środa, 1 czerwca 2016

"Ofiara bez twarzy" Stefan Ahnhem - recenzja



Na tropie


Od pewnego czasu do kryminałów podchodzę ostrożnie – więcej z nimi problemów, niż radości, a o inteligentnej intrydze i błyskotliwych bohaterach już prawie zapomniałam. Kiedy wydawnictwo Marginesy zaczęło kusić nowym nazwiskiem pisząc, że wciąga bardziej niż Nesbø (…) poczułam się tak mało zachęcona, że zupełnie zapomniałam o Ofierze bez twarzy. Dopiero po przeczytaniu wielu, wielu zachwytów ze strony blogerów postanowiłam zaryzykować i sprawdzić czy Stefan Ahnhem przekona także mnie. Co z tego wyszło?




Fabian Risk nie jest może alkoholikiem, ale jak przystało na policjanta ma spore problemy w życiu rodzinnym. Oddalił się od żony, a starsze z dzieci, Theo, woli siedzieć w pokoju i słuchać Marylin Mansona, niż porozmawiać z ojcem. Rozwiązaniem na ich problemy ma być przeprowadzka do rodzinnego miasta Fabiana, w którym Riskowie mają się cieszyć urlopem. Niestety bohater postanawia zmienić plany, gdy tylko dowiaduje się o brutalnym morderstwie, do którego doszło w jego starej szkole. Ofiarą okazuje się kolega z klasy.



Chociaż Ahnhem wykorzystuje pewne klisze, jak powrót do dzieciństwa, prześladowanie słabszych oraz (tak, bez tego nie można się obejść) policjant pracoholik, który zaniedbuje rodzinę na rzecz sprawy, udaje mu się wykorzystać je w sposób twórczy i, co najważniejsze, nie trącający myszką. Pomimo że znam te motywy doskonale, nie odniosłam wrażenia, że autor wplata je w powieść bezmyślnie, byle tylko zbudować na czymś bazę swojej powieści. Choć pewne zagrania są oczywiste, a zaznajomiony z gatunkiem czytelnik w kilku miejscach będzie wiedział, czego się spodziewać, Ahnhem sprawnie łączy to, co znane z tym, co świeże. Dzięki temu udaje mu się nie tylko nie znudzić fanów kryminału, ale także wciągnąć ich w sam środek akcji.



Autor postanawia poprowadzić akcję powieści wielotorowo, choć narrator przez prawie cały czas jest trzecioosobowy. I chociaż jestem wielką fanką techniki punktów widzenia, tak w tym przypadku doskonale sprawdza się wycofany i wszystkowiedzący głos, który pozwala czytelnikowi przyjrzeć się sprawie z pewnego oddalenia. Powód jest jeden – pomimo że głównym bohaterem jest Fabian Risk, Ahnhem nie śledzi jego losów przez cały czas, umożliwiając nam poznanie całej grupy zajmującej się sprawą. Nie oddaje im jednak głosu, nie dzieli ich na kolejne rozdziały. Zamiast tego sprawia, że postrzegamy ich jako jedność, jako zgranych pracowników, którzy do perfekcji opanowali współpracę ze sobą. Jedynym elementem tej grupy, który postanowił się odłączyć, jest oczywiście Fabian. Mamy więc pewnego rodzaju walkę jednostki z kolektywem. I chociaż przyzwyczajeni jesteśmy do indywidualistów, którzy zawsze mają rację i nie informują o niczym swoich przełożonych, w przypadku Ofiary bez twarzy nie jest to tak oczywiste. To kolejne wykorzystanie stereotypu, które Ahnhemowi wychodzi niesamowicie dobrze.



Czym byłby jednak kryminał, bez intrygi, bez tajemnicy? Autor i tutaj sprawił się na medal, choć każdy, kto przeczytał choćby kilka kryminałów z łatwością zauważy momenty, w których Ahnhem próbuje zmylić trop. Nie mogę jednak powiedzieć, bym przejrzała wszelkie zamiary zarówno policji jak i mordercy. Choć Ofiara bez twarzy nie pozostawiła mnie ze szczęką opuszczoną do samej ziemi, nie odczuwam żadnego, nawet najmniejszego zawodu związanego z intrygą. Dlaczego? Bo każdy element układanki zaczynał pasować do reszty dokładnie w tym momencie, w którym trzeba – nie szybciej i nie później. To okropne uczucie, gdy wiesz kto i dlaczego zabił dużo szybciej, niż bohaterowie powieści. Tym razem coś takiego nie miało miejsca. Autor podsuwa nam pod nos tropy, które łączymy ze sobą z łatwością, lecz to samo robi policja. Dzięki temu czytelnik uczestniczy w akcji, jest zadowolony z własnej błyskotliwości i nie uważa śledczych za idiotów. Każdy wygrywa.



Ofiara bez twarzy ma jednak swoje minusy, a właściwie minus. Nietrudno się domyślić, że jest nim Fabian Risk Nie polubiliśmy się od początku, jednak z biegiem czasu było coraz gorzej. Inteligentny choć porywczy, niby błyskotliwy a nie zauważający najprostszych sygnałów. I przede wszystkim próbujący działać na własną rękę, co ani jemu, ani jego kolegom raczej nie wychodzi na dobre. Risk to przykład policjanta, który w życiu radziłby sobie dużo lepiej, gdyby od czasu do czasu użył mózgownicy i zaczął liczyć się z innymi ludźmi. Niestety ani jego żona, ani przełożona nie są w stanie wyegzekwować od niego chwili uwagi, która mogłaby mieć zbawienny wpływ na jego życie i pracę. Jednak o ile Risk prezentuje się średnio, tak reszta bohaterów wypada świetnie. Są pełnokrwiści, ambitni, każdy z jakimś zapleczem doświadczeń. Aż chciałoby się, żeby szybko przyćmili Fabiana.



Ofiara bez twarzy to naprawdę solidny kryminał, w którym autor doskonale rozprawia się z kliszami gatunku, odświeżając je i pokazując ich mocne strony. To dobrze wykreowani bohaterowie, śmiałe choć subtelne obserwacje społeczne i świetna intryga. Czego chcieć więcej?

Moja ocena:
Za możliwość rozprawienia się z tajemniczym mordercą dziękuję
 


Autor: Stefan Ahnhem
Tytuł: Ofiara bez twarzy
Data wydania: 16.02.2016
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 528

33 komentarze:

  1. Ja tam czasami lubię być bardziej poinformowana od bohaterów;)
    Muszę sobie zapisać ten tytuł. Dobrze zapowiada się ten kryminał, choć mam nadzieję, że mi policjant przypadnie do gust. Lubię czuć sympatię do głównych bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem można, ale bez przesady. Nie lubię czytać o niekompetentnych głupkach, których z łatwością mogłaby zastąpić ;)
      Reszta bohaterów była świetna, więc nawet jeśli Risk będzie Cię wkurzać tak jak mnie, to wcale nie musi być tragicznie :)

      Usuń
  2. Nie przepadam za kryminał ami właśnie z tych powodów, co napisałaś. Autorzy często idą w masówkę i nie skupiają się na błyskotliwe intrygę. Jeśli ta książka taką posiada, czuje się skuszona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest tak samo - dlatego od jakiegoś czasu czytam coraz mniej kryminałów. Ale "Ofiara..." okazała się dobrym powrotem do gatunku :) Intryga jest bardzo dobra, a autor z pewnością nie idzie na masówkę i trochę bawi się z konwencją.

      Usuń
  3. Ja też byłam zadowolona z tego kryminału. Riska lubiłam chyba trochę bardziej niż Ty ale też mnie czasem wkurzał:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo ma wyjść kolejna część, jestem jej bardzo ciekawa :) A Risk to głupek, ale całe szczęście reszta za niego nadrabia :)

      Usuń
  4. "Ofiara bez twarzy" to bardzo udany kryminał. Fabian był wyjątkowo denerwujący, a już "najlepsza" była jego relacja z synem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie tylko ja nie polubiłam się z Fabianem. Najbardziej, oprócz wspomnianej przez Ciebie relacji z synem, dobiło mnie, jak każe swojej żonie czekać na choćby strzępek informacji, a później dziwi się, że ona chce od niego odpocząć.

      Usuń
  5. Ja uwielbiam czytać kryminały, więc chociażby z tego względu z chęcią przeczytałabym tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie myślę, że "Ofiara..." Cię nie zawiedzie :) Dla fanów gatunku to gratka ;)

      Usuń
  6. Nie słyszałam o tym kryminale więc zainteresowałaś mnie. Dobrze, że fabule nie brakuje nuty tajemniczości i odpowiedniej dawki intryg. Przeczytam z dużą przyjemnością :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jako osoba lubiąca kryminały doskonale odnajdziesz się w tej powieści :) Tak naprawdę nie mam się do czego w niej przyczepić, oprócz głównego bohatera oczywiście.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Biorę w ciemno skoro tak wysoko oceniłaś tę książkę. Wiem, że w stosunku do kryminałów jesteś bardzo wymagająca, więc polegam na Twojej opinii i zapisuję tytuł :) To miłe, że wciąż pojawiają się pisarze, którzy umieją żonglować kliszami i wyjść z tego obronną ręką. Ciekawa jestem czy polubię głównego bohatera :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest spora szansa, że go nie polubisz ;) Ale autor bardzo fajnie rozprawia się też z mitem bohaterskiego policjanta, oczywiście rozsądnie, żeby nikt go nie zlinczował :) Nie będę nic zdradzać, sama przeczytaj! Jako kryminał sprawuje się naprawdę dobrze, niedługo ma pojawić się druga część, więc biorę w ciemno :)

      Usuń
    2. Dobrze, będzie wyzwanie, żeby nie zniechęcić się do powieści, w której bohater działa na nerwy. Jestem zaintrygowana i na pewno sprawię sobie tę książkę niedługo.
      Pochwalę się, że nabyłam już polecaną przez Ciebie "Euforię" :)

      Usuń
    3. Kiepski bohater to rzeczywiście problem, ale kiedy dostaje od życia po dupie to podnosi człowieka na duchu ;)
      Uuuuu to super:D Jestem bardzo ciekawa Twojego zdania. Chociaż ostatnio mam wątpliwości co do tej książki, bo od M. usłyszałam: "Dobra, fajnie się czytało, ale brakuje mi w niej głębi". I bądź tu mądry! Dla mnie ta powieść ma w sobie naprawdę wiele, dużo więcej niż sugeruje mała objętość, ale M. odrobinę sprowadził mnie na ziemię z tymi zachwytami. Dlatego tym bardziej czekam na to, co Ty o niej powiesz :)

      Usuń
    4. Haha, coś w tym jest :) Zresztą nie trzeba lubić bohatera, żeby książka się podobała, co w sumie jest oczywistością, ale dobrze o niej pamiętać.
      Też jestem ciekawa "Euforii", ale muszę mieć odpowiedni moment na taką książkę. Postaram się nie zwlekać długo z czytaniem, ale muszę złapać nastrój :) Co do sprowadzania na ziemię, znam to. Mój facet np. nie lubi Kinga, a ja bardzo cenię jego powieści i też się sprzeczamy. Teraz ostrzej, bo właśnie słucha "Lśnienia" i marudzi :P

      Usuń
    5. Dokładnie, choć czasem kiepsko wykreowany bohater jest w stanie tak obrzydzić nam lekturę, że nie pamiętamy o jej zaletach.
      W tym właśnie problem, że my mamy bardzo podobny gust i w większości przypadków się ze sobą zgadzamy. M. jednak twierdzi, że mam tendencję do nadinterpretowania literatury i wpisywania w nią tego, czego w niej nie ma :P Więc może tylko uroiłam sobie tę głębię "Euforii" ;) uuuu nie lubi Kinga? I jeszcze z nim jesteś? :P Nie czytałam "Lśnienia", ale domyślam się, że musi to być dla Ciebie nie lada wyzwanie, by słuchać swojego marudzącego faceta ;) A może po prostu mu się podoba i stara się nie dać Ci satysfakcji? :D

      Usuń
    6. Niestety tak się czasem zdarza, ale mam nadzieję, że nie w przypadku tej powieści :)
      No właśnie ja z "moim" M. też mam podobny gust, chociaż ja skłaniam się bardziej ku horrorowi, a on ku fantasy i science fiction, niemniej raczej się rozumiemy w tej kwestii. Natomiast King nas podzielił :P Ale cóż, jakoś to zniosę :D Trochę mu się podoba, bo słucha dalej, ale marudzi, że przegadane i czym ja się zachwycam :P A co do nadinterpretacji, wiesz, zdaniem niektórych badaczy nie istnieje coś takiego jak nadinterpretacja :D

      Usuń
    7. Oj to ciężką masz przeprawę ;) Ale przynajmniej stara się poznać to, co Ty lubisz - to mu się chwali. U nas taki podział pojawił się przy Cardzie, bo M. nie zachwyca się "Grą Endera" ani moimi ukochanymi "Zagubionymi chłopcami". Myślałam, że go pożrę jak mówił, że nuda :P Ale gdybyśmy lubiły dokładnie to samo, co nasi faceci, to chyba nie byłoby aż tak fajnie. Zawsze dobrze jest się pokłócić o jakiegoś autora ;)

      Usuń
    8. Tak, trzeba docenić starania :) Przypomniałaś mi, że Carda też muszę nadrobić :) Takie różnice są fajne, w zasadzie akceptuję tylko takie w związku. W kwestiach poważnych, światopoglądowych trzeba patrzeć w tym samym kierunku, natomiast, co kto lubi jeść, czytać, zwiedzać to sprawa drugorzędna :)

      Usuń
    9. I tu też Ci przytaknę (nie tylko w kwestii tego, że musisz nadrobić Carda :D). Jeśli nie zgadzamy się w kwestiach "bazowych", to nic z tego nie wyjdzie. O książki mogę się spierać, bo to nawet odświeżające. Chociaż, gdyby mój facet doszedł kiedyś do wniosku, że czytanie to jednak strata czasu, to myślę, że byłaby to prawdziwa próba ognia :)

      Usuń
    10. O rany wyobraziłam sobie właśnie taką scenę, kiedy słyszę od ukochanego, że czytanie to strata czasu. Nie, to byłoby za wiele :P

      Usuń
  8. Kryminały zaczęłam czytać dopiero od niedawna. Na pierwszy ogień poszedł Nesbo i Lemberg. Tego autora nie kojarzę, ale zachęciłaś mnie swoją recenzją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nesbo znam, Lemberga nie, ale jedno z dwojga mówi mi, że zaczęłaś od dobrego gatunkowo kryminału :) Zwłaszcza te późniejsze części serii o Harrym są świetne. Ahnhem dopiero zaczyna, ale jego debiut zrobił spore wrażenie nie tylko na mnie, ale na wielu, wielu blogerach. Polecam, myślę, że się nie zawiedziesz :)

      Usuń
  9. Po Twojej recenzji dodaję tę pozycję do mojej listy książek do przeczytania w najbliższym czasie.
    Pozdrawiam i zapraszam na: http://monikaolgaczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor naprawdę dał sobie radę z tym trudnym i mocno wyeksploatowanym gatunkiem, więc mam nadzieję, że się na nim nie zawiedziesz :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Również nie przepadam za bohaterem, który mało używa najważniejszego centrum wiedzy, czyli mózgu. Tacy bohaterowie ewidentnie działają mi na nery. Podoba mi się zgranie zespołu, jako jedności. Lubię czytać kryminały i tym jestem zainteresowana :) A czytałaś kiedyś może kryminały Dominika Dána? Miałam kiedyś możliwość przeczytać i nawet są dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O takich ludziach po prostu nie da się czytać, bo wszystko co robią jest głupie! :) "Ofiara bez twarzy" była naprawdę zaskakującym i odświeżającym kryminałem, więc polecam, polecam:)
      Nie znam, choć nazwisko obiło mi się o uszy. Słowackiego kryminału jeszcze nie czytałam, ale skoro polecasz, to sobie zapamiętam :)

      Usuń
  11. Czasami nielubienie bohatera nie jest takie złe, to znaczy wolę to, niż gdyby miał być mi obojętny :) Przyznam jednak, że o ile do poznania Fabiana mnie nie ciągnie, o tyle fabuła i sposób poprowadzenia akcji mnie kuszą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję Ci rację. Nijacy bohaterowie są stanowczo najgorsi. "Ofiara bez twarzy" prezentuje się naprawdę ciekawie i, co ważniejsze, świeżo, więc myślę, że może Ci się spodobać :)

      Usuń
  12. Kiedy przeczytałam w końcu tę książkę, zaczęłam się zastanawiać - czy przypadkiem w zamierzchłej przeszłości ja nie byłam świadkiem przemocy szkolnej.. Przemocy od której się wszyscy odwracali i woleli uznać, że jej nie ma.
    Książka mnie nie oczarowała, ale tematyka społeczna dała dużo do myślenia. Pewnie tego już nie przeczytasz Olgo, bo mocno ten mój wpis przeterminowany..Ale może ktoś kto szuka recenzji o tym kryminale zwróci uwagę, bo wątek o przemocy naprawdę godny uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że przeczytałam - czytam wszystkie komentarze :)
      Szkoda, że jako kryminał "Ofiara bez twarzy" zawiodła. Sama zastanawiam się nad tym, czy aby nie przesadziłam z zachwytami. Mój partner jest świeżo po lekturze i dziwi się, że nie zauważyłam pewnych nielogiczności. Ale jednak autor mnie oczarował i dałam się porwać. A chyba właśnie o to chodzi.
      Wątek społeczny jest rzeczywiście jednym z mocniejszych w tej książce. Wybrzmiewa mocno, brutalnie. Mam nadzieję, że w nowej książce Ahnhem też postara się o taki akcent.
      Pozdrawiam ciepło, Joanno! :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)