środa, 4 maja 2016

"Śmierć na diamentowej górze. Amerykańska droga do oświecenia" Scott Carney - recenzja



 Ku transcendencji


Poszukiwanie szczęścia i sensu istnienia jest trwale wpisane w życie człowieka, który między innymi w religii i systemach filozoficznych upatruje odpowiedzi na nurtujące go pytania. Wiara potrafi przynieść spokój i spełnienie, dla niektórych jednak okazuje się drogą do całkowitego zatracenia.




Kiedy Ian Thorson, inteligentny, dobrze zbudowany mężczyzna uwielbiający surfing i kobiety, zaczął interesować się filozofią i kulturą Wschodu, nikt nie spodziewał się, że to zaprowadzi go krętą drogą w arizońskie góry, w których umrze z powodu odwodnienia i dyzenterii. Jego romans z buddyzmem okazał się katastrofą – całkowitym oddaniem się wizji nakreślonej przez charyzmatycznego guru, Michaela Roacha. Trzydziestoośmioletni Thorson zakończył życie u boku żony, która mogłaby go uratować, gdyby nie sądziła, że wystarczy do tego modlitwa i jej boska moc.



Scott Carney, dziennikarz śledczy znany polskiemu czytelnikowi z wydanego w 2014 roku reportażu Czerwony rynek, tym razem ukazuje nam przerażającą historię dwóch mężczyzn, którzy poświęcili życie, by osiągnąć stan całkowitego oświecenia. Carney skupia się na ich życiu prywatnym i duchowych poszukiwaniach, równocześnie przybliżając nam historię buddyzmu a także przyczyny ogromnego zainteresowania Amerykanów filozofią Wschodu. Śmierć na Diamentowej Górze okazuje się więc nie tylko doskonałym studium jednostki dążącej do transcendencji oraz grupy zaślepionej wizją szczęścia i sukcesu, ale także niesamowicie mądrą książką mówiącą o tym, że każda religia, poddana złej interpretacji, może negatywnie wpłynąć na życie człowieka.



„Przyznam szczerze, że ważniejsze jest dla mnie, by robić to, co wskazuje mi boska istota, niż martwić się o to, co inni mogą o tym pomyśleć. Gdyby wielu ludzi uważało, że jestem złym człowiekiem czy złym mnichem, czy nawet kimś zepsutym, byłoby to dla mnie mniej ważne niż czynienie tego, czego, jak czuję, pragnie ode mnie boska istota, nawet jeśli ktoś mógłby pomyśleć, że oszalałem.”



Historia, którą przedstawia nam Carney, jest przerażającym świadectwem władzy, jaką wiara ma nad człowiekiem. Nieodpowiednio ulokowane uczucia religijne kosztowały Thorsona życie, choć rodzina usilnie próbowała wyrwać go z zaklętego kręgu mantr, wielomiesięcznych ćwiczeń i wyrzeczeń, które wyniszczały go fizycznie i psychicznie. Inteligentny mężczyzna poszukujący odpowiedzi na pytania dotyczące natury życia i śmierci, stając w obliczu obietnicy wiecznego szczęścia, okazuje się bezbronny niczym dziecko. Dziecko, które z łatwością można skrzywdzić i wykorzystać. Thorson nie był jedynym, który, zafascynowany buddyzmem, poddał się czarowi Michaela Roacha. Mnich z łatwością odnalazł ludzi zainteresowanych samodoskonaleniem, a także tych, którzy w jego nauce upatrywali sposobu na szybkie i proste wzbogacenie się. Autor książki Diamentowe ostrze. Buddyjskie recepty na osiągnięcie sukcesu w biznesie i życiu osobistym jest przecież idealnym kandydatem, by rozbudzić w Amerykanach żyłkę biznesmena i głód strawy duchowej.



Oboje sprowadzili rachunek karmy do kilku prostych zasad (…) W karmie według Roacha przyczyna nie miała już związku ze skutkiem, jego uczniowie mieli w sobie samych widzieć przyczynę swojego powodzenia lub niepowodzenia, a wszystko zależało od intencji.



Carney opowiada o fascynującej historii buddyzmu, o wojnach i rozłamach, o kontrowersyjnych mnichach, boginiach i rytuałach. Tym silniej wybrzmiewa więc główna myśl Śmierci na Diamentowej Górze – zabawa ze wschodnią religią, spoglądanie na nią przez pryzmat obcej kultury, może doprowadzić do jej całkowitej deformacji. Autor stara się nie oceniać, nie używać wielkich słów, zamiast tego pokazuje czytelnikowi wypaczenia wiary Roacha i popełnione przez niego błędy, które mogły być wynikiem wyrachowania lub głębokiego przekonania o nieomylności prowadzącej go siły. Ocenę pozostawia czytelnikowi.



Śmierć na Diamentowej Górze to niesamowicie sugestywna i doskonale napisana literatura faktu, wynik prawdziwie mrówczej pracy. Książka przeznaczona nie tylko dla tych, których fascynuje kultura i filozofia Wschodu. To świadectwo niepotrzebnej śmierci, próba zrozumienia współczesnego człowieka i wyraźna przestroga.

Moja ocena:
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
 


Tytuł: Śmierć na Diamentowej Górze. Amerykańska droga do oświecenia
Autor: Scott Carney
Data wydania: 27.04.2016
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 320

10 komentarzy:

  1. W zasadzie to jest straszne, straszne co potrafi z człowiekiem zrobić zaślepienie. Książka z pewnością ku przestrodze i chętnie ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda skrajność prowadzi do tragedii, Thorson niestety o tym nie wiedział. Myślę, że książka przypadnie Ci do gustu.

      Usuń
  2. Przekonałaś mnie do tej książki ostatnim akapitem recenzji - bo współczesnego człowieka bardzo chciałabym zrozumieć, a zarazem kultura Wschodu jest mi wciąż właściwie nieznana.
    Dla równowagi mogę Ci polecić wspaniałą książkę C.S. Lewisa (autora "Opowieści z Narni") pt. "Zaskoczony radością". To opis drogi, jaką pisarz przeszedł od ateizmu do powrotu do chrześcijaństwa - a droga ta jest pokazana jako element pasjonującej biografii Lewisa. To dowód na to, że religia może również wzbogacać i - no właśnie - "zaskakiwać radością". Ale przede wszystkim warto ją przeczytać ze względu na niesamowity styl autora i jego umiejętność opowiadania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie również te rejony kulturowe pozostają tajemnicą, teraz już mniej, dzięki książce Carneya :) Polecam w takim razie, bo to mocna lektura. Zmusza do refleksji.
      Bardzo dziękuję za polecenie, chociaż książka musiałaby trafić na koniec listy naszych polecanek ;) Lewisa nie znam, od jakiegoś czasu czaję się na jego "Koniec człowieczeństwa", choć jak widać niewiele z tego wyszło.

      Usuń
  3. Ja zupełnie nie orientuję się w tej kulturze,dlatego też z chęcią poczytałabym coś na jej temat :) A skoro ta książka jest godna uwagi,to na pewno będę o niej pamiętać :) Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście autor nie wymaga od swojego czytelnika doskonałej znajomości tematu. Zamieścił nawet niewielki słowniczek trudnych wyrazów na końcu książki:) Polecam, sporo można się z niej dowiedzieć, nie tylko o kulturze Wschodu ale przede wszystkim o zachowaniu ludzi Zachodu.

      Usuń
  4. I to jest rodzaj książek, który wręcz uwielbiam! Koniecznie muszę przeczytać, zawsze po tego typu lekturze kotłuje się we mnie mnóstwo emocji. Poniekąd trudna tematyka, wymagająca skupienia. Pozdrawiam! :)

    www.majuskula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie już nic nie mówię :) Książka jest świetna i, z tego co mówisz, doskonała dla Ciebie. Myśli kotłujące się w głowie gwarantowane ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Bardzo mi się podoba Twoja myśl, że każdą religię można wypaczyć. Zgadzam się z tym całkowicie i to jest przerażające jak niektórzy interpretują słowa zapisane w świętych dla nich księgach. Co do publikacji, chętnie się z nią zapoznam, chociaż nie przewiduję, żebym zrozumiała co kieruje ludźmi pokroju Thorsona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, choć to nie tyczy się tylko świętych ksiąg. W tej chwili borykamy się przecież z problemem interpretacji zapisanego prawa. Wychodzi na to samo. Właściwie nie wiem czy Carney wymaga od czytelnika zrozumienia Thorsona. Sam go nie rozumie i pokazuje, że ten człowiek miał spore problemy psychiczne, choć nie był niestabilny. Rozpadał się, bo nie był w stanie istnieć w pełnej przemocy przestrzeni. Wolał ją wykreować od nowa. Roach trafił na podatny grunt.

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)