środa, 4 listopada 2015

"Wariatka z Komańczy" Maria Nurowska - recenzja



Matka Teresa od psów


Nie muszę nikomu przedstawiać Marii Nurowskiej – to pisarka o ugruntowanej pozycji, uwielbiana przez wielu, ale także mająca swoich zaciekłych przeciwników (jak to zwykle bywa). Ja nie należę do żadnej z tych grup. Autorce przyglądam się z ciekawością ale także  odrobią rezerwy. Z takim właśnie nastawieniem czytałam jej najnowszą powieść, Wariatkę z Komańczy.




Marta Kohn nie miała łatwego życia – brak matczynej miłości, noce spędzone na balkonie w towarzystwie silniejszej i zaborczej siostry bliźniaczki, molestowanie seksualne, sierociniec. Na tym jednak nie koniec wyliczanki, bo dorosłość wcale nie przyniosła jej szczęścia, a kolejne chwile załamania przetykane jedynie poczuciem, że los czasem bywa znośny. Lata mijają, Marta staje się znaną malarką, dźwiga jednak przy tym brzemię trudne do zniesienia. Ukojenia i odpoczynku szuka w Bieszczadach i, niespodziewanie dla siebie samej, zostaje na stałe. Tam odnajduje swoją drugą miłość – psy, którym pomaga w każdy możliwy sposób, nawet brużdżąc mieszkańcom Komańczy.



Marta opowiada nam o przeszłości, nie mogąc odbiec jednak od swojego obecnego położenia. Jest uwięziona w piwnicy w Ługańsku. Chciała tylko przewieźć jedzenie dla potrzebujących przez Ukraińską granicę...



Powieść Nurowskiej jest teatrem jednego aktora (a właściwie aktorki). Marta jest jedyną postacią, która nas interesuje, jej życie zostało zgłębione i to przez jej pryzmat patrzymy na świat kreowany przez autorkę. A nie jest to świat zbyt przyjazny. Marta zaznaje strachu, zdrady, bólu, ale nie miłości. Jest letnia i tylko na takie uczucia sobie pozwala. Odpłynęła tylko raz, tańcząc tango z nieznajomym i dopiero wtedy poczuła, że można żyć w pełni. Tango staje się hasłem kluczem, choć Marta go nie używa – nie zaznała już takiego uczucia ani przy pierwszym, ani przy drugim mężu. Ukrywa swoją kobiecość pod dużymi, starymi koszulami, zapomina o ciele i dotyku. Jej życie jest stabilne. Tylko tyle. Choć Nurowska pokazuje nam przede wszystkim nonkonformistyczną bohaterkę, silną kobietę, która nie podlega żadnym wpływom, nie zapomina też o jej drugiej stronie – w tym przypadku to siostra bliźniaczka, która posiada wszystkie cechy, których Marta nie miała. Pewna siebie, niestała i niestabilna, agresywna i kłótliwa Ewa to druga twarz naszej bohaterki, ta skryta choć niewątpliwie obecna. W jednym z fragmentów powieści autorka mówi o obrazie Marty, przedstawiającym dwie twarze – jedną dobrą, drugą złą. Która z nich przedstawia naszą bohaterkę? To nie istotne, obie bowiem stanowią dwie strony tej samej monety.



Nurowska wrzuca swoją bohaterkę w wir wydarzeń, które wstrząsają światem – wojna na Ukrainie, katastrofa lotu Malaysia Airlines. Marta jest w samym środku koszmaru, a my z ciekawością śledzimy jej losy, zastanawiając się co też jeszcze wymyśli autorka. Te nawiązania są silną stroną Wariatki z Komańczy, stanowią o jej zakotwiczeniu w realności, dzięki czemu trudno przejść obojętnie wobec historii bohaterki. Zwłaszcza niewygodne i boleśnie szczere myśli dotyczące religii i polityki (nakierowanej na smoleńską nagonkę) były mi bliskie, przez co mogłam utożsamić się z Martą choć troszkę.



Jednak powieść Nurowskiej nie jest dla mnie niczym więcej, jak tylko opowieścią. Nie odnajduję w niej surowej mądrości, głębokich portretów psychologicznych, kreacji postaci, które zapadają w pamięć. Traktuję Wariatkę z Komańczy tak, jak jej bohaterka traktuje swoje życie – letnio. Historia outsiderki kochającej psy ponad życie, uciekającej od ludzi i związków z nimi, poranionej choć momentami naiwnej jest niewątpliwie sprawnie napisana, nie odczuwałam przy niej nudy ani irytacji. Brakowało w niej tego, czego szukam w literaturze: emocji. 


Moja ocena: 5/10
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu



Autorka: Maria Nurowska

Tytuł: Wariatka z Komańczy

Data wydania: 20.10.2015

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Liczba stron: 272

20 komentarzy:

  1. Czytałam dwie książki autorki (te o wilkach) i one totalnie mnie nie przekonały do autorki. Z jednej strony chciałabym sięgnąć po coś jeszcze (może źle trafiłam?), z drugiej - brakuje mi motywacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, a już się martwiłam, że coś jest ze mną nie tak :) W najbliższym czasie mam zamiar zabrać się za "Drzwi do piekła" autorki, wtedy zobaczymy czy warto dać jej szansę. Właściwie po lekturze "Wariatki..." odczuwam niedosyt, jakby dobry temat został zmarnowany. Może Nurowska po prostu nie jest dla nas? :)

      Usuń
  2. Przyznam, że zastanawiałam się nad książką, ale wolę czytać tylko te naprawdę porywające (za dużo nowości na rynku, za mało czasu na czytanie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem to doskonale :) Chociaż czasu akurat dużo nie zabiera - można ją przeczytać w jeden wieczór

      Usuń
  3. Pamiętam, że kiedyś przeczytałam powieść Nurowskiej. Nie była zła. Niestety po latach nie pozostało mi w głowie nawet najmniejsze wrażenie. Uleciała mi z pamięci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba tu jest pies pogrzebany. "Wariatka z Komańczy" okazała się niezłą historią, ale wiem, że zaraz o niej zapomnę. Poeksperymentuję jeszcze z Nurowską, ale bez większych nadziei

      Usuń
  4. Skoro piszesz że brakuje w niej emocji, to raczej ją sobie odpuszczę. Szukam książek które mają jakiś przekaz, choć czasem mam ochotę przeczytać coś lekkiego. Jednak w tym przypadku, mówię nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książce nie brak przekazu, jednak ani on nie wstrząsa, ani nie wnosi niczego nowego do życia czytelnika. Jestem zdziwiona, bo naprawdę spodziewałam się czegoś bardziej ambitnego. Może następnym razem znajdę książkę, której powiesz "tak" :)

      Usuń
  5. Zainteresowałaś mnie, mimo wszystko. Chętnie spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie jestem ciekawa Twojej opinii. Może akurat do Ciebie "Wariatka z Komańczy" trafi ;)

      Usuń
  6. Nurowska nie była i nie będzie raczej lubianą przeze mnie pisarką. Literatura, która wpada oczami i jakoś zaraz z głowy wypada. Nawet w chwilach, kiedy chcę czegoś lekkiego też nie kusi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, chociaż nie skreślam jeszcze autorki. Dam jej szansę, aczkolwiek bez większego entuzjazmu. Po co tracić czas na prozę, która nie porusza?

      Usuń
  7. Kilka lat temu przeczytałam "Nakarmić wilki" Nurowskiej - pierwszą i jedyną, jak dotąd, powieść tej autorki.
    Pamiętam z lektury niewiele - co chyba mówi samo za siebie - choć temat był obiecujący... ale nie było czytelniczej chemii ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku również temat mnie zaciekawił, jednak wykonanie... spodziewałam się czegoś innego. Być może między nami nie zaiskrzy, ale dam szansę autorce. Choć nie w najbliższym czasie - inne, bardziej pasjonujące lektury, na mnie czekają :)

      Usuń
  8. Był taki polski film - Matka Teresa od kotów. Wątek coś podobny mi się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O, a ja ten tytuł przegapiłem. Faktycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten teatr jednego aktora nieco mnie intryguje, choć nie widzę wiele dla siebie w tej lekturze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że coś by się w tym znalazło - zwłaszcza wątek rodziny i traumy może by Cię zainteresował, jest ciekawie poprowadzony. Jednak znasz moje zdanie, mnie to nie porwało :)

      Usuń
  11. Przeczytałam Nakarmić wilki - jak dla mnie pozycja do zapomnienia. Ale już Listy miłości czy Hiszpańskie oczy - bardzo polecam.
    Wariatka z Komańczy właśnie się czyta. Dobrze się czyta.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)