piątek, 17 marca 2017

"Berthe Morisot. Tajemnica kobiety w czerni" Dominique Bona - recenzja





 Sztuka poświęceń


Kobieta w czerni z bukietem fiołków spogląda na nas z obrazu Maneta. Hipnotyzuje spokojem, ale także ukrytą figlarnością. Choć jej strój przywodzi na myśl żałobę, bije z niej jakieś wewnętrzne światło, które całkowicie zaprzecza smutkowi. Jest kimś więcej, niż tylko jedną z wielu modelek Maneta. Jest malarką, żarliwą i pełną pasji artystką, która próbuje okiełznać światło i przelać je na płótno. To Berthe Morisot – impresjonistka.



Najmłodsza córka, najbardziej niespokojna i nieposłuszna. Opętańczo wręcz dążąca do perfekcji, co objawiało się lekką anoreksją i ciągłym przygnębieniem, związanym z brakiem pewności siebie. Berthe, jako jedyna z rodzeństwa, długo opierała się przed wyjściem za mąż. Szukała odpowiedniego kandydata, ale także bała się, że mąż przegoni ją sprzed sztalug i zagoni do prac domowych, które bardziej przystoją mężatce. W końcu związała się z Eugènem Manetem, który wspierał ją i podziwiał jako malarkę, a nawet pomagał przy organizowaniu wystaw. Autorka jednak ciągle przywołuje innego, słynniejszego Maneta, który był przyjacielem i, przez długi czas, mentorem Berthe.



Dominique Bona ożywia postać artystki i kobiety, która najprawdopodobniej nie jest zbyt znana współczesnym. Myśląc o impresjonistach, przed oczami pojawia nam się Monet czy Degas. Zapominamy o Berthe Morisot, chociaż walczyła ramie w ramie z resztą grupy, by publiczność i Akademia wreszcie uznali ich obrazy i przyjęli ich postrzeganie świata. Jednak autorka nie skupia się tylko na Berthe i jest to chyba największą zaletą tej publikacji. Bona pozwala czytelnikowi wsiąknąć w towarzystwo artystycznej cyganerii, poznać wszystkich impresjonistów i ich najbliższych przyjaciół, poczuć odrzucenie, którego doświadczali przy każdej próbie pokazania swoich płócien szerokiej publiczności. Nie zapomina także o tle historycznym, choć ani przez chwilę nie staje się ono przytłaczające. To udany portret tamtych czasów, z Berthe Morisot i Edouardem Manetem na czele.  



Postać Berthe zainteresuje wszystkie kobiety z artystycznym zacięciem. Nie ważne, czym się zajmujesz, czy jesteś pisarką, graficzką, czy grasz na instrumencie lub śpiewasz, Pani Morisot mogłaby być Twoją prywatną patronką. Była trudna, humorzasta, być może wcale byście się nie dogadały, jednak jej siła i upór mogą zaimponować. To jedna z tych kobiet, które są w stanie całkowicie zatracić się w swojej pasji, zapomnieć o potrzebach cielesnych, o powinnościach. Berthe przez lata zapominała o małżeństwie. A może raczej próbowała przekonać swoją matkę, że na horyzoncie nie ma nikogo, kto byłby dla niej odpowiedni. Chciała malować, doskonalić się, odnaleźć spokój i szczęście przy sztalugach. Udało jej się, choć długo szukała swojej drogi, priorytetowo traktując naukę, obserwowanie rzeczywistości i przenoszenie jej na płótno. Szara codzienność zepchnięta została na dalszy plan.



Co zakłóciło przyjemność lektury? Styl. Chociaż Dominique Bona pisała językiem prostym, całkowicie zrozumiałym nawet dla kompletnego laika, jej ponawiające się pytania dotyczące domniemanego romansu Berthe z Manetem i, co gorsza, poetyckie, uwznioślone opisy ewentualnych stanów emocjonalnych malarki, niejednokrotnie powodowały, że miałam ochotę odłożyć książkę, choćby na chwilę. Rozumiem, że autorka starała się wczuć w swoją bohaterkę, wyczytać nie tylko to, co znajdowało się w listach, ale także to, co niedopowiedziane. Jednak w niektórych momentach miałam wrażenie, że czytam utwór napisany przez rozentuzjazmowaną nastolatkę lub pensjonarkę, która zaczytuje się w tanich romansach. Oto maleńki fragment umiejętności autorki:


Czyżby się bała być szczęśliwa? Kogo pragnęła oszczędzić, powściągając spontaniczny wybuch entuzjazmu i wdzięczności? Kim była naprawdę? Kobietą potajemnie zakochaną, niemającą śmiałości nawet przed sobą odkryć własnych uczuć? Kobietą zakochaną, lękającą się miłości?



Ten fragment jest dłuższy, jednak postanowiłam Wam tego oszczędzić. Całe szczęście nie wszystkie rozdziały wyglądają jak powieściopisarskie wprawki uczennicy. Większość Berthe Morisot jest napisana z wyczuciem i wprawą. Mogę więc zrzucić winę za te nieudane części na silne zaćmienie umysłu, którego z pewnością doświadczyła Pani Dominique Bona.



Ale mankamenty na bok – Berthe Morisot to naprawdę udana i, w większości, dobrze napisana biografia. Polecam ją zwłaszcza tym czytelniczkom i czytelnikom, którzy szukają historii o silnych, niezależnych kobietach, które nie bały się sięgać po to, co im się należało. 

Moja ocena: 6/10



Za możliwość poznania kobiety w czerni dziękuję

 

Autorka: Dominique Bona
Tytuł: Berthe Morisot. Tajemnica kobiety w czerni
Data wydania: 24.02.2017
Tłumaczenie: Maria Żurowska
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Noir sur Blanc
Liczba stron: 350

18 komentarzy:

  1. Na plus na pewno zasługuje oddanie wizerunku malarki - kiedyś jakaś wzmianka o niej przemknęła mi, ale nie skupiłam na niej zbytniej uwagi. Na pewno styl jest lekką przeszkodą w odbiorze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Styl trochę przeszkadzał, jednak nie na tyle, bym nie mogła cieszyć się lekturą. Jeśli interesują Cię portrety silnych kobiet, to polecam :)

      Usuń
  2. Jest to z całą pewnością wartościowa literatura, jednak mija się z moimi zainteresowaniami. Jeśli dodatkowo styl autorki jest ciężki, to raczej po nią nie sięgnę...
    Pozdrawiam cieplutko! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie będę na siłę zachęcać. Może innym razem uda mi się trafić w Twój gust :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Ja lubię czytać takie książki, więc pewnie z czasem sięgnę również i po ten tytuł. Historia to jedna z moich pasji, zaraz obok siatkówki, książek i psychologii ;) Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w takim razie jestem ciekawa, jak Ci się spodoba :) Berthe miała z pewnością ciekawe życie i żyła w niesamowitych czasach, więc, jako pasjonatce historii, powinno Ci się to spodobać.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Chętnie sięgnę po tę powieść, mimo że nie odkryłam w sobie artystycznego zacięcia. Bardzo intrygują mnie portrety silnych kobiet, wyprzedzających swoją epokę, pragnących od życia czegoś więcej niż roli żony i matki. Niestety zazwyczaj kobiety te były nierozumiane, odtrącane, a przez to nieszczęśliwe. Obawiam się nieco stylu pisarki i jej egzaltacji w opisywaniu uczuć protagonistki, ale mam nadzieję, że będę mogła przymknąć na to oko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz, a to już w pewnym sensie artyzm - krytyka literacka też jest sztuką ;)
      Właśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę. Miałam nadzieję na spotkanie z indywidualistką, która zrobi wiele, by osiągnąć swój cel. I to prawda, Berthe była pochłonięta tylko sztuką. Nawet polityka jej nie interesowała, więc z pewnością nie nazwałaby się emancypantką :)
      Stylu się nie bój, bywa denerwujący, ale to tylko ułamek tej książki. Przez większość czasu autorka hamuje swoje zapędy ;)

      Usuń
    2. Nigdy tak na to nie patrzyłam, ale uważam, że podsunęłaś mi dobrą myśl :) A to ciekawe, bo portrety takich kobiet kojarzyły mi się z zaangażowaniem w sprawy społeczne i polityczne, więc chętnie poznam bohaterkę pochłoniętą tylko sztuką.
      Cieszę się, że autorka jednak nie poszalała ze stylem, chwała jej za to :)

      Usuń
  5. Uwielbiam impresjonistów i historie z ich życia, okładka i tematyka zachęca, styl- nie. No ale na szczęście jest ebook, więc można spróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanno, w takim razie książka jak znalazł dla Ciebie :) Zwłaszcza, że Bona mocno skupia się na odmalowaniu całego otoczenia Berthe.
      A stylu nie ma co się bać - autorce udaje się hamować ;)

      Usuń
    2. Faktycznie, książka dobra. Świetny warsztat pamiętnikarski autorki, ogromna praca kronikarska - więc niedociągnięcia w stylu można pominąć. Zawsze żałuję, że tego typu książki nie są ilustrowane :/

      Usuń
    3. Szybko Ci poszło:) Cieszę się, że lektura była udana pomimo niedociągnięć. Masz rację, autorka musiała się sporo natrudzić, żeby wyciągnąć te wszystkie informacje na światło dzienne. Hm, ilustracje były, ale rzeczywiście niewiele - na miejscu wydawnictwa pokazałabym znacznie więcej obrazów Berthe.

      Usuń
    4. no tak, powinnam napisać - bogato ilustrowane :/

      Usuń
  6. Lubię impresjonizm i mam kilka książek o malarzach tego okresu więc i ta mnie bardzo zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, że książka Cię zainteresowała. Zwłaszcza, jeśli temat jest Ci bliski :) Mam nadzieję, że uda Ci się ją dorwać i przeczytać :)

      Usuń
  7. Szkoda, że w sumie słaba ocena. Raczej po nią nie sięgnę...

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)