sobota, 6 maja 2017

"Stambuł, Stambuł" Burhan Sönmez - recenzja



 Pod powierzchnią miasta


Miasto to coś więcej, niż budynki i ulice – to żywa, gorąca tkanka, tętniąca pod powierzchnią. Nie każdy autor jest w stanie uchwycić jego piękno i zmienność. Nie każdy potrafi dodać do tego fabułę, która porazi czytelnika, zahipnotyzuje go i zmusi do dogłębnej analizy. To udało się Burhanowi Sönmezowi, przez co Stambuł, Stambuł jest czymś więcej, niż tylko opowieścią o mieście. To przede wszystkim historia wolności i wytrwałości.


Czterech mężczyzn i jedna ciasna, zimna cela. Wiedzą, że nie są jedyni w tym podziemnym więzieniu. Co chwila słyszą przechadzających się po korytarzu strażników i zastanawiają się, czy tym razem przyszła właśnie ich kolej. Rozmawiają po cichu, jakby w ogóle ich nie było. Opowiadają historie o Stambule, miłości, wierze, nierzadko tłumiąc śmiech, by nikt z zewnątrz ich nie usłyszał. Tylko jeden temat jest zabroniony, tak samo jak smutek i płacz – ich życie, świat poza więzieniem.

Powieść Sönmeza to niesamowicie sugestywne zderzenie dwóch światów: zimnej celi więziennej i tętniącego życiem Stambułu. Choć ani na chwilę nie opuszczamy podziemi, wędrujemy po całym mieście razem z bohaterami, którzy opowiadają swoje historie a także snują wspomnienia o tym, jak żyli i jak zostali złapani. Ta dychotomia uderza tym silniej, im bardziej uświadamiamy sobie ogrom zła i brutalności, z jakim mierzą się więźniowie. Autor ucieka jednak od epatowania przemocą – skupia się na drobnych, choć znaczących elementach codzienności uwięzionych mężczyzn: dźwiękach kroków czy skrzypiących drzwi, oczekiwaniu na śniadanie, które jest jednocześnie sygnałem, że nastał nowy dzień, przejmującym zimnie zwalczanym za pomocą coraz chłodniejszych ciał współtowarzyszy. Ta nieunaoczniona przemoc, schowana za grubymi ścianami pokoju przesłuchań, jest dużo bardziej wymowna, niż długie opisy tortur.

Między mężczyznami tworzy się silna więź, solidarność, która pozwala im przeżyć chwile zwątpienia, bólu i głodu. Chociaż stają się sobie bliscy niczym bracia, wiedzą, że nie mogą rozmawiać o swoim życiu na zewnątrz. Względy bezpieczeństwa są tylko jednym z powodów. Dużo ważniejszym zdają się usilne starania, by pozostać przy zdrowych zmysłach. To swojego rodzaju próba stworzenia nowej wersji siebie, przystającej do nieprzyjaznych warunków i gotowej na życie w bliskim sąsiedztwie śmierci. Jedna tylko rzecz przynosi im chwilowe ukojenie, daje pewną namiastkę normalności. Opowieści, w których Stambuł odgrywa główną rolę, stają się najlepszym lekarstwem na beznadzieję. Nie bez przyczyny bohaterowie wspominają Baśnie tysiąca i jednej nocy i przede wszystkim Dekameron, w którym historie opowiadane przez dziesięć dni dają możliwość zapomnienia o widmie zarazy. Stambuł, Stambuł określają podobne zasady, choć nie da się zapomnieć, że bohaterowie utworu Boccaccia uciekli od świata dobrowolnie, w przeciwieństwie do postaci z powieści Sönmeza, którzy – zamknięci w podziemnym więzieniu – tęsknią nie tylko do najbliższych, ale także do ukochanego miasta.

Czym są opowieści dla tej czwórki mężczyzn, zamkniętych w ciasnej celi i odczuwających nieuchronnie zbliżający się koniec? To coś więcej, niż tylko próba zajęcia czymś myśli. To echa poprzedniego życia, szczęścia i przede wszystkim poczucia nieskrępowanej wolności, o której nietrudno zapomnieć w ich sytuacji. Sönmez wskazuje na niesamowicie ważną funkcję języka, na jego magiczne właściwości, które pozwalają człowiekowi, niczym boskiej istocie, tworzyć rzeczywistość tylko za pomocą słów. Jeden z bohaterów wyobraża sobie, że pali papierosy, pije herbatę czy rakı, a wszystkie swoje ruchy podpiera słowami, jakby mogły one dodać prawdziwości jego gestom, zamienić pustkę w popielniczkę, do której strzepuje popiół. Język nie tylko zapełnia próżnię – porządkuje chaos, w który los wrzucił czwórkę nieznajomych. To właśnie dzięki opowieściom są oni w stanie wytrzymać ból, ale przede wszystkim zachować w jego obliczu ludzką twarz.

Sönmez opowiada o mieście i człowieku w sposób zaskakująco empatyczny, pełny ciepła i zrozumienia dla ich ciemnych i jasnych stron. Wie, że zarówno Stambuł, jak i jego mieszkańcy, mają powody do wstydu i dumy, radości i smutku. Właśnie dlatego Stambuł, Stambuł jest powieścią tak złożoną, tak piękną w swojej wymowie. 

Moja ocena: 7,5/10

Za magiczną podróż do Stambułu dziękuję 
 
Autor: Burhan Sönmez
Tytuł: Stambuł, Stambuł
Data wydania: 10.03.2017
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Liczba stron: 304

17 komentarzy:

  1. Moja wiedza o Stambule jest dość skromna, więc z chęcią doszkoliłabym się w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja również, a ta książka jednak niewiele wątpliwości rozwiewa. Chociaż opowiada o mieście, mówi o nim przede wszystkim z perspektywy człowieka. To on najbardziej interesuje autora.

      Usuń
  2. Mam ochotę na taką książkę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać po Twojej recenzji że to powieść złożona. I na pewno nie lekka, ale intrygująca. Chciałabym sama przekonać się czy te drugie życia więźniów są udane, czy nie zwariowali, i czy Stambuł jest pokazany dobrze w ich opowieściach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, nie jest to lekka powieść. Ale lektura jest satysfakcjonująca, właśnie dzięki tej złożoności. Polecam - chociaż początkowo trudno się w nią wgryźć, w ostatecznym rozrachunku warto :)

      Usuń
  4. Przyznam szczerze, że z taką historia, z takim podejściem jeszcze się nie spotkałam w literaturze. Z Twojej recenzji wyłania się obraz wyjątkowej literatury.
    W ogóle Twoja recenzja jest bardzo dokładna i niesamowicie ciekawa, a takie recenzje zazwyczaj powstają przy dobrych książkach :)
    Czuje się zainteresowana.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że recenzja Ci się spodobała i udało mi się zachęcić Cię do lektury:) To jedna z takich powieści, które wydają się niepozorne, a pod spodem ukrywają całe złoża emocji. Warto, chociaż trzeba poświęcić jej sporo uwagi :)
      Pozdrawiam cieplutko! :)

      Usuń
  5. To jednak pozycja nie dla mnie.

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że skusiłam się i kupiłam tę książkę, na początku nie do końca byłam przekonana, ponieważ tureckie klimaty wciąż dla mnie są obce. Twoja recenzja bardzo zachęca. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypominam sobie, żebym czytała jakąś inną turecką powieść. Pamuk nadal jest tylko w planach, a Şafak jakoś nigdy mnie nie interesowała. Mam więc nadzieję, że w Twoim przypadku, tak samo jak w moim, tureckie klimaty okażą się strzałem w dziesiątkę :) Początek może być trudny, styl autora jest dość powolny, jednak myślę, że z czasem wsiąkniesz w ten świat.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Dopiero rozpoczynam przygodę z lit. turecką, stanowi dla mnie całkowicie czarną magię. Czytam właśnie "Mehmeda Zdobywcę" i również poznaję Stambuł, ale z nieco innej strony i perspektywy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że ja również nie jestem z tą literaturą za pan brat - to pierwsza turecka powieść, jaką przeczytałam. Ale warto było ;)

      Usuń
  8. Stambuł to przecież dawny Konstantynopol, który nadal jest obecny w architekturze, kulturze im klimacie tego miasta. Turcy – prymitywny „lud stepu” opanowali to miasto, podbijając to co pozostało wówczas z dawnego Imperium Romanum. Cesarstwo Bizantyjskie było w istocie Cesarstwem Rzymskim i mieszkańcy Konstantynopola uważali się za Rzymian jeszcze w czasach kiedy Mehmed II oblegał ich miasto. Językiem urzędowym była co prawda greka – ostatnim cesarzem, dla którego łacina była jego językiem ojczystym był Justynian Wielki – budowniczy Haga Sofia i mąż Teodory. Teodora jest postacią fascynującą, o której życiu miał niestety najwięcej do powiedzenia Prokopiusz z Cezarei.

    Pragnę jedynie zwrócić uwagę, że upadek Bizancjum jest dramatem, ze skutków którego chyba sobie nie zdajemy sprawy, mimo że konsekwencje jego ponosimy do tej pory. Historia Europy potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyby Bizancjum z jego wyrafinowaną kulturą i sztuką potrafiło dać odpór „prymitywnym ludom stepu i pustyni” – Arabom, a potem Turkom. Nie potrafimy sobie nawet wyobrazić, jakie Europa, a za nią reszta świata poniosły straty wraz z upadkiem Bizancjum.
    O samym Bizancjum w literaturze zachodniej jest bardzo dużo uproszczeń i przekłamań, które mają o tyle trwały skutek, że wiedza o nim nawet w przypadku osób wykształconych jest minimalna. Bizancjum kojarzone jest zwykle z ekstrawaganckim przepychem dworu połączonym z arogancją, a zarazem nieudolnością bizantyjskiej elity. Takie postrzeganie Bizancjum zawdzięczamy Edwardowi Gibbonowi – twórcy monumentalnego dzieła o upadku Cesarstwa Rzymskiego. Tak na marginesie mogę dodać, że bizantyjska elita nie była bardziej arogancka (i ekstrawagancka) aniżeli obecna elita w Waszyngtonie. Arogancja elit to niestety zjawisko ponadczasowe.

    Cassius Dion

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)