środa, 15 czerwca 2016

"Miasto Gniewu" Ryan Gattis - recenzja



 Druga Ameryka


1 marca 1991 roku Rodney King został brutalnie pobity przez czterech funkcjonariuszy policji Los Angeles. Nagrani przez przypadkowego świadka policjanci zostali postawieni przed sądem w 1992 roku i uniewinnieni. Dla wielu mieszkańców to zdarzenie był aktem oczywistego bezprawia wobec ludności afroamerykańskiej. Ludzie wyszli na ulicę. Podczas sześciodniowych zamieszek raniono ponad dwa tysiące osób, pięćdziesiąt dwie zostały zabite. Miasto gniewu to opowieść o tych sześciu mrocznych dniach.


Jednak Ryan Gattis nie skupia się jedynie na zamieszkach na tle rasowym. Autor postanowił bowiem nie tyle opowiedzieć, co dopowiedzieć historię z 1992 roku. Co dzieje się, gdy miasto pogrąża się w chaosie? Rodziny chowają się w swoich domach, pielęgniarki i lekarze wydłużają dobę do czterdziestu ośmiu godzin, a złodzieje, dilerzy i gangsterzy korzystają na całego z cudownych dni wolności. To właśnie oni stają się głównymi bohaterami Miasta gniewu. Wszystko rozpoczyna się, gdy Ernesto, najstarszy z rodzeństwa Vera, zostaje brutalnie zamordowany. Nie był w branży, nie mieszał się w sprawy gangów, jednak ktoś postanowił się go pozbyć. To wystarczający powód, by się zemścić i własnoręcznie wymierzyć sprawiedliwość.

Gattis z doskonałym wyczuciem wskazał na problem, o którym myślą tylko nieliczni. O ile możemy domyślać się, że podczas zamieszek władza ma ograniczone możliwości, nie spodziewamy się, że tego typu wydarzenia mogą cofnąć nas do czasów, w których jedynym prawem jest prawo silniejszego. Im więcej broni posiadasz, im więcej ludzi jest w stanie cię poprzeć, im jesteś twardszy i bardziej pozbawiony zahamowań, tym więcej masz szans na przetrwanie. Tymi prawidłami kieruje się wielu bohaterów powieści Gattisa, którzy z bronią w ręku sieją postrach wśród członków konkurencyjnych gagów, a sześć dni, podczas których zawieszono prawo, wykorzystują by wyrównać rachunki i pokazać swoją dominację.

Nie wierzyłem, dopóki nie zobaczyłem na własne oczy. Telewizja to telewizja, nigdy nie można wierzyć w to gówno. Z wyjątkiem dzisiejszego dnia. Dzieje się na Atlantic, przesiewa na drugą stronę przez niewielki ruch samochodowy, zero gliniarzy w zasięgu wzroku, no i ta gorączka zaraz nas dopada. Wszystkich. To lepkie, palące uczucie, że możemy-robić-co-nam-się-kurwa-podoba. Jakby się człowiek opił kawy.

Gattis oddaje głos wielu bohaterom, jednak każdy z nich ma możliwość wypowiedzieć się tylko raz, opowiedzieć nam o swoich doznaniach, przeszłości i pragnieniach. Ich losy przeplatają się,  dlatego wiemy co dzieje się z siostrą Ernesto, Lupe, tuż po tym, jak udało jej się wymierzyć sprawiedliwość, czy siostrą Glorią, pielęgniarką wypruwającą sobie żyły, by zapewnić sobie i synkowi godne życie. Te krótkie bądź dłuższe wycinki z życia przypominają kolorowe portrety, które autor układa w kolaż, perfekcyjny w swojej różnorodności. Przecież poznajemy nie tylko zatwardziałych gangsterów, ale także ćpunów i dilerów, młodego graficiarza, który nie chce się podporządkować prawom ulicy, strażaka, a także Wielkiego Złego Wilka, który nie chce zdradzić swojej profesji. Jednak żaden z nich nie jest stereotypowy. Autor postarał się o wiarygodność swoich bohaterów, by czytelnik nie zmagał się z papierowymi postaciami, ale z ludźmi z krwi i kości, których problemy są bardziej realne, niż mogłoby się wydawać. Jeśli po Mieście gniewu spodziewacie się jedynie opowieści o zemście, nawet nie wiecie, jak bardzo się mylicie.

Widzę minę tego gnoja, przejęcie i obrzydliwą radochę; widzę, jak ten kawał pustaka spada w zwolnionym tempie; w żołądku czuję ten odgłos, gdy następuje uderzenie gruchoczące podbródek, ohydne chrupnięcie strzaskanej żuchwy.

Miasto gniewu to powieść brutalna, ale czego innego można się spodziewać po utworze, którego akcja osadzona została w trakcie zamieszek. Jednak o tym trzeba powiedzieć, bo osoby wrażliwsze i nietolerujące ani przemocy, ani wulgarności, nie odnajdą się w świecie opisywanym przez Gattisa. To nie czyste przedmieścia, grzeczne dzieci chodzące do szkół i uśmiechnięte mamusie piekące ciasteczka. Autor pisze o tej drugiej Ameryce, którą widzimy w telewizji, choć spychamy ją w głąb świadomości. Ci, którzy nie chcą sobie psuć opinii o krainie wolności i prawości rodem z pięknego snu o Stanach Zjednoczonych, niech trzymają się z daleka od Miasta gniewu.

Powieść zachwyca błyskotliwością, wprawnym okiem i żywą wyobraźnią autora, któremu udało się opowiedzieć historię miasta ogarniętego chaosem bez zbędnego patosu. Choć w Mieście gniewu nie brakuje bohaterów, są oni cisi i gotowi do pracy. Nie żądają pomników i poklasku, lecz robią to, co do nich należy. Zdają sobie bowiem sprawę z tego, jak wygląda ich świat. Jest on pełen ludzi słabych, którzy poddają się woli silnych, pełen bezsensownej przemocy i niesprawiedliwości. Działo się to wcześniej i będzie działo nadal. Nie zmienią tego żadne zamieszki.

Moja ocena:
Za możliwość przejścia się ulicami płonącego LA dziękuję
 

Autor: Ryan Gattis 
Tytuł: Miasto gniewu 
Data wydania: 18.05.2016 
Wydawnictwo: Czarna Owca 
Liczba stron: 464

16 komentarzy:

  1. Nabrałam chęci na sięgnięcie po tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o tych wydarzeniach, ale chętnie sięgnę po książkę, aby się z nimi zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było dość dawno temu, ale od tamtej pory sprawa Kinga stała się symboliczna. Książka bazuje na tych wydarzeniach, ale autor do faktów dodaje jeszcze swoją historię. To właśnie czyni ją tak oryginalną.

      Usuń
  3. Nie mam obaw przed wzmożoną wulgarnością, czy opisami przemocy. Myślę, że książkę warto przeczytać i kiedyś z pewnością znajdę na nią chwilę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odważna z Ciebie czytelniczka;) Bardzo cicho jest u nas o tej powieści, a to duży błąd. To naprawdę ciekawa pozycja, której warto poświęcić uwagę.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Zawsze czytam Twoje recenzje dwa razy. Dla mnie piszesz tak, że czuję każde słowo. Nie ruszają mnie wulgaryzmy, mocne sceny. One uświadamiają mi jacy ludzie są - okrutni. Jak tylko będę miała czas przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak miło mi to czytać :)
      Ta książka mówi o okrucieństwie ludzi. Ale mówi też o tym, że za okrucieństwo odpowiadają różne powody. Przeczytaj koniecznie :)

      Usuń
  5. Tamte wydarzenia od czasu do czasu są przywoływane przy okazji innych, mniejszych podobnych. Parę razy natknelam się na wzmianki w jakichś książkach. Z pewnością siegne pote książkę i przybliżenie sobie to, co się wtedy działo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. King jest już symbolem, a to co się wtedy wydarzyło, zostawiło spore piętno na społeczeństwie. A do książki mocno zachęcam :)

      Usuń
  6. Ogromnie intryguje mnie ta powieść. Mimo że nie interesowałem się nigdy tymi wydarzeniami, bardzo ciekawi mnie to, jak autor ukazał LA oraz jego mieszkańców. Liczę na coś mocnego, bezkompromisowego i odważnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było dość dawno temu, jednak te wydarzenia nadal pozostają w pamięci ludzi. Jeśli liczysz na bezkompromisową literaturę, to się nie zawiedziesz :) A dodatkowo zyskasz świetnie spędzony czas, bo książkę czyta się błyskawicznie :)

      Usuń
  7. Im więcej o niej myślę, tym bardziej doceniam kunszt pisarski autora. Naprawdę, rozegrał to w mistrzowski sposób.
    I faktycznie, szkoda, że o tej książce nie jest tak głośno, jak na to zasługuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam podobnie po przeczytaniu Twojej recenzji - coraz bardziej uświadamiam sobie, że to naprawdę świetna książka. Mam nadzieję, że przy kolejnej powieści autor da nam coś jeszcze lepszego :)

      Usuń
  8. Ta powieść z pewnością nie popsuje mojego wyobrażenia o Ameryce bowiem mam świadomość, że posiada również swoją czarną i niezwykle brutalną stronę. Sięgnę z wielką ochotą, zaintrygowałaś mnie tym tytułem, nie słyszałam wcześniej o tej książce, a wydaje się naprawdę warta uwagi :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że książka spodoba Ci się tak samo, jak mnie. To niesamowicie ciekawa pozycja, bardzo brutalna i bezkompromisowa, a przede wszystkim świetnie napisana. Jest o niej stanowczo zbyt cicho, bo zasługuje na poważny rozgłos, chociażby na blogosferze. Jeśli nie boisz się tego brudu, krwi i wulgarności, to ja mogę tylko zachęcać :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)