środa, 2 listopada 2016

"Jednoroczna wdowa" John Irving - recenzja





Zdjęcia i haczyki



Kolejny Irving za mną – jeszcze trochę i wyczerpie mi się zapasik jego powieści do przeczytania. Zwłaszcza jeśli wydawnictwo Prószyński i S-ka będzie je wznawiać w tak szalonym tempie. Tym razem padło na Jednoroczną wdowę. Jak było? Tego można się chyba domyślić…


Życie małej Ruth Cole kręci się wokół zdjęć jej dwóch przystojnych, tragicznie zmarłych braci. Fotografie rozsiane po całym mieszkaniu, stanowią swojego rodzaju powrót do szczęśliwej przeszłości dla jej matki, dla ojca są cudowną pamiątką, dla Ruth zaś czymś znacznie więcej – życiem Thomasa i Timothy’ego uwięzionym w obiektywie, duchami braci, których nigdy nie poznała. Jednak niedługo zdjęcia znikną, a z nimi Marion Cole, która nie jest w stanie żyć z uwodzącym młodsze kobiety Tedem bez wsparcia swoich ukochanych synów. Jej życie skończyło się w dniu wypadku, a odejście od męża było tylko kwestią czasu.
Dorosła Ruth jest odnoszącą sukcesy pisarką, sprzedającą swoje powieści na całym świecie. Brak jej tylko odpowiedniego mężczyzny u boku, choć i to może się niebawem zmienić. Jednak za każdym razem, gdy w jej życiu dzieje się coś wielkiego, wspaniałego jak rozdanie dyplomów czy wydanie pierwszej książki, Ruth spogląda na drzwi w oczekiwaniu na swoją matkę.

Irving znowu to robi! Nie tylko zachwyca, ale także sprawnie nawiązuje do swojej twórczości i wykorzystuje ulubione tematy. Może nie będzie tu niedźwiedzi, ale prostytutki już tak. Nie można zapomnieć również o jednym z głównych motywów, który Irving eksploatuje po całości. Mowa oczywiście o problematyce związanej z pisarstwem. Choć czytaliśmy już o tym w Świecie według Garpa, czy Alei Tajemnic, nadal nie mogę powiedzieć, by autor nudził mnie swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi światka literackiego. Ruth Cole, tak samo jak jej ojciec, a także Eddie – mężczyzna, który w latach młodości pracował jako asystent Teda i przy okazji romansował z jego żoną – są pisarzami różniącymi się od siebie właściwie we wszystkim. Jednak największym spięciem literackim pomiędzy bohaterami (a głównie między Ruth i Eddiem) jest spór biografia kontra wyobraźnia. Irving z cudowną ironią rozpisuje się na temat autobiograficznej twórczości Eddiego, która tylko w niektórych momentach może być uznawana za dobrą literaturę. Ruth zaś całkowicie odżegnuje się od wprowadzania wątków autobiograficznych do książki, choć jej fani, a także najlepsza przyjaciółka, próbują jej udowodnić, że przelewa swoje życie na papier tak samo, jak inni. Irving pięknie łączy tematykę stricte literacką z fabułą powieści, nie nudząc przy tym ani odrobinkę, przy okazji dając maleńkiego prztyczka w nos wszystkim tym, którzy zarzucają mu powtarzanie się i autobiografizm.

Kolejnym wielkim tematem Jednorocznej wdowy jest erotyzm, a może nawet pewnego rodzaju skrzywienie seksualne. Daleko szukać nie trzeba: po wakacjach spędzonych z Marion, Eddie patrzy pożądliwie jedynie na znacznie starsze od siebie kobiety. W wieku dwudziestu lat to nie wydaje się aż tak dziwne. Jednak gdy pięćdziesięcioletni Eddie umawia się z siedemdziesięciolatkami, zaczynamy zastanawiać się nad jego zdrowiem psychicznym. Całe szczęście Irving prowadzi te motywy w sposób dowcipny, szalony, ale także wysmakowany. Nie razi tanim erotyzmem, nie próbuje być kontrowersyjny na siłę – zresztą nie musi, to wychodzi mu zupełnie naturalnie. Seksualność jest w jego powieściach jednym z istotniejszych tematów i Jednoroczna wdowa się na tym tle nie wyróżnia. A jednak Irvingowi udaje się niejednokrotnie zaskoczyć czytelnika, rozbawić (scena, w której Ruth traci dziewictwo jest wręcz majstersztykiem) i zmusić do zastanowienia nad pewnymi mechanizmami ludzkiej psychiki. Ot, cały Irving.

Czy pisać więcej? O tym, jak doskonale Irving portretuje swoich bohaterów, dając im cechy tak wyraziste, ale jednocześnie nieprzytłaczające? O tym, że każde jego zdanie jest maleńkim dziełem sztuki, dobijającym, rozbrajającym, a czasem przerażającym? Myślę, że nie trzeba tego dodawać – jeśli bywacie tu od czasu do czasu, doskonale wiecie jakie mam zdanie na temat twórczości Irvinga. A ja raczej nie lubię się powtarzać. Dlatego powiem tylko tyle – Jednoroczna wdowa ma w sobie wszystko, za co Irvinga się po prostu kocha.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość poznania odgłosu, jaki wydaje ktoś, kto stara się nie wydawać żadnych odgłosów, dziękuję

 
Autor: John Irving
Tytuł: Jednoroczna wdowa
Data wydania: 27.10.2016
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
 Liczba stron: 720

23 komentarze:

  1. Jak zwykle celująca recenzja, przede wszystkim zachęcająca. Pewnie nie wszystkim spodoba się trudna tematyka powieści, jednak ja ją kupuję i muszę w końcu coś Irvinga przeczytać :(
    Pozdrawiam :*
    na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dogadasz się z Irvingiem, jego bezbłędnym stylem, poczuciem humoru i umiejętnością budowania wiarygodnych psychologicznie postaci. Na pierwszy rzut polecam "Świat według Garpa" ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. W najbliższych planach, książka już czeka na półce na spotkanie. :) Będę się nią delektować. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na Twoją recenzję - Irvingiem można delektować się jak nikim innym :)

      Usuń
  3. Mnie nie musisz przekonywać, bo ja już wiem na pewno po "Regulaminie", że łykam wszystko od tego autora, bo jest mistrzem w swoim rzemiośle. Na temat samej książki pogadamy jak sam skończę. Już to mam, ale jeszcze nie tykam, bo - jak wspomniałaś we wstępie swoje obawy - nie chcę za szybko wszystkiego przeczytać, a w taki tempie wznowień Prósa może się tak stać jeszcze w pierwszym półroczu 2017. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, Prószyński wznawia na potęgę i można się szybko wyprztykać z Irvinga. Choć mam nadzieję, że jeszcze niejedną książkę napisze :)

      Usuń
  4. Wracam stopniowo do Irvinga - po latach. Pierwsze spotkania z tym pisarzem, kiedy byłam zaledwie dojrzewającą osobą były dla mnie czymś zupełnie nowym. Ale teraz z przyjemnością zaglądam do kolejnych, wznawianych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irving jest jednym z takich autorów, do których wraca się z przyjemnością. Ja jak na razie przeczytałam powtórnie tylko "Regulamin tłoczni win", ale jestem pewna, że za x lat znowu sięgnę po swoje ulubione powieści Irvinga :)

      Usuń
  5. Byłam święcie przekonana, że czytałam "Jednoroczną wdowę", gdy miałam swoją irwingową fazę dobrych kilka lat temu, a zupełnie nie pamiętam tej książki! Chyba czas na powtórkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może co nieco przypomni Ci się podczas lektury. A może okaże się, że jednak wcale tej powieści nie czytałaś! Trzeba to sprawdzić ;)

      Usuń
  6. A ja się właśnie zastanawiam, dlaczego nic Irvinga do tej pory nie czytałem ... Pora to zmienić. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakieś straszne niedopatrzenie ;) Wydawnictwo Prószyński i S-ka ułatwia spotkania z Irvingiem, wydając jego książki w pięknej szacie graficznej. Warto się skusić.
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  7. Mam zaległości "z Irvinga". Książka stoi na półce, ale, pisząc szczerze, nie pamiętam: czytałam, nie czytałam? Chyba jednak nie, natomiast oglądałam ekranizację tej powieści pt. "Drzwi w podłodze" (zachwytu brak). Ale wiadomo, książki to co innego. W każdym razie, moją ulubioną powieścią Twojego ulubionego pisarza pozostaje - jak dotąd - "Małżeństwo wagi półśredniej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie przypomniało Ci się po informacji o mężczyźnie umawiającym się ze zgrzybiałymi staruszkami, to jest spora szansa, że nie czytałaś (takich rzeczy się nie zapomina). A filmu nie oglądałam i pewnie nie będę - adaptacje książek zwykle do mnie nie przemawiają, a nie lubię psuć sobie w ten sposób humoru.
      Za to z pewnością przeczytam "Małżeństwo wagi półśredniej". Ale pojęcia nie mam kiedy to nastąpi :)

      Usuń
  8. Jak to miło czytać, że autor tak sprawnie łączy tematykę literacką z fabuła powieści, a przy tym potrafi zainteresować czytelnika. Irving nadal przede mną, ale to kolejna recenzja, która zachęca mnie do zmiany stanu rzeczy. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki to już jest ten Irving, że doskonale spaja wszelkie komponenty powieści :) Kiedy już zdecydujesz się sięgnąć po jego powieść, będziesz miała w czym wybierać ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Nie ma? Nawet malutkiego niedźwiadka?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma! Jest za to człowiek kret i mysz w ścianie ;)

      Usuń
  10. Zachęciłaś mnie już samym poruszeniem motywu pisarza. A odniesieniem do ukazywania seksualności postawiłaś kropkę nad i. :) Bardzo dobra recenzja. Mam nadzieję, że uda mi się trafić na tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję :) Również mam taką nadzieję - a jeśli nie na tą, to jest jeszcze sporo innych powieści tego autora, które mogą Cię zainteresować. To jeden z tych pisarzy, który kontrowersyjne tematy wciąga nosem ;)

      Usuń
  11. O Irvingu tylko słyszałam, nigdy nie czytałam żadnej jego powieści, a widzę, że trafiłam tu na prawdziwą fankę. Chyba będę musiała coś przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią polecę Ci jakąś powieść Irvinga na początek :) Nie czytałam jeszcze wszystkiego jego autorstwa, ale z pewnością przeczytam - to autor, który potrafi czarować słowem, skłonić do uśmiechu a za chwilę zmusić do łez. Cudowny :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)