Rzadko bawię się w prywatę na
blogu, a ostatni TAG pojawił się tu chyba z rok temu. Ale z wielką
przyjemnością przyjęłam zaproszenie od Kasi,
która postanowiła zadać mi kilka pytań dotyczących moich książkowych
preferencji, nawyków i złych wspomnień. Jesteście ciekawi odpowiedzi?
1. Jaka
jest najstraszniejsza książka, jaką przeczytałaś?
Przeraziło mnie kilka książek, ale
żadna nie była horrorem – ten gatunek nigdy mnie nie straszył (no, chyba że w
dzieciństwie – wtedy Obcy potrafił
przerazić). Pierwszą powieścią, która zmroziła mi krew w żyłach, był Rok 1984, jeden z
moich ulubieńców. Świat, w którym jesteśmy inwigilowani na każdym kroku, a my
nie mamy szans na zachowanie nawet odrobiny człowieczeństwa był dla mnie czymś
niepojętym. Strasznym. To uczucie powróciło podczas lektury Opowieści podręcznej,
w której autorka skupia się na piekle kobiet, zwierząt rozpłodowych, całkowicie
podporządkowanych mężczyznom. Jak tu się nie bać?
2. Jaka książka była dla Ciebie największym zaskoczeniem (niezależnie od powodu owego zaskoczenia)?
Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie Człowiek
z wysokiego zamku – moje pierwsze spotkanie z Dickiem, do którego
podchodziłam raczej niezobowiązująco. Autor kultowy, to prawda, ale jednak nie
sądziłam, że tak mnie zachwyci. Zresztą możecie sobie poczytać, co myślę na
temat tej powieści.
3. Z którym bohaterem najchętniej
wybrałabyś się na kawę/piwo/pogaduchy?
Oj, trochę by się takich znalazło,
choć, co zadziwiające, to raczej bohaterowie kryminałów. Patrick Kenzie – bo to
facet z ironicznym poczuciem humoru, a z takim z pewnością świetnie byłoby
wychylić Guinnessa. Lisbeth Salander – bo lubię inteligentnych rozmówców, nawet
jeśli niewiele o sobie mówią. Fabian Risk – bo miałabym wreszcie okazję, by
strzelić mu przez ten jego durny łeb.
4. A z jakim autorem zrobiłabyś to samo?
Tu już byłoby trochę trudniej. Nie
mam wielkich pragnień, by poznawać autorów książek, które kocham, choć kiedyś
miałam okazję swobodnie pogadać z Orsonem Scottem Cardem i było super :D.
Zawsze chciałam spotkać się z Różewiczem, choć prawdopodobnie byłabym zbyt
onieśmielona, by cokolwiek powiedzieć. Niestety już tego nie sprawdzę. Z chęcią
umówiłabym się na piwo z Jeffreyem Eugenidesem – może udałoby mi się wyciągnąć
z niego informację, kiedy pojawi się następna powieść. Do listy dołożyłabym
także Johna Irvinga (mam wrażenie, że byśmy się dogadali) i Milana Kunderę
(idealny partner do dyskusji na temat Gombrowicza)
5. Jaka jest Twoja ulubiona
ekranizacja?
Raczej nie lubię ekranizacji
(typowe dla książkoholika, prawda?). Mam wrażenie, że nic nie jest w stanie
sprostać moim wymaganiom. Choć na niektóre czekam – doskonałym przykładem jest Wiedźmin, bo
jeśli Netflix nie sprosta, to już nikt nie da rady. Są jednak ekranizacje,
które bardzo sobie cenię. Jedną z nich jest Mechaniczna
pomarańcza, choć film trochę odbiega od oryginału książkowego. Zachował
jednak psychotyczny klimat, a oglądając dzieło Kubricka aż czuć w powietrzu krew.
Na wspomnienie zasługuje też Wyspa tajemnic na
podstawie Wyspy
skazańców Lehane’go. Film mnie wkurzył, bo odgadłam zakończenie zanim na
dobre się rozkręcił, jednak jest świetną, bardzo dokładną ekranizacją. Ale
trzeba przyznać, że powieść była doskonałą bazą.
Lubię czytać na łóżku, podkładając
sobie pod plecy masę poduszek. Mogę się wtedy wygodnie rozłożyć, położyć w
pobliżu kubek z herbatką, a i Falka po kilku minutach zwykle do mnie dołącza.
Chociaż mogę czytać właściwie wszędzie – robię to nawet w zatłoczonym
autobusie, jedną ręką trzymając się uchwytu, drugą podtrzymując książkę.
7. Czy jest książka, którą "wszyscy chwalą", a Ciebie jednak nie przekonała?
Pewnie tak, choć nie powiem, bym
zwracała wielką uwagę na to, co wszyscy chwalą (mam nadzieję, że nie brzmię
przez to jak czytelnicza snobka). Przejrzałam pod tym kątem LC i wychodzi na
to, że Rozmowy
na trzech grabarzy i jedną śmierć zachwyciły wielu, a mnie raczej
pozostawiły z lekko kpiarskim uśmieszkiem. Podobnie było z Panem Mercedesem Kinga,
który był po prostu miernym kryminałem. Zbierał jednak dobre recenzje, czego
nie jestem w stanie pojąć.
8. O jakiej książce powinno być głośno? Jaka została przemilczana/zapomniana?
Cała twórczość Sarah
Kane jest przemilczana i niesprawiedliwie niedoceniona – przynajmniej w
naszym kraju. Wie o niej garstka czytelników, a jej dramaty są właściwie nie do
zdobycia. Kane jest niewygodna, krzyczy zamiast mówić, śmiało operuje
brutalnością, obscenicznością wręcz. Ale jej przekaz zawsze jest dosadny,
prosto w twarz. Nie da się go zbagatelizować. Być może gdyby żyła, mówilibyśmy
o niej więcej.
Zdjęcie ze spektaklu "Oczyszczeni" (culture.pl) |
9. Jeśli nie książki, to co? Jak
jeszcze spędzasz wolny czas?
Praca, dom i książki zajmują
ogromną część mojego czasu. Ale znajduję go trochę także na sport. Staram się
minimum dwa razy w tygodniu zajść na siłownię, by trochę powalczyć ze sztangami
i poskakać na trampolinach, wypocić cały stres, jednocześnie dbając o ciało.
Wcześniej także biegałam, choć teraz lepszą alternatywą są dla mnie ćwiczenia.
Czasem także piszę opowiadania, choć robię to teraz niezmiernie rzadko – z
braku czasu, ale i samozaparcia. Poza tym moje skromne recenzyjki na razie mi
wystarczą.
10. Wymień kilka blogów, które warto odwiedzić.
Zrobiłam to jakiś czas temu, w
osobnym poście. Dlatego ciekawych odsyłam właśnie tam => KLIK.
I co, chyba nie było tak źle? ;)
Mam nadzieję, że miło Wam się czytało - obiecuję nie robić tego zbyt często i
nie epatować zbytnio sobą!
PS W weekend postaram się przyjść
do Was z recenzją "Snu zimowego" Goli Taraghi!
Czytało się super, od czasu do czasu prywata jest wskazana :) Z autorów o których wspominasz w pierwszej części posta czytałam tylko Irvinga, ale nie chciałabym się z nim spotkać, i tak bym słowa z siebie nie wydusiła :)
OdpowiedzUsuńTeż bym chętnie wypocila stres na siłowni czy ogólnie ćwicząc (gdybym tylko nie była aż tak leniwa:p).
Eee tam, jak ktoś jest takim nudziarzem jak ja, to niekoniecznie chce się tym nudziarstwem dzielić. Bo i kogo mogłoby to interesować? ;)
UsuńHehe widzisz, ja też tak mam - autorzy, których lubię i cenię, onieśmielają mnie. Jeśli bym ich nie ceniła, to pewnie wywiązałaby się sroga kłótnia.
No proszę Cię, Dorotka, nie ma lenienia się i zajadanie ciastek! Jak masz ochotę się wypocić, to marsz na siłownię.Albo chociaż pobiegać ;).
Bardzo ciekawe odpowiedzi. Czytałam z przyjemnością i zainteresowaniem.:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, Agnieszko :)
UsuńCiekawy tag, który przyjemnie się czytało. Co do siłowni to chodzi ten pomysł za mną już od dłuższego czasu i ciągle z tym zwlekam. ;)
OdpowiedzUsuńZ siłownią nie warto zwlekać - lepiej działać ;).
UsuńNie wiedziałem, że lubisz sport, zawsze wyobrażałem sobie Ciebie jako mola bardziej kanapowego (takiego jak ja :P).
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię ekranizacji - z założenia ich po prostu nie oglądam, no chyba że nie wiem, że to ekranizacja i dopiero po filmie się dowiaduję, iż miał on jakiś pierwowzór. Albo oglądam jeżeli wiem, że reżyser dał bardzo dużo od siebie w filmie (chociaż obecnie nie przypominam sobie takiego dzieła). Tylko że wtedy nie mogę oczywiście bardzo lubić pierwowzoru - w przeciwnym razie wszystko w filmie będzie mnie denerwować, bo wiadomo, że żaden aktor nie dorówna moim wyobrażeniom o danej postaci ;)
A na piwo zabrałbym Murakamiego bądź jego bohaterów - zawsze się z nimi mocno utożsamiam. Poza tym chciałem podać Prousta i Gombrowicza, ewentualnie jeszcze paru innych zmarłych pisarzy, ale chyba muszą być żywi? W takim razie z bohaterów jeszcze baron de Charlus. ;)
Haha nie brzmię na taką, co to lubi się trochę poruszać?;) Też jestem kanapowcem, ale ćwiczenia okazały się na tyle satysfakcjonujące, że nie chciałabym z nich rezygnować. Ale nie tak od razu z grubej rury, że lubię sport. To mi się kojarzy z siatkówką albo czymś takim - sporty drużynowe mnie przerażają!
UsuńNo to piąteczka, mamy bardzo podobne podejście do tych kwestii. Zresztą wielu książkomaniaków tak ma - ekranizacja to śliski temat ;).
Oo Murakamiego też mogłabym poznać, mam nieodparte wrażenie, że to taki ciepły człowiek. Gombrowicza bym się bała - pewnie by mnie wykpił i miałabym kompleksy do końca świata. Z żywymi pewnie łatwiej gadać. Chociaż może jakiś seans spirytystyczny? ;)
Ja sportów drużynowych też nie cierpię, ponieważ w podstawówce i gimnazjum (oraz liceum w sumie też) byłem w tym beznadziejny i posiadanie mnie w drużynie było dla innych dużym kłopotem ;). Aczkolwiek ćwiczyć mam zamiar kiedyś zacząć, tyle tylko, że czasu na razie brak ;).
UsuńNie wiem jak wyglądałoby moje spotkanie z Gombrowiczem, ale podejrzewam, że na obecnym etapie życia traktowałbym go bardziej jako mentora, a w tym wypadku raczej nie wyobrażam sobie, że miałby ze mnie kpić. No i obawiam się, że mógłbym go psychofańsko ubóstwiać :P.
Cieszę się, że wzięłaś udział w tagu :) Jesteś pierwszą osobą, którą zaprosiłam do zabawy, a która nie wskazała Kinga jako autora, z którym chciałaby pogawędzić przy kawie/piwie ;)
OdpowiedzUsuńHahaha tak, zauważyłam, że i Gosia, i Ciacho najchętniej spotkaliby się z Kingiem. Reszty odpowiedzi nie śledziłam. Ten King to ma psychofanów ;).
UsuńYyy, no ma :D :D :D
Usuń