sobota, 7 lipca 2018

Cykl "Arystokratka" Evžena Bočka - recenzja



Ciężkie życie czeskiej arystokracji


Cykl Arystokratka Evžena Bočka zrobił furorę nie tylko w Czechach, ale także w Polsce. Wychodzi więc na to, że czeski humor – szalony i ironiczny – jest na tyle bliski polskim czytelnikom, by bezwstydnie zachwycać się powieściami Bočka na łamach blogów czy portali. I co ja biedna miałam począć? Kiedy szał osłabł, sięgnęłam po pierwszą część. A dwa dni później miałam już za sobą cały trzytomowy cykl.


Maria Kostka (później znana jako Maria III Kostka z Kostki) dowiedziała się, że:
a) jest hrabianką
b) musi wyjechać ze Stanów i zamieszkać w Czechach
c) przez klątwę, która krąży nad jej imieniem, dożyje góra dwudziestki.
Ostatni punkt to tylko zabobon, jednak dziwnie jest myśleć o sobie, jako o kolejnej Marii, która będzie straszyć na Kostce. Zwłaszcza, że dwie poprzednie były prawdziwymi nudziarami. Po przyjeździe do zamku widmo śmierci stało się bardziej namacalne. Maria umrze albo przez zatkane arterie (od tłustego jedzenia pani Cichej), od ciągłego zrzędzenia (kasztelana Józefa i ojca – z dwóch różnych powodów) albo śmiercią samobójczą, dowolnego rodzaju, przez obecność super psycho ex-anorektyczki Deniski. A może to muflony, a… przepraszam, turyści szybciej ją wykończą?

Maria, jedna z bohaterek i narratorka, jest bezsprzecznie najsympatyczniejszą postacią z całej serii. Co więcej – jako jedyna zmienia się na przestrzeni tomów. Choć są to zmiany skokowe, które nie zawsze satysfakcjonują czytelnika, warto docenić sam fakt. Z grzecznej, ułożonej i spokojnej dziewczyny przemienia się w kobietę o silnym charakterze, nieznoszącą sprzeciwu a czasem po prostu wredną. Zdarza jej się coś skopać (na przykład samochód), choć to arystokratce nie przystoi. Zresztą ostatnia część, Arystokratka na koniu, pokazuje Marię raczej jako rozkapryszoną nastolatkę, choć za to możemy obarczyć winą buzujące hormony. Bohaterka pokazuje swój temperament, co niejednokrotnie ma wpływ na komizm danej sytuacji. Sekundują jej doskonali partnerzy – mizantrop Józef, ojciec sknera, lubiąca sobie golnąć pani Cicha, hipochondryczny pan Spock, zakochana w księżnej Dianie matka Vivien czy wreszcie obwieszona żelastwem Deniska. Trzeba jednak zaznaczyć, że ci bohaterowie nie zmieniają się, a ich przywary – początkowo zabawne – z czasem wyczerpują swoją komediową siłę. Dlatego też im dalej w las, tym trudniej o sytuacje, które bawiłyby w sposób świeży, nietuzinkowy. Ojciec co najwyżej robi się coraz bardziej skąpy, bo najpierw tylko nie dzieli się z nikim informacją o utargu, a później z pieniążkami zaczyna spać i co nieco do nich mówić. Pan Spock nie układa już swoich smutnych piosenek o kamieniach nerkowych, za to coraz chętniej przytula się do drzew (pewnie za sprawą prozacu), a Józef szuka coraz bardziej kreatywnych sposobów, by zamknąć muflonom wejście do zamku i, gdy się to nie udaje, wyrazić swoje niezadowolenie. Jest więc śmiesznie, choć w sprawdzony sposób. Może i konwencja trochę się przeciera, jednak nie wpłynęło to zbytnio na mój stopień zadowolenia z lektury.

Chociaż fabuła zdaje się skupiać wokół niewielu wydarzeń, a najważniejsze z nich – czyli samo przybycie do zamku – ma miejsce na samym początku Ostatniej arystokratki, nuda nikomu nie grozi. Widmo bankructwa wisi nad Kostkami niezmiennie, muflony ciągle zalewają zamek, choć hrabiostwo nie należy do najlepszych, a może raczej najbardziej przewidywalnych gospodarzy. Kolejne wycieczki, nowe pomysły jak przyciągnąć turystów i nowe sposoby, jak niechcący ich odstraszyć, to najważniejsze lecz nie jedyne punkty fabuły. Bo i na marginesie dzieje się naprawdę sporo – niewychowane dogi aportujące kapcie dla muflonów, Deniska  szukająca duchów w katakumbach (ubrana w zbroję), Józef przebrany za Himmlera, wygłaszający swoje oburzające poglądy i jeszcze dostający za to brawa. To tylko ułamek wydarzeń, które potrafią rozbawić do łez. Naprawdę!

Nietrudno wejść w ten zwariowany świat i zapragnąć być jego częścią. Może kukłą pokojówki, która wypada z kominka i straszy turystów albo zasuszonym pigmejem, ubóstwiany przez Vivien? Mogłabym mieszkać w apartamencie Himmlera i każdego dnia użerać się z muflonami, a nawet Deniską. Szkoda, że mogę jedynie czekać na kolejną część cyklu. Gdy zawita w księgarniach, rzucę się na nią jak pan Spock na prozac lub pani Cicha na orzechówkę. 

Autor:  Evžen Boček
Tytuły: Ostatnia arystokratka, Arystokratka w ukropie, Arystokratka na koniu
Wydawnictwo: Stara Szkoła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)