sobota, 3 czerwca 2017

"MaddAddam" Margaret Atwood - recenzja




Krąg życia

 

Historia rozpoczęła się imponująco, dalej było jeszcze lepiej. Jak kończy się trylogia MaddAddama? Cóż, po Margaret Atwood można spodziewać się wszystkiego, co najlepsze.


Jimmy jest w śpiączce – Derkaczanie mruczą nad nim, próbując uleczyć jego ciało i sprowadzić duszę z dalekiej podróży. Właśnie dlatego Toby przejmuje jego obowiązki wobec nowych ludzi. Opowiada im o Derkaczu, jaju, z którego powstali i wielkim chaosie. Jednak do tych dobrze znanych opowieści dodaje nowe mity: o złych ludziach, którzy uciekli i z pewnością wrócą, by zrobić im krzywdę. O Zebie, który stał się niedźwiedziem. O Pilar, która nauczyła Toby rozmawiać z pszczołami. Z tych historii wyłania się nie tylko obraz starego świata, który zniknął bezpowrotnie, ale także nowa rzeczywistość – niekiedy straszna, niekiedy piękna, niosąca pocieszenie.

Atwood kontynuuje narrację nakierowaną na psychologię człowieka, jego pragnienia, które ewoluują wraz ze zmieniającą się rzeczywistością. Pewne rzeczy jednak pozostają niezmienne – jak chociażby pierwotna potrzeba wyjaśniania prawideł rządzących światem za pomocą opowieści, przekazywanie sobie historii istotnych dla danej społeczności. Atwood niczym Ray Bradbury w Fahrenheit 451 najpierw dokonuje destrukcji, by następnie udowodnić, że zniszczenie nie może się dokonać, póki istnieje pamięć. W tym przypadku jednak pamięć rozwija się wraz z ludźmi i Derkaczanami, którzy pragną poznać swoje pochodzenie, ale także zapisać własną historię. Rzeczywistość zmienia się płynnie, wraz z nowymi doświadczeniami. Nikt nie pamięta o nieistotnych faktach historycznych – jedynie Toby stara się zapisywać święta, które są dla niej ważnym elementem jej dawnego życia. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że w realiach ukazanych przez Atwood, przeszłość zatrze się szybciej, niż można by się tego spodziewać. Nastaje nowy ład.

Opowieści snute przez Atwood nie są jednak tak świeże jak te, które poznawaliśmy w poprzednich dwóch częściach. Dowiadujemy się bowiem, jak wyglądał świat oczami Zeba, jednego z Adamów – mężczyzny niepokornego, niebezpiecznego, choć o dobrym sercu. Nie wprowadza to niestety zbyt wiele do stworzonej przez autorkę rzeczywistości. Mogliśmy oglądać ją z punktu widzenia Jimmy’ego, Toby, Ren i było to doskonałe zagranie, które ukazywało wiele aspektów apokalipsy. Historie Zeba wnoszą niewiele do samej fabuły, jednak ukazują, jak istotną rolę w życiu człowieka pełni mit. Zeb opowiada Toby o swoim dzieciństwie, ucieczce z domu i wielkiej miłości do brata, zaspokajając przez to jej potrzebę poznania człowieka jako indywidualnego bytu. To, co następnie przekazuje ona Derkaczanom jest już czymś znacznie ważniejszym – zbiorem mitów. Choć dawnym ludziom mogą one wydawać się absurdalne, naiwne lub najzwyczajniej zabawne, z czasem zmienią się one w historię świata.

Dla tych, którzy zachwycili się pierwszymi dwiema częściami trylogii, MaddAddam może wydać się zaskakująco stonowaną, spokojną powieścią. Oczywiście nie zabraknie tu akcji, jednak to nie ona jest najistotniejsza. Atwood pokazuje próbę zaaklimatyzowania się w nowych realiach – w doszczętnie zniszczonym świecie, który dawny człowiek musi dzielić ze sztucznie wytworzoną hybrydą, Derkaczanami. Pojawia się tu oczywiście problem zdefiniowania istoty ludzkiej, który zajmuje autorkę dużo bardziej, niż chociażby niebezpieczne wyprawy po zapasy. I bardzo dobrze, bo o ile dwie pierwsze części w niektórych momentach zaskakiwały brutalnością, tak ta nareszcie prowadzi nas do wypracowania pewnego konsensusu pomiędzy człowiekiem i naturą. Oczywiście walka nigdy się nie kończy, zagrożenie ciągle jest aktualne, ale ze względu na to, iż stało się ono nieodłączną częścią życia w nowej rzeczywistości.

Atwood przeprowadziła swoich bohaterów przez piekło zniszczenia do czyśćca, w którym mogą naprawić błędy poprzednich pokoleń. Od antyutopii do utopii daleka droga, jednak autorka, choć nie składa obietnic, daje nadzieję. 

Moja ocena 7(z małym minusem)/10
Za cudowną literacką podróż, dziękuję
Autorka: Margaret Atwood
Tytuł: MaddAddam
Data wydania: 16.05.2017
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 504

25 komentarzy:

  1. Koniecznie zatem muszę sięgnąć chociaż po pierwszy tom tej trylogii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie - myślę, że może Cię porządnie wciągnąć ;)

      Usuń
  2. Zaciekawiłaś mnie, zapisuje sobie tytuł aczkolwiek odkładam na później bo chwilowo mam ochotę na inne klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto zapamiętać, zarówno samą trylogię jak i autorkę ;)

      Usuń
  3. Przeczytałam dwa poprzednie tomy. Część trzecia już czeka na półce - ciekawe, czy będę miała podobne przemyślenia? W każdym razie jestem pod wielkim wrażeniem wizji Margaret Atwood.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę wyczekiwać recenzji :) Ale myślę, że skoro pierwsze dwa Ci się podobały, "MaddAddam" Cię nie zawiedzie.

      Usuń
  4. Szalenie podoba mi się Twoja recenzja. Nie są to do końca moje klimaty, ale tak kusisz słowem, że naprawdę poczułam się zainteresowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to słyszeć (czytać) :)
      Może i antyutopia nie jest Ci bliska, ale zauważyłam, że bardzo lubisz literaturę psychologiczną, w której najważniejszy jest bohater. Myślę, że Atwood by Cię nie zawiodła. Chociaż na start polecałabym "Opowieść podręcznej".

      Usuń
  5. Nie słyszałam o tej autorce, ale Twój opis spowodował, że mam ogromną ochotę zapoznać się z tym tytułem. Muszę przyznać, że okładka jest mało zachęcająca.

    Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo mocno polecam - Atwood jest niesamowitą pisarką. A okładka? Cóż, bardzo mocno wpisuje się w konwencję książki ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Skończyłam czytać "MaddAddama" jakieś piętnaście minut temu, więc jeszcze nie wszystko zdążyłam sobie poukładać, ale zgadzam się z tym, co napisałaś. "Na świeżo" muszę powiedzieć, że poruszyło mnie to jak bardzo MaddAddamowcy usiłowali zmieniać Derkaczan na ludzką modłę. Często robili to nieświadomie, ale relacja Toby i Czarnobrodego, początkowo wywołana jego ciekawością, wydawała mi się odrobinę toksyczna. Nie mogę powiedzieć, żeby Czarnobrody jakoś specjalnie ucierpiał, ale ta przypadkowość, jeden błąd, który drobny mit o wyjściu z jaja zmienił w ruch religijny, trochę mnie przeraża. Aż za bardzo daje do myślenia, szczególnie, że obrzędy i zawartość księgi Derkaczan w tak wielu aspektach przypomina Biblię. Mam wrażenie, że Derkaczanie zostali pozbawieni możliwości stworzenia własnej historii przez istnienie resztek ludzkości, żyjącej z boku. Jakby cudza przeszłość była kulą u ich nóg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - w ogóle Atwood bardzo subtelnie, ale sugestywnie wskazywała na to, że sama definicja człowieka musi ulec zmianie. MaddAddamowcy jednak niezbyt potrafili się z tym pogodzić. Relacja Toby i Czarnobrodego zaczęła się pięknie - od wyznania chłopca, że kiedy ten dorośnie będzie z nią kopulować, chociaż jest tylko trochę niebieska. Wzruszyło mnie to, bo było to jak wyznanie miłości. Jednak im dalej w las, tym dziwniej się robiło. Chociażby nauka pisania "zatruła" Derkaczan. Ale prawdą jest, że Toby kontynuowała tylko błędy Jimmy'ego. To on, wbrew temu, co chciał Derkacz, zaszczepił w nich miłość do stwórcy. Rozpoczął ruch religijny trochę ze złości na Derkacza, trochę z nieumiejętności radzenia sobie z sytuacją. Jeden błąd, który trudno było naprawić, pociągnął kolejne. Niby śmieszna opowieść o "Ja pierdolę" była też trochę tragiczna.
      Ale nie podchodziłabym chyba do tematu tak pesymistycznie, jak Ty. Bo to "człowiek" w tym świecie jest mniejszością. Derkaczanie i świniony zaczynają tworzyć swój własny świat, w którym człowiek ewoluuje razem z nimi i musi uczyć się, że to co przeszło już nie wróci. Z pewnością dawna historia będzie kłopotliwa, jednak chciałabym widzieć ją jako umierającą, oddającą miejsce temu, co nowe.

      Usuń
  7. Ostatnio o tej autorce jest coraz głośniej, a ja nie znam żadnej z jej książek, muszę i ja zapoznać się z jej pozycjami. Ale chyba zacznę od "Opowieści podręcznej" ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, teraz przez wzgląd na serial Atwood wróciła do łask. A "Opowieść podręcznej" bardzo, ale to bardzo polecam. Jedna z najbardziej przygnębiających książek, jakie czytałam.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Książki tej Autorki są warte poznania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, mam nadzieję, że napisze jeszcze coś tak genialnego, jak trylogia lub "Opowieść podręcznej".

      Usuń
  9. Coraz częściej czytam pochlebne opinie o twórczości tej autorki. Można ją do kogoś przyrównać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu miałabym z tym spory problem - Atwood jest niepowtarzalna ;). Ale w tej trylogii wyraźnie czerpie z klasyków gatunku: Orwella i Huxleya.

      Usuń
  10. To już ostatecznie mnie przekonałaś do tej trylogii :) Poznałam ostatnio Atwood w "Opowieści Podręcznej" i byłam naprawdę zachwycona powieścią, więc liczę na podobne wrażenia tutaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam Twoją recenzję:) myślę, że "MaddAdd" również Cię nie zawiedzie. Atwood trzyma wysoki poziom;)

      Usuń
    2. To super ;) Gdy pisałaś o pierwszym tomie, miałam zaczekać do recenzji trzeciego, no i się doczekałam. Biorę to ;)

      Usuń
  11. Jak zawsze świetna recenzja - i jak zawsze mnie przekonałaś. Sięgam po pierwszy tom :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję:) coś mi się zdaje, że trylogia trafi w Twój gust;)

      Usuń
  12. Lubię tą serię, jest ciężka, ale warta uwagi :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)