wtorek, 5 lipca 2016

"Mary McGrory. Pierwsza królowa dziennikarstwa" John Norris - recenzja




 Long Live the Queen


Wydawnictwo Kobiece mnie zadziwia. Istnieje od niedawna, na target wybrało sobie kobiety, a każdy, kto choć trochę zna się na marketingu wie, że to target zadziwiająco szeroki. Jednak Kobiece poradziło sobie z tym doskonale, wydając romanse i erotyki, powieści o kobietach silnych i próbujących uporać się z kulturowymi i społecznymi przeciwnościami, o tych i dla tych, które pragną być matkami, ale także o tych, które sobie z tym nie radzą. Niesamowite spektrum książek ukazujących się dzięki wydawnictwu powiększyło się niedawno o pozycje przedstawiające kobiety opiniotwórcze. Pierwsze były wspomnienia Dany Perino, byłej rzeczniczki prasowej Białego Domu. Teraz przyszedł czas na Mary McGrory. Pierwszą królową dziennikarstwa.




Kobieta z klasą. Piekliła się, gdy ktoś próbował ingerować w jej styl bycia bardziej, niż by sobie tego życzyła. Lepiej było w ogóle nie próbować. Uwielbiała wykorzystywać to, że jest kobietą – kokietowała kiedy trzeba, a nawet udawała słabą i roztrzepaną, by tym mocniej zadać cios nieświadomemu politykowi. Nie nosiła swoich bagaży. Miała od tego mężczyzn, którzy, czasem niechętnie, musieli poddać się jej woli. Nie była feministką, choć stała się jedną z kobiet, które umożliwiły dziennikarkom pracę na równi z mężczyznami. Zaczynała od nic nieznaczących recenzji, jednak doczekała się swojej szansy, rezygnując z posiadania męża i dzieci. Chciała, by traktowano ją poważnie, jak profesjonalistkę. I była nią do samego końca.



Mary McGrory była niesamowitą kobietą. Domagała się tego, co jej się należało – uwagi. I otrzymywała ją: jako jedna z najbardziej znienawidzonych osób przez prezydenta Nixona (Mary znajdowała się na jego czarnej liście), jako opiniotwórcza dziennikarka, która dostawała zarówno miłe jak i niesamowicie zjadliwe listy od czytelników. Całe życie pracowała na pozycję, która umożliwiła jej zadawanie pytań głowom państwa. A były to pytania podchwytliwe i inteligentne, przed którymi każdy musiał się strzec. Norris opowiada o jej bezkompromisowym życiu z pasją, choć nie jest to tylko opowieść o Mary McGrory. Właściwie jej życie prywatne nierzadko przesuwane jest na dalszy plan, ustępując wielkim wydarzeniom, które śledziła i komentowała. Elekcja i śmierć Kennedy’ego, walka z Nixonem, wojna w Wietnamie czy atak terrorystyczny na World Trade Center – Mary była tam, obserwowała, by później opisać wszystko swoim czytelnikom. Podczas lektury odnosiłam więc wrażenie, że to nie tylko książka o słynnej dziennikarce, ale przede wszystkim o dziejach Ameryki, widzianej jej oczami. A trzeba przyznać, że nie jest to zbyt szczęśliwy obrazek. Przez lata McGrory spoglądała na swój kraj ze strachem, widząc niekonsekwencję i głupotę, nienawiść w stosunku do tych, którzy sprzeciwiają się establishmentowi. Jestem ciekawa, jak zareagowałaby na dzisiejsze wydarzenia, na kandydaturę Donalda Trumpa… Pewnie nie zostawiłaby na nim suchej nitki.



Mary McGrory to pozycja solidna w każdym tego słowa znaczeniu – dobrze napisana, poparta całą masą tekstów źródłowych, a przede wszystkim wiarygodna. Autor nie próbuje dosładzać Mary, nie przedstawia jej jako świętej. Norris niejednokrotnie przywołuje opinie jej bliskich i współpracowników, którzy szczerze przyznają, że McGrory bywała nieznośna. Trzeba było mieć na nią sposób, jednak jeśli cię nie polubiła, marne były twoje szanse na wkupienie się w jej łaski. Była zatwardziałą przeciwniczką aborcji, kusych spódniczek i głupoty. Zmiana zdania nie wychodziła w grę. Jednak Mary była po trosze świętą, wolontariuszką z pasją, która oddawała sporą część swojej pensji na dobroczynność. Zmuszała do tego innych, kolegów po fachu i polityków. Nie jedna ważna postać musiała przebrać się za Świętego Mikołaja, by osłodzić dzieciakom czas Bożego Narodzenia. Taka była Mary, nie dało się jej zmienić.



John Norris spisał się doskonale portretując dla nas nietuzinkową, bezkompromisową i wyszczekaną Mary McGrory. Żałuję, że nie znałam jej wcześniej, że nie czytałam jej rubryki, że Mary nie dożyła więcej, niż swoje słuszne 85 lat. Powinna pisać dalej, komentować wszystko, co dzieje się w Stanach i na świecie. I być tak ostrą zawodniczką, jak przystało na kobietę o irlandzkiej krwi.


Moja ocena:
 
Za możliwość poznania królowej dziennikarstwa dziękuję

Autor: John Norris
Tytuł: Mary McGrory. Pierwsza królowa dziennikarstwa
Data wydania: 1.07.2016
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 304

12 komentarzy:

  1. Z przyjemnością przeczytałabym biografie tak wyjątkowej dziennikarki. Skoro autor szeroko komentuje również czasy w których żyła, lektura jest jeszcze bardziej interesująca. Ciekawe, jaka byłaby jej opinia o obecnych kandydatach, to fakt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam bardzo mocno. Nietuzinkowa kobieta żyjąca w ciekawych czasach. A lektura przynosi wiedzę nie tylko o niej, ale także o politycznych wydarzeniach, więc to również idzie na plus dla autora :)

      Usuń
  2. Lubię czytać biografię osób, które lubię w jakiejś konkretnej dziedzinie. Nie jestem pewna, czy ta książka przypadłaby mi do gustu, ale może kiedyś dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zastanawiałam się czy książka o osobie, której nie znam, może mnie wciągnąć. Udało się :) Mary była cudowną kobietą, a czasy w których żyła... o tym mówić nie trzeba. Zapamiętaj tytuł, bo warto :)

      Usuń
  3. Żałuję teraz, że nie zgłosiłam się do recenzji tej książki. Tez jestem wielbicielką Wydawnictwa Kobiecego i nie dziwi mnie, że tak szybko zdobyło rynek. Ich książki mają tak różnorodną tematykę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz! Ale zauważyłam, że u Ciebie gościła pani rzecznik, więc trochę się dopasowały nasze recenzje ;) Właściwie Kobiecemu brakuje jeszcze kryminałów. Ale myślę, że wszystko przed nimi :D

      Usuń
    2. Masz rację, nie zwróciłam uwagi na kryminały. Ciągle się rozwijają, wiec pewnie i kryminały zaczną niedługo wydawać :)

      Usuń
  4. Widać, że jest to publikacja dobrze udokumentowana. Z pewnością w najbliższym czasie do niej nie sięgnę, ale kiedyś bardzo bym chciała. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może nie teraz, ale tytuł warto sobie zapamiętać. To jedna z tych książek, które po prostu doskonale się czyta, a dodatkowo treść zostaje w głowie. A treść to nie byle jaka :)
      Pozdrowienia, Miłko!

      Usuń
  5. Czytać o kobiecie z pasją, która jest pewna swojej wartości - to może być zdecydowanie cenne. Nie znałam jej wcześniej, a zaszczepiłaś we mnie chęć poznania jej bliżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, "cenne" jest odpowiednim słowem :) Ja również poznałam Mary dopiero teraz, ale bardzo tego żałuję. Była kobietą, którą po prostu trzeba znać i z którą trzeba się liczyć.

      Usuń
  6. Książka bardzo mnie wciągnęła, z ogromnym zainteresowaniem się w nią wczytywałam, niezwykłe były, są i będą kobiety na tym świecie. :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)