sobota, 24 czerwca 2017

"Lektor" Bernhard Schlink - recenzja


Przeszłość jak bolesna rana


Historia świata, ta wielka Historia przez duże „H”, ma to do siebie, że z lubością wkrada się w życie maluczkich, którzy w tak zwanym big picture są jedynie bladą kropką. Lektor to opowieść snuta przez taką właśnie kropkę – mężczyznę, na którego Historia wpadła jak rozpędzony autobus. Historia i miłość, choć z tym drugim można by polemizować.


Michael Berg ma piętnaście lat i żółtaczkę. Wymiotuje na ulicy, nie wiedząc co dzieje się z jego ciałem. Pomaga mu kobieta, która z pewną szorstką troskliwością zajmuje się nim i odprowadza go do domu. Gdy Michael zdrowieje, idzie z bukietem kwiatów pod jej drzwi. Czeka – zdenerwowany i podniecony. Jeszcze nie wie, że Hanna zostanie jego kochanką i pierwszą miłością, obsesją, chorobą i szczęściem. Nie wie także, że młodość nie jest dobrym doradcą w kwestii uczuć. Hanna opuszcza go nieoczekiwanie, a chłopak, pozbawiony miłości, powoli gorzknieje. Jednak po latach spotykają się znowu, gdy Michael jest już studentem prawa, a jego była kochanka zasiada na ławie oskarżonych.

Ta niepozorna powieść uderza w najczulszy punkt Niemców, w ich najboleśniejszy, nabrzmiały wrzód, z którego krew sączy się za każdym razem, gdy ktoś choćby wspomni o Holocauście. Tak, to właśnie ta wielka Historia ściga Michaela – zwykłego szarego człowieka, najpierw zakochanego chłopca, a następnie uschłego, wydrążonego z uczuć dorosłego mężczyznę. O czym więc tak naprawdę jest Lektor? Wielkość tego niewielkiego utworu ukryta jest właśnie w niemożności odpowiedzenia na to, denerwujące wielu czytelników, pytanie.

Na pierwszy plan wysuwa się wątek miłosny – to pierwsza, wierzchnia warstwa Lektora, której nie da się przegapić. To ona nadaje powieści kształt, ona skłania nas do zatrzymania się chwilę nad obiema postaciami. Michaela poznajemy zarówno jako narratora jak i bohatera. Wiemy, że nie będzie to zimna relacja, że nie będzie ona obiektywna, lecz przepuszczona przez sito wspomnień i odczuć. Jednak Michael nie zawodzi czytelnika, nie ubarwia i nie wybiela się. Nie wybiela także Hanny, choć stara się patrzeć na nią przez pryzmat młodzieńczego opętania, by jak najlepiej oddać swój stan sprzed wielu lat. Dlatego mamy możliwość zobaczyć ją jako postać skrajną, zlepioną z przeciwstawnych elementów: ciepłą i zimną jednocześnie, czułą, delikatną, ale także władczą i twardą. Niewzruszoną jak dom, choć trzęsącą się w posadach. Hanna ma w sobie wiele pokoi zamkniętych na cztery spusty, zamkniętych także przed nią samą. Michaelowi udaje się jednak podejrzeć trochę przez dziurkę od klucza.

Schlink doskonale opisuje młodzieńczą fascynację – począwszy od zachwytu chwytającego serce w mocny uścisk, przez dzikie zaspokajanie żądzy i już spokojniejsze poznawanie zakamarków swoich ciał, przyzwyczajeń i potrzeb, aż po znudzenie seksem i tajemniczą kobietą, która nie opuszcza gardy. Michael jest łapczywym nastolatkiem, który powoli odkrywa życie poza pokojem Hanny. Nowe znajomości, nowe zajęcia, które są ciekawsze od tkwienia w objęciach kobiety, która ciągle powoduje w nim poczucie winy. Tak, autor nie mógł spisać się lepiej pokazując związek tych dwojga, tak daleki od dojrzałej miłości, kształtujący życie młodego człowieka.

To jednak tylko wierzchnia warstwa, bo przecież Lektor jest czymś więcej, niż tylko historią miłosną. To opowieść o rozliczeniu się z przeszłością – tą bolesną i niechcianą, o której wielu Niemców wolałoby zapomnieć. Jednak Schlink nie pisze o ofiarach. Pisze o oskarżycielach i oprawcach. Nie bez powodu umieszcza Michaela w sytuacji granicznej: jego pokolenie obwinia swoich rodziców o współodpowiedzialność za zbrodnie nazistowskie, on zaś kocha, a później cierpi przez kobietę, która okazuje się strażniczką w obozie koncentracyjnym. Akceptacja przeszłości narodu silnie związuje się zatem z akceptacją przeszłości jednostki, która – choć nie zawiniła niczym – czuje piętno spoczywające na całym społeczeństwie niemieckim. Pogardza zbrodniarzami, jednak nie jest w stanie utożsamić się z ofiarami. Schlink znieczulicę przeciwstawia gorączce uczuć i dylematom, które nie pozwalają jednostce powrócić do codzienności. I robi to z prawdziwą maestrią i delikatnością, potrzebną by rozprawiać o moralności.

Lektor to także trzecia, a może nawet czwarta i piąta warstwa. Do nich jednak spróbujcie dokopać się sami.



Moja ocena: 7,5/10

Recenzję Lektora znajdziecie też tu:
A ze starszego wydania jeszcze tu:

Za podróż do przeszłości dziękuję
 
Autor: Bernhard Schlink
Tytuł: Lektor
Data wydania: 9.05.2017
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 216


32 komentarze:

  1. Początkowo, gdy pisałaś o Holocauście, miałam wrażenie, że to będzie kolejna książka pod tytułem "Jacy to Żydzi byli biedni", a mam już trochę dość takich, bo ludzie wałkują ten temat do przesady (chociaż chyba dopiero teraz tak naprawdę jest na to pora). Jednak im więcej czytałam, tym bardziej czułam się zainteresowana książką, która chyba pokaże ten problem z zupełnie innej perspektywy, ale i nie będzie tylko o tym. Chętnie zapoznam się z tytułem przy najbliższej okazji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem - właściwie przestałam czytać książki o tej tematyce, bo męczą mnie niemiłosiernie. Może traktuję je niesprawiedliwie, ale odnoszę wrażenie, że autorzy wykorzystują ten temat i myślą, że nie muszą dodać niczego od siebie, bo i tak będzie to poruszające.
      "Lektor" to zupełnie inna bajka i myślę, że nie zawiedziesz się, jeśli przeczytasz. A gdybyś miała ochotę na powieść, która mówi o Holocauście z innego punktu widzenia, to polecam "Ja nie jestem Miriam" Majgull Axelsson. O Romach w obozach prawie się nie mówi, a Axelsson postanowiła przerwać to milczenie.

      Usuń
  2. Jak na razie nie mam jej w planach i w sumie nie wpisuje się w mój gust czytelniczy, a nie chcę marnować czasu na lekturę, która mogłaby mi nie spodobać się, chociaż to uderzenie w Niemców intryguje mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł warto zapamiętać, bo książka jest warta uwagi - nie tylko przez wzgląd na tematykę, ale sam styl autora. A jeśli nie masz ochoty tracić czasu na lekturę, zawsze pozostaje film ;)

      Usuń
  3. Generalnie sięgam bardzo rzadko po literaturę opowiadającą o II wojnie światowej (z którego to powodu mam trochę wyrzuty sumienia), zresztą po filmy także, dlatego "Lektora" nigdy ani nie widziałam, ani nie czytałam. Myślę jednak, że gdy postanowię w końcu przeczytać taką książkę, ta będzie jedną z pierwszych, po które sięgnę, aczkolwiek to głównie z powodu pozostałych trzech warstw i uczucia Michaela do Hanny. Młody bohater, skomplikowana (i dobrze przedstawiona) relacja między nim a dojrzałą, twardą kobietą o trudnym charakterze... Myślę, że potrafiłabym się trochę z Michaelem utożsamić w kwestii uczucia (choć nigdy mi się w takiej kobiecie nie zdarzyło zakochać), a poza tym zachwycić się zawiłościami ich relacji. Aż umieściłam książkę na liście planów czytelniczych na 2018 rok. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyrzuty sumienia w takich sytuacjach są nieuzasadnione ;). Nie sięgasz, bo zbyt emocjonalnie je odbierasz czy po prostu temat wydaje Ci się zbyt mocno wałkowany?
      "Lektor" każe nam zastanowić się nie tylko nad zbrodniami nazistowskimi, ale nad złem w ogóle. A przy tym nie zapomina o ludzkiej znieczulicy i oczywiście kwestii wykonywania rozkazów. Do tego dochodzi sama postać Hanny, która jest dużo bardziej złożona, niż może się wydawać. To na niej warto się skupić podczas lektury.
      Mam nadzieję, że plan na 2018 zostanie wypełniony ;)

      Usuń
    2. Chodzi o to, że ma poczucie, że powinnam wiedzieć więcej na ten temat (zresztą, ja w żadnej kwestii nie mam poczucia, że wiem już wystarczająco...), a jednak unikam czytania o tym - właśnie z powodu tego, jak często jest to wałkowane. Szczerze? Mam okropnie dosyć tego tematu, chyba głównie po liceum, ale w sumie też gimnazjum, bo od tego czasu słyszę o tym bardzo często, ale zarazem częstość poruszania tematu nie idzie w jego jakość - więc nad jakością chcę pracować sama, tylko nie mam jeszcze na to ochoty.
      To dobrze - lubię złożoność postaci i temat zła, zwłaszcza w nie czarno-białym ujęciu. ;)

      Usuń
    3. Wiesz, myślę że sporo osób ma dosyć tego tematu po szkole. Często odnoszę wrażenie, że w historii nie wydarzyło się nic innego, bo mów się tylko o tym. Pewnie dlatego, że temat nadal jest świeży i, jakby nie patrzeć, ogromnie bolesny. Ale zgadzam się z Tobą - poruszanie tematu Holocaustu wcale nie musi iść w parze z jakością. Co więcej, mam wrażenie, że autorzy biorą ten problem na warsztat i spodziewają się gwarantowanego sukcesu. Cieszę się więc, kiedy trafiam na takie książki jak "Lektor". To bardzo budujące :)

      Usuń
  4. Kiedyś czytałam i pamiętam, że gdy dowiedziałam się, co Hanna robiła podczas wojny, poczułam się wstrząśnięta. Kto by się spodziewał po tej delikatnej, rozmiłowanej w książkach kobiecie takiej przeszłości. A jednak... Bardzo dobra powieść. Kto nie czytał, powinien jak najszybciej po nią sięgnąć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się aż takiej tajemnicy (nie czytałam opisu i nie oglądałam filmu), ale Hanna, choć bywała delikatna, zdawała mi się przede wszystkim osobą twardą, niedostępną, a nawet odrobinę niezrównoważoną.
      Teraz będę musiała nadgonić film i zobaczyć, jak reżyser przedstawił tę historię :)

      Usuń
  5. Czytałam tę książkę, niezapomniana i wstrząsająca historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - z pewnością zostaje na długo w pamięci. Jestem ciekawa, jak na jej tle wypadnie film :)

      Usuń
  6. Cieszę się, że przypomniałaś mi o tej książce. Polowałam na nią jakiś czas temu, a potem zupełnie wyleciała mi z głowy. I jeszcze bardziej utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, cieszę się, że się na coś przydałam ;)
      Warto, warto - to niepozorna choć mocno rozbudowana powieść, z której można wiele wyłuskać. Mam nadzieję, że ją upolujesz ;)

      Usuń
  7. Nie mogę sobie wybaczyć, że przez długi czas byłam przekonana, że "Lektor" to powieść o romansie nastolatka z dojrzałą kobietę, przez co w ogóle książką nie byłam zainteresowana. Dopiero stosunkowo niedawna dowiedziałam się, że pojawia się tam wątek związany z Holocaustem i to wpleciony właśnie w dość niecodzienny sposób. Oczywiście mam zamiar przeczytać tę historię, ale zachodzę w głowę jakim cudem przegapiłam informację o obozach koncentracyjnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie jesteś w tym sama - mnie też się tak wydawało. Dopiero kiedy zainteresowałam się książką zauważyłam, że to trochę inna bajka. Ta informacja jest swojego rodzaju spoilerem, więc to pewnie dlatego. Chociaż na tyle istotnym, że nie wyobrażam sobie, by nie wspomnieć o tym w recenzji.

      Usuń
    2. W takim razie cieszę się, że nie jestem jedyna, bo naprawdę zaskoczyła mnie informacja o tym wątku. W tym przypadku spoiler jest uzasadniony :)

      Usuń
  8. Kiedyś czytałam, oglądałam tez film i kompletnie nic nie pamietam :( myśle ze warto sobie przypomnieć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Szkoda, że niczego nie pamiętasz - ja mam wrażenie, że ta książka na długo zapadnie mi w pamieć.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Gdzieś kiedyś czytałam już opinię o tej książce, ale zapomniałam o niej. Twoja recenzja przypomniała mi, dlaczego chciałam przeczytać tę historię. Inne spojrzenie na Holokaust, całkiem inna perspektywa, i te kolejne dna do odkrycia - bardzo mnie kuszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że Rebis ją wznowił - myślę, że dzięki temu więcej osób sobie o niej przypomni ;)
      I jestem przekonana, że akurat Tobie ta książka się spodoba: jest mądra, ma cudowne portrety psychologiczne i oczywiście pojawia się wielka Historia ;)

      Usuń
  10. Oglądałem film, całkiem dobry. Widzę drobne różnice, a pewnie byłoby ich więcej, gdybym przeczytał. Ale po filmie to ja rzadko sięgam po książki i jak już to po coś cholernie konkretnego. Tak więc poprzestanę na filmie, który sobie w przyszłości odświeżę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film przede mną i teraz bardzo się cieszę, że nie zdecydowałam się go obejrzeć, bo pewnie też nie sięgnęłabym po książkę - mam podobnie jak Ty, raczej nie lubię takiej kolejności poznawania. A już dla samego niespiesznego, skupionego na bohaterze stylu Schlinka warto ją przeczytać.

      Usuń
    2. TO znaczy jest kilka przypadków, gdzie zdecydowałem się sięgnąć po książkę mimo to. Ale to przypadki rzadkie i naprawdę mocno pożądane, przykładowo taki Władca pierścieni, Podziemny krąg czy Blade Runner. Ja to po prostu musiałem przeczytać. A w przypadku "Lektora" nie czuję potrzeby. :)

      Usuń
  11. Film bardzo dobry, tak jak mój przedmówca - na nim poprzestanę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Namawiać nie będę, choć przyjemność z lektury jest niemała :). Jednak po co poznawać znaną historię, skoro można poznać tę nieznaną? ;)

      Usuń
  12. Kilka lat temu oglądałam film na podstawie tej książki. Cieszę się, że pamiętam z niego tak niewiele, bo dzięki temu będę mogła dać szansę lekturze. Jednak mimo tego, że pamiętam tak niewiele, ekranizację tę kojarzę z niezwykłą subtelnością, dzięki której temat wojny i Holocaustu przedstawiony został w sposób delikatny acz uderzający. Mam nadzieję, że powieść prezentuje jeszcze wyższy poziom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że niewiele pamiętasz z filmu - choć pewnie podczas lektury sporo Ci się przypomni. Mam problem z ekranizacjami. Jak chcę już coś przeczytać, to filmu nie obejrzę za żadne skarby dopóki nie rozprawię się z książką. Gorzej jeśli dopiero po seansie okazuje się, że była to ekranizacja/adaptacja.
      Myślę, że "Lektor" Cię nie zawiedzie ;) choć nie mogę porównać książki do filmu, bo tego drugiego jeszcze nie znam.

      Usuń
  13. Zastanawiałam się, czy po sięgnąć po tę książkę, czy faktycznie jest dla mnie, ale jej opis mocno mnie przekonał. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, ma trochę ponad 200 stron, więc myślę, że wciągniesz ją w jeden dzień ;). I jakoś nie wydaje mi się, żebyś żałowała :)

      Usuń
  14. Zaczęłam inaczej niż zwykle, czyli od filmu. I chociaż było to dawno temu, to doskonale go pamiętam. Ale, w odróżnieniu od przedmówców, na filmie nie poprzestałam i przeczytałam powieść Schlinka. Też świetna. "Lektor" to jedna z tych historii, o których nie potrafię zdecydować, czy bardziej podobają mi się opowiedziane na ekranie czy na papierze :-) Ciekawe, czy "Kobieta na schodach" jest równie dobra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę. W takim razie pomyślę nad seansem, żeby porównać obie wizje, choć z pewnością emocje będą lekko przytępione:). Również jestem ciekawa "Kobiety na schodach", ale na razie chyba ją sobie odpuszczę. Ta historia wydaje mi się dość ryzykowna - można ją napisać spektakularnie, lub spektakularnie zawalić.

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)