piasek jest zarówno swojego rodzaju obsesją nauczyciela, jak i siłą ukrywającą to miejsce przed resztą świata. Wieś zdaje się bowiem istnieć poza czasem i przestrzenią, jakby zawieszona w próżni. Wydostanie się z niej graniczy z cudem. Jednak wieś nie tylko więzi – daje także poczucie bezpieczeństwa, spełnienia, w przeciwieństwie do świata na zewnątrz, który niesie ze sobą tylko samotność i rozczarowanie. 

W powieści Abe nie rozchodzi się o samą historię – zresztą nie bez powodu autor już na samym początku zdradza nam losy swojego bohatera. Tu dużo ważniejsza zdaje się być klaustrofobiczna atmosfera, wszechogarniająca beznadzieja i potęgowany przez ciągle przesypujący się piasek brak stałości. A wszystko to podane w oparach absurdu. Nic dziwnego, że wielu czytelników zauważa podobieństwo do twórczości Kafki. Nie warto jednak iść na skróty i serwować sobie gotowej interpretacji Kobiety z wydm. Jest to bowiem powieść, która zawiera całą masę tropów pozwalających na dokonanie pogłębionej analizy. Nie, nie mam zamiaru wykonywać tej pracy za Was – i tak wydaje mi się, że powiedziałam za dużo. A przyjemności z rozgryzania utworu Abe nie jestem w stanie Wam zabrać. 

Moja ocena:7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)